W pułapce konwencji
Piąty sezon Czasu honoru miał jakiś fabularny sens i cel, przez co można było oglądać go z zainteresowaniem. W szóstym kompletnie tego nie czuć, a wszystko wydaje się niezwykle wymuszone.
Piąty sezon Czasu honoru miał jakiś fabularny sens i cel, przez co można było oglądać go z zainteresowaniem. W szóstym kompletnie tego nie czuć, a wszystko wydaje się niezwykle wymuszone.
Najbardziej negatywne odczucia wywołuje wątek Władka i Michała. Jesteśmy tutaj świadkami okropnej niekonsekwencji scenariuszowej, czego efektem są irracjonalne decyzje bohaterów. Najpierw Władek z groźbą w głosie mówi, by Michał nie mieszał w to wszystko matki. W następnej scenie Michał prosi ją o informacje. Koniec końców w trzeciej scenie razem jednym głosem chcą, by wprowadziła Michała do szpitala. Nie oczekuję po Czasie honoru głębokiej analizy osobowości ludzi tamtego okresu, ale to jest delikatna przesada i kompletny chaos. Gdyby chociaż przekonanie matki do współpracy rozegrane zostało w jakiś sensowny sposób... Niestety jest to powierzchowne, puste i okropnie naciągane przez całą sprzeczność w zachowaniu Władka i Michała.
W Wielkiej Brytanii fabuła głównie skupia się na Bronku i jego fanatycznie absurdalnym dążeniu do zabicia konfidenta. Próba zabójstwa z poprzedniego odcinka była niedorzeczna i takie też są kolejne kroki bohatera, który zachowuje się jak skończony półgłówek, a nie doświadczony żołnierz polskiego podziemia. Widzimy, że twórcy chcą zrobić z pogoni za zdrajcą jeden z przewodnich wątków tego sezonu. Na razie jest on jednak prowadzony bardzo słabo - brak jest sensownych pomysłów, a realizacja stoi na niskim poziomie. Gdzie jest ten Czas honoru, który poprzez prostotę potrafił tworzyć ciekawą historię i postacie?
[video-browser playlist="635240" suggest=""]
W drugim odcinku mam spory problem z naszymi bohaterami. Twórcy wpadają w pułapkę własnej konwencji, tworząc wszelkie charakterystyki w sposób za bardzo powierzchowny. Tylko że w tym przypadku jest to strzał w stopę, bo stawia Władka, Bronka i Michała w złym świetle. Rozumiem miłość do ojczyzny i chęć walki, ale widzimy fanatyków, którzy dążą do celu w sposób okropnie irracjonalny. Gdzie jakiś dylemat Bronka, dla którego ważniejsza jest pogoń za zdrajcą od rzekomej miłości jego życia? Gdzie sprzeczności w uczuciach Michała, który musi pozostawić Celinę? Czy dla scenarzystów tego serialu dodanie odrobiny moralnego dylematu w tak istotnych scenach to naprawdę tak trudne zadanie? Takim sposobem widzimy, że ojczyzna jest najważniejsza i nic poza nią się nie liczy. Wierzę w uczucia patriotyzmu tych osób, ale nie w to, że przychodziły one bez pomyślunku i żadnych wewnętrznych rozterek.
W miarę interesujący jest wątek Reinera i Celiny, którzy są zmuszeni współpracować. W tym wszystkim ciekawi mnie tak naprawdę jedna rzecz - czy Reiner w istocie jest tak łatwowierny i zaufa ofercie Anglików? Liczę, że motyw poprowadzony będzie w ciekawszy sposób i uda się wplątać kilka zwrotów akcji.
Piąty sezon rozgrywający się tuż po wojnie miał sens. Zderzenie bohaterów z nową rzeczywistością było interesujące. O szóstym sezonie nie mogę jednak niczego dobrego powiedzieć. Wszystko wydaje się przedłużane na siłę i bez żadnego pomysłu.
Źródło: fot. Marta Gostkiewicz
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat