Tyran: sezon 1, odcinek 1-2 - recenzja
Data premiery w Polsce: 14 sierpnia 2024Tyran to nowa produkcja Hulu, przez którą nie dałem rady przebrnąć. Jakie są przyczyny tej porażki?
Tyran to nowa produkcja Hulu, przez którą nie dałem rady przebrnąć. Jakie są przyczyny tej porażki?
The Tyrant to nowa produkcja Hulu, która swój debiut ma dziś, tj. 14 sierpnia 2024 roku. Nie będę ukrywać, że do sprawdzenia tego tytułu zachęcił mnie zwiastun – zapowiadał ciekawą intrygę i gonitwę za śmiercionośnym superwirusem zapewniającym nadludzkie zdolności. Ten koncept brzmi wyśmienicie. Można było go obudować ciekawymi postaciami i wątkami. Czy to się udało? Od razu odpowiem, że nie.
W chwili premiery udostępniono cały miniserial. Nie przebrnąłem jednak przez całość. Zatrzymałem się po zakończeniu 2. odcinka, który niemiłosiernie mnie wymęczył, znudził i zniechęcił do kontynuowania seansu. Dodam, że są tylko cztery epizody i nie trwają nawet pełnej godziny – to tylko udowadnia, jak mierna jest jakość tej produkcji. Szkoda, bo zwiastun był bardzo atrakcyjny.
Produkcja Hulu nie sprawdza się na żadnym polu. Postaci śmiało można porównać do wizerunków ludzi wyciętych z kartonów. Tyle też mają charakteru. Serial największy nacisk kładzie na postać Jo Yoon-soo i to o niej można najwięcej powiedzieć. Niestety nie są to komplementy. Nie widzę w tym winy młodej aktorki – to głównie problem wadliwego, niedopracowanego i zwyczajnie nudnego scenariusza. Chae Jagyeong jest mrukliwa i agresywna. Trudno jej kibicować. Spędzamy z nią najwięcej czasu ekranowego, ale nie wiemy o niej nic poza tym, że jej ojciec został bestialsko zamordowany. Wiemy również, że cierpi na zaburzenia osobowości i ma "brata bliźniaka". Problem w tym, że nie ma to absolutnie żadnego znaczenia poza paroma dialogami. Z jednej strony może to i lepiej, bo popkultura ma tendencję do łopatologicznego przedstawiania takich problemów, ale z drugiej – po co to w ogóle wprowadzać? W żaden sposób nie definiuje to bohaterki ani na nią nie wpływa. O pozostałych nie jestem w stanie powiedzieć nic. To jedynie pionki w rękach scenarzystów, które czasem mają coś do zrobienia.
Sama intryga nie jest szczególnie interesująca. Na przestrzeni dwóch odcinków nie wydarzyło się wiele. Co gorsza, akcja jest często niezrozumiała. I nie wygląda to na skrzętnie zaplanowane i ukryte, byśmy w końcu mogli odkryć prawdę. Po dwóch odcinkach z czterech nadal nie wiadomo, o co właściwie chodzi. Nie jest też tak, że jest to dobrze zapowiedziane i czeka się z wypiekami na twarzy na jakieś wyjaśnienia. Wszystko jest zaserwowane przez scenarzystów w suchy, obojętny sposób, przez który trudno jest się przejmować fabułą czy losem bohaterów. Przypomina to danie, które zostało niedogotowane, nieprzyprawione i nawet nikomu nie chciało się go ładnie ozdobić, żeby pozorować jakąkolwiek jakość.
Ostatnie stwierdzenie nie jest tylko metaforą. To niestety stan odzwierciedlający wartość wizualną serialu. Produkcja jest brzydka. Może nie paskudna do tego stopnia, że nie da się na nią patrzeć – miewa dobre momenty i ładne ujęcia, ale jest ich zdecydowanie za mało, żeby choćby próbować w ten sposób przykryć niedociągnięcia scenariusza (co pewnemu wielkiemu, hollywoodzkiemu twórcy się często udawało). Niezrozumiała jest też dla mnie decyzja o ucinaniu wielu scen. Jest to stosowane nagminnie dla dramatycznego efektu – zaczyna się akcja, a potem mamy nagłe cięcie i czarny ekran. Widzimy jedynie skutki tego, co się stało. Z jednej strony buduje to napięcie, ale jeśli dzieje się tak ciągle, a widza pozbawia się okazji do obejrzenia jakiejkolwiek akcji, to pozostaje lekki niesmak. Z drugiej strony może jest to swoisty rodzaj litości twórców nad oglądającym, bo kiedy akcja się już pojawia, to bardziej przypomina teledysk lub słynne ujęcie z Liamem Neesonem przeskakującym przez płot przy trzydziestu cięciach. Sceny akcji są słabo nakręcone, poszatkowane. To też dowód na to, że spora ilość krwi i brutalności nie jest receptą na stworzenie dobrej sceny walki. To nie koniec narzekania na warstwę wizualną. Nie chcę zdradzać spoilerów, bo może ktoś postanowi spróbować obejrzeć ten serial, ale na początku 2. odcinka pojawia się pewien stwór stworzony za pomocą efektów specjalnych. Mogę śmiało powiedzieć, że to jedno z najgorszych CGI w ostatnich latach. Przypomniał mi się Flash od CW.
Tyran mnie zmęczył i znudził. Mam poczucie zmarnowanego czasu. Kilka ładnych ujęć, brutalność i dająca z siebie wszystko aktorka w roli Chae Jagyeong to niestety zbyt mało, żeby usprawiedliwić niedopracowany scenariusz, słabo nakręcone sceny akcji, paskudne efekty specjalne i brak charakteru u większości ważnych postaci. Klapa.
Poznaj recenzenta
Wiktor StochmalKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1946, kończy 78 lat
ur. 1963, kończy 61 lat
ur. 1979, kończy 45 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1978, kończy 46 lat