The Walking Dead: Nowy świat - sezon 2, odcinek 9 - recenzja
The Walking Dead: Nowy świat zaserwował nie najgorszy odcinek, w którym nie brakowało akcji i zaskoczeń. Jednak kiepski występ niektórych aktorek i kilka nietrafionych pomysłów fabularnych zniszczyło te do pewnego momentu pozytywne wrażenia z przedostatniego epizodu. Oceniam.
The Walking Dead: Nowy świat zaserwował nie najgorszy odcinek, w którym nie brakowało akcji i zaskoczeń. Jednak kiepski występ niektórych aktorek i kilka nietrafionych pomysłów fabularnych zniszczyło te do pewnego momentu pozytywne wrażenia z przedostatniego epizodu. Oceniam.
W nowym odcinku The Walking Dead: Nowy świat bohaterowie starali się przechytrzyć Armię Republiki Obywatelskiej dowodzonej przez Jadis. Plan Leo okazał się bardzo skuteczny, a jednocześnie też brutalny, bo bez wahania bohaterowie wysadzali w powietrze zombie oraz żołnierzy w tunelach. Gdy mieli za zakładnika Masona, wszystko szło jak po maśle, do czasu, gdy okazało się, że z laboratorium zabrano gaz, który miał posłużyć do ataku na Portland. Zwrot akcji nie ekscytował, ale przynajmniej twórcy zapewnili widzom nieco emocji, gdy Felix i Hope musieli walczyć z zamrożonymi zombie, co nie było łatwe. I to był świetny motyw, że przez chłód trudniej było przebić się przez czaszkę i zabić żywe trupy. Dziewczyna musiała się namęczyć, żeby poradzić sobie z przemienioną Lylą, co trzymało w napięciu. A przy okazji przypomniano widzom, że Hope sporo przeszła w ciągu dwóch sezonów - namieszano jej w głowie. Ta scena była pełna grozy, co rzadko zdarza się w tym serialu.
Również wydarzenia, w których Jadis zatrzymała grupę Felixa, emocjonowały. Pollyanna McIntosh bardzo wczuła się w swoją rolę, dzięki czemu jej argumenty o słuszności działań Armii wybrzmiewały z dużą mocą i przekonaniem. Atak zombie spowodował spore zamieszenie, w którym zginął Percy. Jednak zamiast przejmować się tragicznym losem tego bohatera, uwagę odwracała drewniana gra Aliyah Royale. Jest tak słabą aktorką, że nawet zniszczyła ten trzymający w napięciu moment, gdy Hope celowała z broni w Masona i była bliska naciśnięciem spustu. Gra Alexy Mansour też nie powalała na kolana, ale Royale z tą swoją pozbawioną jakichkolwiek uczuć kamienną twarzą zniweczyła wysiłek twórców, którzy muzyką i przebłyskami z przeszłości budowali napiętą atmosferę. Żenujący występ aktorki zrujnował całe wydarzenie. Chyba nie muszę wspominać, że po takim pokazie braku talentu aktorskiego łzy Iris (przy spotkaniu z przyjaciółmi w końcówce) wywoływały śmiech, a nie współczucie.
W międzyczasie Elton i Silas też mieli ręce pełne roboty. Najpierw ten pierwszy wyciągał kulę z boku Dennisa. Twórcy nawet nie wysilili się, żeby zachować pozory jakiegokolwiek realizmu w tej scenie (chyba łatwiej byłoby przeprowadzić „operację”, gdyby leżał w odwrotną stronę?). Przynajmniej Maximilian Osinski wczuwał się w rolę i jego cierpienie było przekonujące. Później chłopcy poszli po leki, gdzie napotkali kilka przeszkód, które urozmaiciły ich wyprawę. Ostatecznie uciekli przed zombie w sferze Indiry… The Walking Dead: Nowy świat to nie jest Fear the Walking Dead, gdzie można sobie pozwolić na chwilę humoru czy groteski i popuszczenie wodzy fantazji, bo twórcy mają swobodę kreatywną i niczego nie muszą udowadniać. A nawet jeśli już scenarzyści wpadli na taki idiotyczny pomysł, to należało zapewnić scenie najwyższej jakości efekty specjalne. Te niestety były na poziomie sarenki z The Walking Dead z niesławnego odcinka 7. sezonu. Serial takimi motywami jeszcze bardziej się ośmiesza, choć na pewno nie miał takiego celu.
Kolejny problem to Huck, w którą wciela się Annet Mahendru. Aktorka momentami za bardzo się stara w ukazywaniu wewnętrznego konfliktu i zawahania bohaterki. Przedobrzyła swoją nadgorliwością, co było najlepiej widoczne, gdy biła się z myślami w scenie przy pojazdach. Szczególnie że nie było to wymagane, ponieważ twórcy w ciągu 2. sezonu bardzo dobrze nakreślili stan emocjonalny tej postaci. Dlatego cierpienie Jennifer w końcówce było przekonujące. Przy okazji bohaterka odkryła, że tuż obok miejsca, w którym pracował Dennis, stało kilkanaście czarnych kontenerów, a co najmniej w jednym znajdował się zaginiony gaz. Ten zupełnie przypadkowy sposób odkrycia butli trochę śmieszy, ale za to ostatni odcinek zapowiada się wybuchowo.
Natomiast przedostatni epizod The Walking Dead: Nowy świat wcale nie był taki zły. Wydarzenia rozwijały się dynamicznie, a śmierć Percy’ego zaskakiwała. Szkoda, że twórcy pozbyli się go w tak bezceremonialny sposób. Ted Sutherland zasłużył na nieco lepsze pożegnanie z serialem, bo dzięki niemu 1. sezon był znośny w jego drugiej części. Nie brakowało też scen trzymających w napięciu, a zombie wyglądały jak zwykle odrażająco. Jednak odcinek miał sporo niedociągnięć i zgrzytów, które zaburzyły jego odbiór. Teraz czas na finał serialu, który może w końcu wyjaśni sens powstania tego nędznego spin-offa The Walking Dead.
Poznaj recenzenta
Magda MuszyńskaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat