Walker: sezon 2, odcinek 7 - recenzja
Data premiery w Polsce: 5 września 2023Walker to przedziwny serial, bo pomimo absurdów i głupot to nadal dobrze się ogląda.
Walker to przedziwny serial, bo pomimo absurdów i głupot to nadal dobrze się ogląda.
Walker: Strażnik Teksasu bez Micki nie jest już tym samym serialem. Lindsey Morgan gwarantowała jakość i emocje, więc jej brak po odejściu z obsady jest niestety odczuwalny. A dla serialu, który pod kątem fabularnym, scenariuszowym i realizatorskim ma multum problemów, to dodatkowy kłopot. Nowy odcinek nie zrobił nic, aby tę lukę czymś wypełnić, a to też może zniechęcić widzów do dalszego śledzenia losów bohaterów. Tutaj trzeba szybko działać, bo ten serial potrzebuje świeżej krwi.
Po wydarzeniach z 6. odcinka twórcy uderzają w dramatyczne tony w kwestii Liama. Scenarzyści mają określone i nawet czasem niezłe pomysły, ale na tym się kończy, bo gdy przychodzi do ich rozpisania, wszystko staje się płytkie, głupie i - za często! - absurdalne. Taki jest też wątek Liama, który popada w skrajności, jest pusty emocjonalnie i po prostu przesadzony. Znamy motywacje bohatera i wiemy, co go trapi, ale jego zachowanie, decyzje i reakcje to wszystko, co jest złe w tym serialu. Brak temu autentyczności, sensu, przemyślenia i dopracowania, by widz mógł zrozumieć to na poziomie emocjonalnym, gdy na fabularnym wszystko kuleje.
Lepiej wypadają wątki młodzieży. Wspólne sceny Cordella z córką mają w sobie urok i odpowiedni ładunek emocjonalny. Twórcy bardzo chcą, aby Walker był wyjątkowym serialem obyczajowym, ale w żadnym aspekcie nie udaje im się wejść przynajmniej na poprawny poziom. To samo przecież jest w wątku syna Walkera czy konfliktu z rodziną sąsiadów. Niby wszystkie klocki wpadają na swoje miejsce, ale scenarzyści nie dostrzegają miałkości wątków i trywialności obyczajowych elementów. Nie mam nic do samego motyw, bo Walker mógłby być przyjemnym serialem, gdyby to wszystko miało jakość.
Przejdźmy teraz do finałowej sceny. Pojedynek kapitana Jamesa z zamachowcem to popis nie tyle scenariuszowej niefrasobliwości, co reżyserskiej głupoty. Odbywa się przed domem Treya, który przynajmniej raz na odcinek wspomina, że trzy razy był na misjach wojskowych w Afganistanie. Co widzimy? James dostaje kulkę, a ten niby twardy weteran najpierw się skrywa, a później wydziera się jak głupiec: "kapitanie, kapitanie!". Nie wiem, czy w ostatnich latach widziałem bardziej niedorzeczną scenę. Jeśli twórcy czymś takim chcą budować emocje i oczekiwanie na kolejny odcinek, to nic dziwnego, że jakościowo jest tak źle.
Walker to zły serial. Nic tego nie zmienia w 2. sezonie. Twórcy nie wyciągnęli żadnych wniosków. Dziwnym trafem jednak dobrze wpisuje się w koncepcję tak zwanego guilty pleasure. Mam świadomość istnienia wad, o których w recenzji muszę napisać, ale to nie zaprzecza faktowi, że przyjemnie i dobrze się to ogląda. Zastanawiacie się jednak, czy oglądałbym ten serial, gdybym nie musiał go recenzować? Nie. I pewnie nikomu bym go nie polecił.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1971, kończy 53 lat
ur. 1986, kończy 38 lat
ur. 1985, kończy 39 lat
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1978, kończy 46 lat