Tożsamość
Najnowszy odcinek Żywych trupów idealnie obrazuje fakt, że czasami twórcy gonią swój własny ogon – nie potrafią myśleć takimi samymi kategoriami jak bohaterowie, których stworzyli.
Najnowszy odcinek Żywych trupów idealnie obrazuje fakt, że czasami twórcy gonią swój własny ogon – nie potrafią myśleć takimi samymi kategoriami jak bohaterowie, których stworzyli.
Wbrew pozorom Żywe trupy to bardzo prosty serial o przetrwaniu i poszukiwaniu swoistego Edenu – bezpiecznego miejsca do życia. Tworzenie wielowymiarowych postaci i stopniowe rozwijanie ich psychiki również było mocną stroną tej produkcji, ale do czasu (nadarzyło się ku temu mnóstwo okazji w drugim sezonie na tej przeklętej farmie). Dlaczego ten fabularny aspekt nadal jest na pierwszym planie? Naprawdę nie potrafię wytłumaczyć tego zabiegu. To jak robienie kroku wstecz po sezonie trzecim, w którym w końcu zaprezentowano nam antagonistę z prawdziwego zdarzenia i wątek odbiegający znacznie od dotychczasowej postapokaliptycznej walki o byt.
Gubernatora tym razem zastępuje tajemniczy wirus. Z nim nie ma negocjacji, z nim nie można wdać się w strzelaninę, nie można go ścigać i ostatecznie ubić. Nasza ekipa walczy z nowym wrogiem w sposób, jaki opanowała do perfekcji – rozważając wszelkie egzystencjalne za i przeciw, które pomogą każdemu z osobna dostosować swoją tożsamość do ciągle zmieniającego się otoczenia. Problem w tym, że nie robią tego również sami twórcy, którzy uważają, że hordy zombie, kolejne pełne przeciwności losu wyprawy z punktu A do punktu B i wszechobecne psychologiczne rozterki nigdy nam się nie znudzą.
Powoli ta formuła się jednak wyczerpuje i Żywe trupy zaczyna się oglądać jak serial, który sam nie wie, dokąd zmierza. "Ruch to życie" – czas zostawić więzienie w tylnym lusterku i wyruszyć na poszukiwanie nowego motywu przewodniego, nowej tożsamości. Wszystko po to, aby produkcję AMC utrzymać przy życiu jeszcze kilka lat bez obawy, że zaskoczy ją stagnacja i brak świeżości. Nie ma nic gorszego od oglądania serialu z sentymentu, a to właśnie czeka Żywe trupy, jeśli twórcy nie przestaną patrzeć z dumą na wyniki oglądalności i nie zaczną usprawniać formatu, który z każdym odcinkiem staje się coraz mniej intrygujący.
[video-browser playlist="634198" suggest=""]
W "Indifference" mamy kolejną okazję zajrzeć w głąb umysłów poszczególnych bohaterów. Daryl, Michonne, Tyreese i Bob poszukują transportu, aby dotrzeć do szkoły weterynaryjnej i zdobyć leki dla zarażonych w więzieniu. Misja przerywana jest oczywiście kilkukrotnie - a to przez poszukiwanie akumulatora, a to przez szwendaczy. Cała operacja jest jednak tylko tłem dla zobrazowania obsesji, jaką Michonne ma na punkcie Gubernatora, emocjonalnej niestabilności Tyreese’a i problemu Boba z alkoholem. Leki są, można wracać, a konsekwencje tej oczyszczającej podróży poznamy niebawem. Szkoda, że nawet nie wspomniano o głosie, jaki wydobywał się z samochodowego radia. Miejmy jednak nadzieję, że jest to zaczątek nowego wątku głównego.
W równolegle rozgrywanej historii Carol i Rick wyruszają na własną emocjonalną wyprawę. Po finałowej scenie trzeciego odcinka mogłoby się wydawać, że relacje pomiędzy głównymi bohaterami w więzieniu nabiorą rumieńców. Dzieje się coś zupełnie odwrotnego, a Rick podąża za swoim instynktem i decyduje się na ruch, który może okazać się strzałem w dziesiątkę ze strony twórców, o ile dobrze ten wątek poprowadzą. Z każdym epizodem postać Carol stawała się coraz ciekawsza i powiem szczerze, że chciałbym oglądać ją częściej, a potencjalny wewnętrzny spin-off z jej udziałem może być idealnym rozwiązaniem. Bohaterka to niezwykle intrygująca, posiadająca wręcz dualną tożsamość. Swoje przeszłe życie pozostawiła za sobą, nie jest już ani słabą kobietą, którą można pomiatać, ani również wiecznie zamartwiającą się matką. Postać Carol świetnie pokazuje, jak w świecie Żywych trupów płynna jest granica człowieczeństwa, która z każdym dniem, ba, z każdą godziną przesuwa się powoli w stronę całkowitej obojętności oraz braku uczuć i społecznej świadomości.
W moim odczuciu czwarty odcinek powinien zamknąć ten rozdział w serialu, który polegał na indywidualnym poszukiwaniu katharsis i użalaniu się nad sobą. Bo jak na produkcję, która na pierwszy rzut oka polega na walce grupy osób o przetrwanie, z każdym kolejnym tygodniem ta kolektywność zaznaczana jest coraz słabiej. Cóż, trzeba przyznać scenarzystom jedno: tajemnicza grypa jest idealnym zabiegiem, aby wyraźnie zmniejszyć liczbę bohaterów w serialu. Można mieć nadzieję, że gdy uporają się oni z tym problemem, wszyscy będą mogli zmieścić się w trzech samochodach i ruszyć w nieznane, do kolejnej ciekawej lokalizacji z interesującym i tym razem namacalnym wrogiem.
Poznaj recenzenta
Oskar RogalskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat