Welcome to Sweden – recenzja serialu
Welcome to Sweden jest pogodnym, konwencjonalnym serialem komediowym z elementami obyczajowymi. Momentami balansuje na granicy poprawności politycznej, jednak nie ma mowy tutaj o jakiejkolwiek ostrej satyrze czy obrazoburczym poczuciu humoru. Welcome to Sweden sprawdza się idealnie jako niezobowiązujący odmóżdżacz, przy którym przyjemnie jest się zrelaksować.
Welcome to Sweden jest pogodnym, konwencjonalnym serialem komediowym z elementami obyczajowymi. Momentami balansuje na granicy poprawności politycznej, jednak nie ma mowy tutaj o jakiejkolwiek ostrej satyrze czy obrazoburczym poczuciu humoru. Welcome to Sweden sprawdza się idealnie jako niezobowiązujący odmóżdżacz, przy którym przyjemnie jest się zrelaksować.
Welcome to Sweden to koprodukcja szwedzko-amerykańska. Emitowana była między innymi na stacji NBC. Składa się z dwóch dziesięcioodcinkowych sezonów. Niestety, w połowie drugiej serii zapadła decyzja o anulowaniu formatu. Twórcą serialu jest komediant Greg Poehler, który fabułę swojego dzieła oparł na własnych doświadczeniach.
Bruce jest wziętym nowojorskim księgowym. Wśród jego klientów można znaleźć wiele osób z amerykańskich wyższych sfer, w tym paru całkiem sławnych celebrytów. Pewnego dnia spotyka piękną Szwedkę Emmę, w której zakochuje się bez pamięci. Bruce pod wpływem wielkiej miłości postanawia zostawić całe dotychczasowe życie i razem ze swoją oblubienicą przenieść się do Sztokholmu. Serial rozpoczyna się w momencie, gdy księgowy rzuca dochodową pracę i ochoczo rusza do Szwecji.
Fabuła poszczególnych odcinków Welcome to Sweden skupia się na pokazywaniu różnic kulturowych między Amerykanami a Szwedami. Bruce ma bardzo duże problemy z przystosowaniem się do nowej rzeczywistości. Mimo że oba kraje są bardzo mocno zaawansowanymi społecznościami, dysproporcje kulturowe są (według twórców serialu) znaczące. Nie mówimy tutaj o barierze językowej, bo powszechnie wiadomo, że Skandynawowie biegle posługują się językiem angielskim. Bruce w pierwszych odcinkach ma problemy praktycznie ze wszystkim. Nie potrafi odnaleźć wspólnego języka z rodzicami swojej dziewczyny, gubi się wśród przepisów prawnych obowiązujących w Szwecji, a znalezienie właściwiej pracy to dla niego prawdziwa katorga. Największe kłopoty sprawia mu jednak zrozumienie obyczajów i sposobu myślenia autochtonów. Jego zmagania z przeciwnościami losu generują oczywiście całą masę komicznych sytuacji. Co krok zalicza większe lub mniejsze wpadki, a otoczenie wcale nie ułatwia mu życia. Na swojej drodze spotyka nawet pewnego Irakijczyka, który darzy szczerą nienawiścią Amerykanów. Bruce, szukając przyjaciela, wprowadza go w błąd, mówiąc, że pochodzi z… Kanady. Jak łatwo się domyśleć, wynika z tego wiele przezabawnych motywów.
W roli głównej wystąpił Greg Poehler, który jest również twórcą formatu. Jako doświadczony stand-uper radzi sobie doskonale w roli bohatera zagubionego w innej rzeczywistości. W rolę Emmy wciela się szwedzka aktorka Josephine Bornebusch. Nie jest ona może wybitną artystką, jednak bardzo przyjemnie się ją ogląda ze względu na typową skandynawską urodę. W głównej obsadzie mamy też prawdziwą gwiazdę. W rolę matki Emmy wciela się doświadczona aktorka Lena Olin, znana z wielu amerykańskich i europejskich superprodukcji. Warto też wspomnieć, że w serialu zobaczymy kilku znanych celebrytów odgrywających samych siebie. W pierwszym sezonie pojawia się między innymi Will Ferell, Gene Simmons i jeden z muzyków słynnej Abby.
Oprócz pojawienia się licznych wątków stricte komediowych, Welcome to Sweden obfituje również w motywy obyczajowe. Większość z nich związana jest ze sprawami rodzinnymi. Zarówno Emma, jak i Bruce mają dość specyficznych rodziców. Trudno powiedzieć czemu, ale nie pochwalają oni związku między swoimi dziećmi. Ojciec Amerykanina zarzuca synowi zmarnowanie kariery, natomiast matka Emmy czuje dużą antypatię do chłopaka córki. Działania staruszków wpływają negatywnie na związek dwojga zakochanych, którzy i tak nie mają lekko. W jednym z odcinków Bruce decyduje się nawet wrócić do Stanów Zjednoczonych. Tęsknota za Emmą jednak zwycięża i bohaterowie bardzo szybko wracają do siebie.
Jakie są słabe strony Welcome to Sweden? Przede wszystkim humor nie zawsze jest wysokich lotów. Niestety podczas seansu obu sezonów śmiałem się do rozpuku tylko kilka razy. Większość gagów przyprawia o serdeczny uśmiech i wprawia w pozytywny nastrój. Nic więcej. Nie ma tu efektu szalonej jazdy bez trzymanki, którą serwuje nam wiele współczesnych sitcomów. Poza tym w poszczególnych odcinkach pojawiają się zupełnie nieśmieszne dłużyzny, kiedy to bohaterowie rozwiązują swoje problemy obyczajowe. Zdarza się niestety też tak, że Greg Poehler mimo wielkich starań jest po prostu mało zabawny.
Warto też wspomnieć, że serial ten jest bardzo przyjemną reklamą Szwecji. Mimo że pewne skandynawskie motywy pokazane są w sposób satyryczny i lekko prześmiewczy, to całość sprawia bardzo sympatyczne wrażenie. Szwecja przedstawiona jest tutaj jako miejsce bardzo liberalne, pełne otwartych, serdecznych ludzi. Piękne okoliczności przyrody i urokliwy Sztokholm tylko potęgują pozytywne wrażenie.
Welcome to Sweden to serial, który warto zobaczyć, gdy za oknem aura nie rozpieszcza i na dodatek towarzyszy nam podły nastrój. Jest to jedna z tych produkcji komediowych, która nie obraża nikogo, skupiając się na tym, co pozytywne w życiu. Ja osobiście, nie będąc fanem sitcomów, bawiłem się na tej produkcji całkiem nieźle. Polecam przede wszystkim tym, którzy po ciężkim dniu potrzebują jakiejś krótkiej, niezobowiązującej formy telewizyjnej, aby się zrelaksować.
Źródło: zdjęcie główne: IMDB
Poznaj recenzenta
Wiktor FiszDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat