Vaiana: Skarb oceanu – recenzja filmu
Data premiery w Polsce: 25 listopada 2016Disney ponownie udowadnia, że w opowiadaniu bajek dla dzieci nie ma sobie równych.
Disney ponownie udowadnia, że w opowiadaniu bajek dla dzieci nie ma sobie równych.
Twórcy ze studia Myszki Mickey konsekwentnie podążają ścieżką, jaką kilka lat temu wyznaczyli sobie takimi filmami jak Mulan, Brave czy Frozen. W tych filmach głównymi bohaterkami są silne kobiety, które nie potrzebują, by mężczyzna im pomagał. Same biorą los w swoje ręce i ratują sytuację, a czasami nawet świat. Niby mała rzecz, ale skutecznie zerwała z wizerunkiem bezbronnych księżniczek i pięknych młodzieńców pędzącym im na ratunek. Disney szybko zorientował się, że jest zapotrzebowanie na takie produkcje, a ich sukces bardzo szybko przenosi się również na sprzedaż gadżetów z bohaterkami. Niedawno każda mała dziewczynka chciała być przecież Elsą.
W filmie Moana poznajemy księżniczkę Vaianę, nastolatkę, poszukującą potężnego półboga Maui, który ma jej pomóc uratować jej lud i nie tylko. Nie byłaby to bajka Disneya, gdyby podczas podróży bohaterowie nie przeszli przemiany i nie nauczyli się kilku ważnych rzeczy na temat życia, współpracy i przyjaźni.
Podobnie jak to było w Zootopia mamy parę bohaterów będących swoimi przeciwieństwami. Vaiana to niepoprawna marzycielka wierząca, że wszystko jest możliwe. Chce pomóc każdemu, nie zważając na swoje bezpieczeństwo. Maui natomiast to zapatrzony w siebie egoista podziwiający własną muskulaturę i tatuaże. Jedyne, co go interesuje, to uwielbienie ze strony każdego z jego otoczenia. Nie chce z siebie nic dać tylko cały czas brać. Starcie tych dwóch charakterów to przyczyna prawie wszystkich zabawnych sytuacji, jakie zobaczymy na ekranie.
Podczas swojej podróży bohaterowie napotkają wiele dziwnych postaci, jak choćby ogromne kraby czy kokosowych piratów, którzy do złudzenia przypominają gang rodem z Mad Max: Fury Road. Zresztą Disney zawsze miał dar do tworzenia światów, które przerażały i bawiły jednocześnie.
Moana została fenomenalnie zrealizowana pod względem wizualnym i muzycznym. Już zdążyłem się pogodzić z tym, że tradycyjnie rysowana animacja została złożona do grobu, a jej miejsce na stałe zajęła już ta wykonana za pomocą komputera. W przypadku tego filmu nawet przez chwilę mi to nie przeszkadzało. Malowniczy błękit wody i egzotyka wysp urzekają. Jestem też przekonany, że główną piosenka How Far I’ll GO w wykonaniu Alessia Cara w przyszłym roku zostanie nagrodzona Oscarem. By być fair, muszę przyznać, że polska wersja zatytułowana Pół kroku stąd wykonana przez Natalię Nykiel nie ustępuje dużo wersji angielskiej.
Fajnym zabiegiem jest także sposób wykonania postaci, które w jakiś sposób nawiązują do aktorów podkładających pod nie głosy. Na przykład Maui jest bardzo zbliżony do Dwayne’a Johnsona. Ciekawe, czy cechy charakteru też od niego zapożyczył.
Podoba mi się też pomysł wykorzystania polskich kabareciarzy do robienia dubbingu. Igor Kwiatkowski z Kabaretu Paranienormalni idealnie sprawdza się jako półbóg Maui. Tak samo uśmiałem się, gdy przerośnięty krab przemówił głosem Macieja Maleńczuka. Disney wie ,jak zrobić profesjonalny dubbing, który nie drażni widzów.
Na Moana będziecie dobrze bawić się zarówno sami, jak i z dziećmi. To jedna z tych uniwersalnych opowieści, która bawi wszystkich.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Dawid MuszyńskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat