Thorgal. Tom 42. Wareg Ozur - recenzja książki
Data premiery w Polsce: 27 listopada 2024Gdy już się wydaje, że Thorgal znalazł spokój i może cieszyć się życiem z rodziną, na horyzoncie zbierają się kolejne czarne chmury w postaci nowego przybysza do osady.
Gdy już się wydaje, że Thorgal znalazł spokój i może cieszyć się życiem z rodziną, na horyzoncie zbierają się kolejne czarne chmury w postaci nowego przybysza do osady.
Od dłuższego czasu seria o Thorgalu zalicza wzloty i upadki, nie mogąc sprostać oczekiwaniom, własnej legendzie i poziomowi, który czytelnicy pamiętają z kilkunastu pierwszych albumów. Wydaje się jednak, że od kilku albumów (chociaż są też wyjątki) powraca na w miarę równe, stabilne tory. Poniekąd wpływ na to mają rozwiązania znane z bardziej klasycznych odsłon wikinga. Nie inaczej jest z Waregiem Ozurem, chociaż nie zabrakło też odrobiny nowinek.
Yann le Pennetier początkowo daje rodzinie Thorgala odrobinę wytchnienia. Bohaterowie znaleźli bezpieczną przystań, prowadzą spokojne życie w wiosce, zajmują się codziennymi czynnościami, a największym zmartwieniem są tarcia pojawiające się pomiędzy członkami rodziny, szczególnie na linii Aarcia–Zorza. Wybranka Jolana ma spore problemy w dostosowaniu się do prostego życia mieszkańców Ziemi. Takie wejrzenie w „normalne” życie w wykonaniu bohaterów jest czymś nowym, ale też interesującym.
Oczywiście ta sielskość nie może trwać długo. Sytuacja się zmienia, gdy do wioski przybywa Ozur – powracający, opływający w złoto wareg z dworu cesarskiego, zaprawiony w walce i (niekoniecznie uczciwych) pojedynkach. Gdy chce odświeżyć dawną wendettę, na jego drodze staje Thorgal, co prowadzi do poważnych konsekwencji. Dalsza część opowieści jest dynamiczna, miejscami wręcz dramatyczna, ze zwrotami akcji.
To zresztą nie wszystkie wątki, które przeplatają się w tym komiksie. Sporo się dzieje z boku – choć i te historie w mniejszym lub większym stopniu splatają się z główną osią fabularną. Trzeba przyznać, że są mniej interesujące i raczej powielają wątki od dawna pojawiające się w serii. Najsłabszym elementem komiksu jest jego zakończenie. I nie chodzi nawet o rozstrzygnięcie wątku Ozura, które jest raczej klasyczne, a rozwiązanie wątku Zorzy, które wydaje się z jednej strony dość drastyczne, a z drugiej słabo umocowane w treści, pochopne. Być może ma ono stanowić przyczynek do dalszych fabuł, ale na razie jest to mało satysfakcjonujące dla czytelnika.
Graficznie otrzymujemy standard znany z kilku dobrych albumów. Frederic Vignaux nie sili się na eksperymenty, a raczej nawiązuje do stylu znanego ze stosunkowo wczesnych komiksów z serii, chociaż osoba nieopatrzona z jego „kreską” może czasami mieć problem w rozpoznaniu znanych postaci. Można mieć pewne zastrzeżenia, jeśli chodzi o tła i detale – są dość rozmyte, mało szczegółowe.
Mimo wszystko to dość udany, klimatyczny album. I choć wykorzystuje znane już z serii rozwiązania fabularne, to nie wydaje się wtórny. Na ocenę przynajmniej jednego wątku przyjdzie jednak pora dopiero przy następnych częściach: wtedy okaże się, czy stał za tym głębszy zamysł.
Poznaj recenzenta
Tymoteusz WronkanaEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1969, kończy 56 lat
ur. 1979, kończy 46 lat
ur. 1957, kończy 68 lat
ur. 1966, kończy 59 lat
ur. 1965, kończy 60 lat