Timeless: sezon 2, odcinek 1 – recenzja
Był moment, kiedy myślałem, że nigdy więcej nie będę recenzować Timeless, bo serial skasowano. Dzięki sytuacji bez precedensu w amerykańskiej telewizji teraz powraca on na ekrany z 2. sezonem. I nadal oferuje przyjemną rozrywkę.
Był moment, kiedy myślałem, że nigdy więcej nie będę recenzować Timeless, bo serial skasowano. Dzięki sytuacji bez precedensu w amerykańskiej telewizji teraz powraca on na ekrany z 2. sezonem. I nadal oferuje przyjemną rozrywkę.
Twórcy Timeless w zaskakujący sposób zmieniają status quo serialu. Nowa baza, trochę inna dynamika relacji bohaterów oraz więcej negatywnych emocji, sprawiają, że w nowym odcinku jest trochę więcej świeżości. Widać, jak nikczemny atak Rittenhouse ma wpływ na wszystkie postacie - szczególnie na zagubionego Masona, który ostatecznie musiał dokonać wyboru strony konfliktu oraz na Wyatta, którego zniknięcie Lucy wyraźnie dotknęło. To pozwala trochę zmienić niektóre elementy składowe postaci, nadać im nowego wyrazu i charakteru. Są to pierwsze kroki w rozwoju, które powinny procentować z czasem.
Nie zapomniano o tym, że tajemnica jest tym, co napędzało ten serial. Dlatego przygody Lucy z mamą na misji z ramienia Rittenhouse jest ciekawa, bo mamy dużo niedopowiedzeń i intrygujących sugestii. Co prawda wiemy, że Lucy za żadne skarby świata nie przejdzie na stronę zła, to nie można odmówić twórcom starań. Pokazanie, jak bohaterka próbuje udowodnić swoją lojalność, jest przekonujące i nawet zaskakujące. Scena, w której Lucy zabija niewinnego człowieka jest na pewno ważniejsza, niż możemy w tej chwili sądzić. To musi mieć wpływ na to, jak dalej Lucy będzie działać, zachowywać się i jaki będzie jej emocjonalny stan. Ona w końcu jest historykiem, nie socjopatką, więc taka sytuacja odebrania życia drugiemu człowiekowi musi mieć na nią wpływ. Ciekawy wątek z potencjałem.
Cały odcinek to Timeless, które lubimy. Sympatyczne, przyjemnie, lekkie i dobrze zapełniające czas. Wątek w czasach I wojny światowej dobrze łechta ciekawość i angażuje w historię. Sprawa Marie Curie została wykorzystana jako punkt wyjścia dla relacji Lucy z jej matką. Szkoda, że nie poruszono wątku polskiego pochodzenia tej wyjątkowej kobiety, ale też nie zrobiono nic sprzecznego z tym, kim ona była. Wypada to całkiem nieźle. Nie brak w tym nutki humoru i lekkości, która równoważy tajemnicę i dość ponury krajobraz wojny światowej. Oczywiście w tym miejscu twórcy nie mogli pozwolić sobie na wiele, bo jednak budżet nie jest z gumy, ale i tak ukazanie krajobrazu wypada całkiem solidnie.
Odkrywanie nowego planu Rittenhouse daje sporo frajdy i czuję, że każdy kolejny etap tajemnicy może być gwarancją udanej rozrywki w kolejnych odcinkach sezonu. Wysyłanie agentów w przeszłość, którzy tam żyją i odnoszą sukcesy, by doprowadzić do opanowania świata, to motyw wiarygodny i z dużym potencjałem na rozwój. Nawet lepszy niż ściganie Flynna z pierwszego sezonu, bo mamy tutaj coś większego, co w kontekście wszystkich odcinków (a jest ich mniej w tej serii) może dać historię ciągłą i spójniejszą. A przecież do tego dochodzi też frapująca tajemnica uratowanego żołnierza, który jest pradziadkiem Lucy (powiązanie rodzinne wydaje się trochę naciągane i niepotrzebne) oraz motyw z Jiyą i jej tajemniczymi incydentami zdrowotnymi, jakoś związanymi z podróżami w czasie. To wszystko daje potencjał na wiele w tym sezonie. Pokazuje, że twórcy mają pomysły i wiedzą, jak je dobrze przedstawić. Intrygują.
Timeless zmienia trochę sposób opowiadania historii, dając więcej ciągłości i określony cel, z którym bohaterowie będą walczyć. Do tego udział Flynna zapowiada coś, co być może będziemy śledzić z emocjami i uśmiechem. Premiera 2. sezonu pokazuje, że to nadal cudnie urokliwa rozrywka. Prosta, lekka i przyjemna. Czego chcieć więcej?
Źródło: zdjęcie główne: Justin Lubin/NBC
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat