„Tut”: miniserial – recenzja
Faraon słynący bardziej z zawartości swego odkrytego ponad 90 lat temu grobowca, niż z życiowych dokonań, doczekał się trzyczęściowego miniserialu. „Tut” to produkcja, na której korzyść przemawiał fakt, iż o życiu Tutanchamona historycy i archeolodzy więcej domyślają się, niż wiedzą na pewno. Scenarzyści mogli zatem puścić wodze fantazji. Niestety, pomysłowi nie byli.
Faraon słynący bardziej z zawartości swego odkrytego ponad 90 lat temu grobowca, niż z życiowych dokonań, doczekał się trzyczęściowego miniserialu. „Tut” to produkcja, na której korzyść przemawiał fakt, iż o życiu Tutanchamona historycy i archeolodzy więcej domyślają się, niż wiedzą na pewno. Scenarzyści mogli zatem puścić wodze fantazji. Niestety, pomysłowi nie byli.
„Tut” to trzyczęściowy miniserial wyprodukowany przez stację Spike i oparty na krótkim życiu Tutanchamona, faraona Egiptu. Około 1332 roku przed naszą erą, Egipt jest najpotężniejszym państwem na świecie, zmaga się jednak z wewnętrznymi kłopotami. Kiedy Echnaton, ojciec Tutanchamona, zostaje otruty przez jednego ze swoich najwierniejszych sług, władzę w państwie przejąć musi jego dziesięcioletni wówczas syn. Z racji tego, że młody faraon to praktycznie jeszcze dziecko, większość ważnych decyzji podejmuje za niego wezyr Aj. Nie podnosi to autorytetu Tutanchamonowi, który przez swych poddanych zaczyna być uznawany za słabego władcę. Aby zapewnić sobie czystej krwi następcę, Tut zmuszony zostaje również do poślubienia swej przyrodniej siostry – Anchesenamon. Dziesięć lat później, kiedy rozpoczynają się już te właściwie dla serialu wydarzenia, młody faraon musi stawić czoła nie tylko pogarszającej się sytuacji w swym państwie, ale również odbudować nadszarpnięty autorytet, umocnić swą pozycję i nie dać się zwieść knującym na każdym kroku przeciwnikom.
„Tut” to serial, który spokojnie mógłby być osadzoną w starożytnych realiach wariacją na temat „Game of Thrones”, albo jeszcze lepiej „House of Cards”. Śmiem bowiem twierdzić, że od czasu gdy do świadomości widzów wkroczył Frank Underwood, zaczęli oni doceniać piękno zawiłych politycznych intryg i nauczyli się śledzić je z zapartym tchem. I właśnie takiej dobrej pałacowej intrygi brakuje scenariuszowi „Tut”. Nie wiedzieć czemu, zamiast skupiać się na walce o władzę, twórcy zajęli się budowaniem mdłego melodramatu przeładowanego banałami. Na tle innych prezentowanych nam seriali, opowieść o Tutcie, jego śmierci, „zmartwychwstaniu” i dążeniach do doczekania się potomka, nie prezentuje się zbyt porywająco. Co bardziej obeznany widz szybko zgadnie, co wydarzy się dalej i jak potoczą się losy bohaterów.
[video-browser playlist="733859" suggest=""]
Nie byłoby tak może, gdyby scenarzyści wypośrodkowali sposób opowiadania tej historii, poświęcając porównywalną ilość czasu problemom politycznym i prywatnym Tutanchamona. Oni jednak skupili się na tych drugich, doprowadzając tym samym do sytuacji, w której w pewnym momencie wydarzenia na linii Anchesenamon – Suhad stają się bardziej istotne niż osoba samego faraona. Przy tych wydarzeniach, próby walki z plagą i wojna z Hurytami schodzą na drugi, a nawet trzeci plan i stają się właściwie tylko zapychaczem mającym zapewnić kolejnym odcinkom odpowiednią długość.
Zauważyć też trzeba, że Tut prezentowany w serialu znacznie różni się od tego opisywanego przez Egiptologów. Tutanchamon, którego szczątki znaleziono w grobowcu, posiadał niewiele cech wspólnych z superbohaterem i raczej ciężko byłoby sprzedać go szerokiej publiczności – chorowity, słaby i podpierający się laską młody wódz raczej nie wyglądałby dobrze na ekranie. Dlatego też w serialu zastępuje go młody, przystojny i wysportowany odpowiednik grany przez Avana Jogię. Młody aktor całkiem nieźle radzi sobie z rolą dojrzewającego do swych obowiązków monarchy, nawet wtedy gdy twórcy raczą nas ujęciami jak z reklam Head & Shoulders. Oczywiście tym co od aktorskiej strony przyciągnie widzów, jest obecność w obsadzie zdobywcy Oscara Bena Kingsleya w roli wezyra Aja. Postać ta jest jedną z najciekawszych w całej produkcji - Aj łączy w sobie lojalność wobec faraona z dużymi ambicjami, każącymi mu za wszelką cenę dążyć do władzy. Bohater grany przez Kingsleya jest jednym z tych, którym nie wiemy, czy ufać czy też nie. Raz zaskarbia sobie naszą przychylność, by za chwilę zupełnie to zniweczyć.
Teoretycznie „Tut” ma wszystko czego można by oczekiwać po podobnym serialu. Jest romans, zdrada, intryga, wojna (a nawet plaga). Niestety, zaprezentowane jest to w dość przeciętny sposób i okraszone sporą ilością banałów, przez co widz raczej nie zapamięta na długo serialu o młodym faraonie.
Poznaj recenzenta
Monika RorógDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat