Watchmen: sezon 1, odcinek 2 - 3 - recenzja
Premierowy odcinek Watchmen wzbudził mieszane uczucia wśród widzów. Na szczęście dwa kolejne epizody pozwalają nam lepiej zrozumieć ten specyficzny, alternatywny świat stworzony przez Damona Lindelofa i poczuć atmosferę komiksu. A niepoślednią rolę w tej poprawie odegrała świetna Jean Smart. Oceniam.
Premierowy odcinek Watchmen wzbudził mieszane uczucia wśród widzów. Na szczęście dwa kolejne epizody pozwalają nam lepiej zrozumieć ten specyficzny, alternatywny świat stworzony przez Damona Lindelofa i poczuć atmosferę komiksu. A niepoślednią rolę w tej poprawie odegrała świetna Jean Smart. Oceniam.
Pierwszy odcinek Watchmen nie spotkał się z sympatią widzów. Zderzenie z alternatywną i dość kontrowersyjną rzeczywistością wykreowaną przez Lindelofa mogło wielu zniechęcić do dalszego eksplorowania tego świata. Przyznam, że też z początku nie przypadł mi do gustu. Ale gdy już minie pierwszy szok i obejrzy się dwa kolejne epizody okazuje się, że nie warto skreślać zbyt pochopnie tego serialu, ponieważ remix filmu i komiksu zaczyna nieźle działać, wzbudzając zainteresowanie.
W drugim odcinku Watchmen dalej śledzimy poczynania Angeli, która prowadzi prywatne śledztwo w sprawie tajemniczego Willa. Łatwo można było się domyślić, jaką informację uzyska po przebadaniu DNA. To było sztampowe zagranie twórców, a rozczarowujące dla widzów, którzy liczą na większą pomysłowość z ich stron. W każdym razie dziadek głównej bohaterki to całkiem zagadkowa postać, bo jednak ciekawi, jaką rolę odegrał w śmierci Judda Crawforda. O powieszenie szefa policji trudno go podejrzewać, ale ważniejsze jest to, że mamy do czynienia z większą intrygą. I niech to będzie nasz punkt zaczepienia w Strażnikach, dla którego warto kontynuować przygodę z serialem.
Dzięki śledztwu Angeli w sprawie Willa mogliśmy też troszkę lepiej poznać ten świat, w którym się obracamy i to w miarę przystępny sposób. Centrum Dziedzictwa Kultury przybliżyło alternatywną dla nas historię, podobnie jak brutalny film o Zakapturzonej Sprawiedliwości. Z kolei zamieszki w Nixonville dobrze nakreślają nastroje, jakie panują w kraju. Szkoda tylko, że w tym przypadku sceny wypadły mało przekonująco i drętwo. Fajnym gadżetem świadczącym o zaawansowanej technologii były okrągłe gogle Angeli, dzięki którym wzrok przenikał przez ściany, a do tego sympatycznie nawiązywały do Nocnego Puchacza. Natomiast klanowe znalezisko w domu Crawforda nieco zaskakuje. Po pierwszym odcinku mieliśmy go za pozytywnego bohatera, a retrospekcje z Białej Nocy ugruntowały to przekonanie. Swoją drogą w tych wydarzeniach bardzo gwałtownie zmieniła się atmosfera ze świątecznej w pełną dramaturgii walkę o życie, co przyniosło sporo emocji. Jednak teraz twórcy zasiali sporo wątpliwości, co do Crawforda. Szkoda tylko, że ta kwestia jak na razie powoduje jedynie obojętność, ponieważ zbyt szybko odkrywamy „trupy z szafy”, aby miały te rewelacje ekscytować.
Z kolei trzeci odcinek należał zdecydowanie do Jean Smart, która wykreowała twardą, bystrą i bezkompromisową bohaterkę. Już otwierające sceny z napadem i zatrzymaniem mściciela, który wyglądał jak Batman, mogły się podobać, zachęcając do dalszego oglądania. Zresztą cały epizod kręcił się wokół żartu opowiadanego przez Laurie w budce, w której można zostawić wiadomość Dr. Manhattanowi. Zresztą to świetny motyw, aby spoić komiks z serialem i przypomnieć, że to kontynuacja Watchmen. Trzeba przyznać, że dowcip Laurie był doskonały. Nie tylko nawiązywał do historii Nocnego Puchacza, Ozymandiasza i dr Manhattana, ale też po prostu bawił niespodziewanym zwrotem akcji w końcówce. Natomiast Smart zadbała o to, aby ten żart do samego końca trzymał w napięciu. Tak, żeby nie uronić ani jednego słowa. Z przekąsem można powiedzieć, że dowcip się udał, jak na córkę Komedianta przystało. W końcu używa nazwiska Blake, co również miło odnosi się do Watchmen.
W trzecim odcinku nie brakowało emocjonujących wydarzeń ze względu na zamach podczas pogrzebu. Laurie i Angela działały instynktownie, niekonwencjonalnie i bez wahania. Po prostu po superbohatersku. Spotkały się dwa silne charaktery, co napędza ich przenikliwą relację. Jednak o ile Regina King bardzo solidnie gra Siostrę Noc, tak Smart przyćmiła ją w mgnieniu oka. Mimo to, aż chce się, aby obie panie częściej pojawiały się razem na ekranie, bo tworzą wyrazisty i wybuchowy duet. Zapewne będziemy mieć ku temu jeszcze okazję, ponieważ uprowadzony w stylu ufoludków samochód Angeli spadł pod same stopy Laurie. Obie sytuacje z porwanym auta wyglądały zabawnie, ale dopiero w dalszej części sezonu przekonamy się, komu będzie do śmiechu.
Oderwany od reszty historii wydaje się wątek z Jeremym Ironsem. Do trzeciego odcinka tożsamość tej postaci była owiana tajemnicą, ale nie była trudna do odgadnięcia. Przez moment można było nawet sądzić, że to dr Manhattan, który nauczył się przybierać ludzką formę, gdy tak podejrzanie zbyt gorliwie zaprzeczali temu pozostali bohaterowie. Jednak przeczucie nikogo nie zmyliło, że to podstarzały Adrian Veidt. Jego strój Ozymandiasza nie pozostawia ku temu żadnych wątpliwości. O ile upewniliśmy się, co do tego, kim jest, to miejsce, w którym się znajduje, wciąż pozostaje zagadką. Do tego jest dziwne, ponieważ żyją w nim bizony, pomidory rosną na drzewie i strzeże go niejaki Gajowy. To intrygujące.
Przy pozostałych wątkach ten z Adrianem prezentuje się dość niepoważnie, ale ma w sobie coś przykuwającego uwagę. Przedstawienie, które opowiadało o powstaniu dr. Manhattana było przyjemnym nawiązaniem do Strażników. W pewnym momencie przybrało szokujący i makabryczny obrót, gdy Pan Phillips usmażył się w komorze. Ale okazało się, że mamy do czynienia z klonami, co zaskakiwało, a także wyjaśniało mechaniczne zachowanie służby. Dlatego też, gdy Pan Phillips zamroził się w skafandrze, jego śmierć już nie wywoływała nerwowych reakcji. Jednak wygląda na to, że Adrian obmyśla plan ucieczki, co może przynieść kolejne dziwne wydarzenia i zwroty akcji.
Watchmen powoli się rozkręca, choć do pełnej satysfakcji wciąż wiele brakuje. Szczególnie pod względem fabuły, o której trudno powiedzieć, że jest wciągająca czy pasjonująca. Na razie serial ciągną znakomici aktorzy: Regina King, Jean Smart, Jeremy Irons czy Don Johnson. Cieszą również coraz liczniejsze nawiązania i easter eggi do komiksu i filmu, które pozwalają uwierzyć w kontynuację tej historii. Nie zawsze są one wprost przytoczone, bo czasem trzeba je wyłuskać z wypowiedzi bohaterów, przyjrzeć się tłu sceny lub wsłuchać się w melodie, co sprawia dodatkową frajdę w wyszukiwaniu ich. Po pierwszym odcinku byłam sceptycznie nastawiona do Watchmen, ale teraz serial powoli przekonuje mnie do siebie, że warto dać mu jeszcze szansę. Do czego serdecznie zachęcam!
[adTracking ad="07358cf6-fe40-43ba-a4b8-8a49664533fa"]
[/adTracking]
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Magda MuszyńskaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat