WandaVision: odcinek 1 i 2 - recenzja
Data premiery w Polsce: 23 listopada 2024WandaVision, pierwszy serial MCU stworzony przez Marvel Studios dla platformy Disney+, już na ekranach. Oceniam pierwsze 2 odcinki bez spoilerów.
WandaVision, pierwszy serial MCU stworzony przez Marvel Studios dla platformy Disney+, już na ekranach. Oceniam pierwsze 2 odcinki bez spoilerów.
Przygoda z pierwszymi odcinkami WandaVision to na pewno doświadczenie dość nietypowe dla każdego fana filmów MCU ze stajni Marvel Studios. Jac Shaeffer, Matt Shakman i Kevin Feige bawią się formą, tworząc coś niesłychanie wyjątkowego. W pierwszych odcinkach mamy czarno-biały sitcom nawiązujący do klasyków gatunku jak Dick Van Dyke Show oraz I Dream of Jeannie, czyli produkcji z lat 60. Imponuje podejście do tworzenia najmniejszych detali scenograficznych, kostiumów, pomysłowych czołówek, zabawnych reklam (wielu będzie chciało toster Starka!), dialogów w scenariuszu żywcem wyjętym z tamtych lat. Jednocześnie nie mamy wątpliwości, że wszystko osadzone jest w świecie Avengers. To jest naprawdę dziwna mieszanka, w której każdy element wpada na swoje miejsce i jest idealnie dopasowany. Słusznie mówili ci, którzy okrzyknęli pierwsze odcinki WandaVision hołdem dla telewizji. Na poziomie emocjonalnym trafia to w punkt bardziej, niż można by oczekiwać.
WandaVision - galeria
Każdy, kto chodził do kina na filmy o Avengers, oczekuje określonej konwencji, widowiska, humoru i efektów specjalnych. Być może w WandaVision w końcu to dostaniemy (w końcu serial ma 150 mln dolarów budżetu), jednak jak na razie musimy podejść do tego zupełnie inaczej – otóż zamiast ogranej formuły i naparzanki, dostajemy coś świeżego, zupełnie innego. To może być problem dla tych, do których ta specyficzność nie trafi i którzy – mówiąc potocznie – "odbiją się" od tego serialu. Marvel Studios podejmuje gigantyczne ryzyko, stawiając na formę, aktorów i tajemnicę. Pierwsze odcinki nie udzielają odpowiedzi na pytania, jedynie łechtają ciekawość i dają do zrozumienia, że forma sitcomu nie jest przypadkowa, a fabularnie istotna. Do tego tempo jest bardzo wolne. Intrygująco jest zwłaszcza w momentach, w których następują pełne napięcia "zgrzyty", a idylliczna historia zaczyna pokazywać ukryte, mroczne i wiele sugerujące oblicze. Po tych odcinkach można odczuć, że coś tutaj nie gra i nie jest to bynajmniej tylko zabawa formą. Ba, trudno nawet orzec, czy na pewno to, co widzimy, jest efektem działania Wandy Maximoff. Znany ze zwiastunów sygnał z pytaniem: "Wanda, kto ci to robi?", zmusza do myślenia, zaś ostatnia scena pierwszego odcinka jedynie wywołuje konsternację. To właśnie stanowi sedno tego serialu – niby sitcom, zabawa formą z pełnym uroku humorem, ale odcinki wymagają od widza totalnego skupienia i zwracania uwagi na najmniejsze detale, mogące sugerować odpowiedzi na ciągle pojawiające pytania. Siłą rzeczy zaczyna to angażować na innym poziomie niż filmy Marvela. Można powiedzieć, że to trudna i wymagająca rozrywka w stylu komiksowego Legionu. WandaVision na razie opiera się na sitcomie, więc mamy lekkość, humor i dziwaczne wydarzenia osadzone w konwencji i dopasowane do czasów produkcji danego serialu. Jakimś cudem Feige i spółka osiągnęli dziwny balans pomiędzy rozrywkowym charakterem MCU a czymś więcej, co będzie wciągać na poziomie emocjonalnym i intelektualnym, a nie tylko bawić efektami specjalnymi.
Dzięki konwencji "efektami specjalnymi" WandaVision stają się Elizabeth Olsen i Paul Bettany. Tak jak przy filmach Marvela ekscytujemy się widowiskiem, walkami i bojem ze złem wywołującym duże emocje, tak w tych odcinkach podziwiamy po prostu aktorów, świetnie czujących sytuację, w której się znaleźli. Przyznam, że oglądając filmy, nigdy zbyt mocno nie odczułem, by Vision i Wanda tak do siebie pasowali. Nie były to też najbardziej interesujące postaci z kinowych herosów. Być może dlatego, że mamy ich tam coraz więcej i nie ma czasu, by niektóre wątki wybrzmiały, a aktorzy pokazali coś więcej. WandaVision to zmienia, bo przede wszystkim daje pole do popisu dla Olsen i Bettany'ego – idealnie czują konwencję, wyraźnie świetnie się bawią, a specyficzne dialogi, które wygłaszają, mają wiele uroku. Najważniejsze jednak, że to właśnie w tych dwóch odcinkach czuć chemię pomiędzy aktorami, którzy pozwalają uwierzyć w autentyczność uczucia postaci.
Biorąc pod uwagę to, co napisałem wcześniej: WandaVision wymaga skupienia uwagi na detalach. Wszystko więc wskazuje na to, że postać Agnes grana przez Kathryn Hahn będzie istotna w tym równaniu. Trudno powiedzieć o niej coś więcej bez spoilerów, poza tym, że jest w 100% wyjęta z lat 60., z seriali komediowych tej epoki. Zarazem jednak wyróżnia się na tle pozostałych zwyczajnych postaci. Biorąc pod uwagę myśl, że wszystko tu może mieć znaczenie, pojawianie się jej w istotnych momentach wzbudza ciekawość. Niewątpliwie Hahn, podobnie jak duet Bettany i Olsen, dobrze wczuła się w obraną konwencję.
Pierwsze dwa odcinki WandaVision to przede wszystkim świeża, zabawna i nietypowa rozrywka. Powrót MCU na ekrany po ponad rocznej przerwie przypomina, że Marvel Studios zna widzów i potrafi dawać im ciągle coś nowego – coś, czego nie oczekiwali, a może im się spodobać. Istotne będzie jednak ustawienie swoich oczekiwań na innym poziomie, bo na razie mamy wyjątkową zabawę formą z wyraźnymi sugestiami, że to wszystko ma większe znaczenie.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1981, kończy 43 lat
ur. 1977, kończy 47 lat
ur. 1966, kończy 58 lat
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1992, kończy 32 lat