Wiedźmin: sezon 1, odcinek 4 - recenzja spoilerowa
Data premiery w Polsce: 20 grudnia 2019Wiedźmin czasem wydaje się serialem nierównym pod kątem równowagi pomiędzy wątkami. 4. odcinek pokazuje kilka problematycznych kwestii dla osób nieznających książek i gier.
Wiedźmin czasem wydaje się serialem nierównym pod kątem równowagi pomiędzy wątkami. 4. odcinek pokazuje kilka problematycznych kwestii dla osób nieznających książek i gier.
Wiedźmin ma w tym odcinku spory problem z wątkiem Ciri w Brokilonie, który jest przeraźliwe nudny i oczywisty. Wolne tempo tej historii oraz jej straszliwa przewidywalność nie budują większych emocji. Ciri staje przed wyborem pozostania tutaj lub odejścia, a zasadniczo nawet jako widz nie znający opowiadań, wiem, że w tym aspekcie jest możliwy tylko jeden scenariusz. Z tego też powodu trudno się emocjonować wątkiem Ciri, gdy sprawia on wrażenie zapychacza ciekawszych historii. Szczególnie, że driady pod względem kostiumowym i charakterologicznym nie pozostawiają najlepszego wrażenia, a cały magiczny Brokilon wydaje się jakiś pusty i nijaki. Zdecydowanie brakuje w tym wątku pazura i dynamiki, by potraktować go jako równorzędną historię dla Yennefer i Geralta.
Mam również spory problem z wątkiem Yennefer, która przecież do tej pory jest kształtowana widzom jako potężna czarodziejka. Gdy jednak dochodzi do ataku asasyna z zabójczym stworem, nie dostajemy na to dowodu. Yennefer nie potrafi nic zrobić poza wyczarowaniem teleportu i ucieczką, a to jest rozczarowujące. Jedna z głównych bohaterek, pozornie czarodziejka z wielką mocą, jest praktycznie bezbronna. Trudno zaakceptować taką decyzję po tym, co dowiedzieliśmy się o Yennefer w poprzednich odcinkach. Do tego ten wątek wyraźnie sugeruje cięcia budżetowe - choćby podczas pierwszego ataku na powóz, gdzie nie widzimy, kto zabija. Nie uwierzę, że to nie zostałoby pokazane, gdyby Netflix wydał na ten serial więcej pieniędzy. Oczywiście są w tym wszystkim jakieś zalety - ot skoki po różnych lokacjach, decyzja Yen o zlekceważenie bezpieczeństwa podopiecznej i jej mimo wszystko odważna decyzja o próbie uratowania niemowlaka. Jednak to za mało, by zmienić ten niedosyt, jakie pozostaje przez brak klarowności wokół potęgi czarodziejki.
Geralt i Jaskier to kapitalny duet. Chemia pomiędzy aktorami działa wyśmienicie i chciałoby się częściej ich oglądać na ekranie. Przez to też często jest zabawnie, gdy Jaskier robi za PR-owca Wiedźmina, czy gdy razem idą na ucztę do Cintry. Ta przyjaźń jest jedną z mocniejszych zalet pierwszego sezonu. Zaś cały wątek Cintry to najlepsza część tego odcinka, która pozwala wybrzmieć również postaciom drugoplanowym jak Myszowór oraz najbardziej królowej Calanthe. Jodhi May nadaje jej charyzmy, emocji i wielu innych wyrazistych cech, które tworzą pełnokrwistą postać nadającą tempa temu odcinkowi. Jej relacja z córką, próby przekonania Geralta do zrobienia tego, co ona sobie życzy i ostatecznie reakcja na Jeża z Eldenwaldu to mocne akcenty, które zdecydowanie zwiększają ocenę odcinka.
Cała kwestia Jeża wywołuje sporo emocje i proponuje widzom dawkę akcji. Chaos w bitce na uczcie pasuje jak ulał, a wejście Geralta, choć spodziewane, jest na tyle efektowne, że można je zaliczyć na plus. Oczywiście widzimy, jak Henry Cavill świetnie wymachuje mieczem, więc dostajemy rzecz satysfakcjonującą oczekiwania. Próba zabicia Jeża przez Calanthe jakoś nieszczególnie zaskoczyła, ale reakcja jej córki Pavetty i to, co później ma miejsce, jest zagadką. Gdy widz nie zna książek, nie ma zielonego pojęcia co tak naprawdę się dzieje - dlaczego wokół Pavetty stworzył się jakiś wir, w którym kręciła się w kółko i bez większego sensu z Jeżem? Tego typu detale, pomimo naprawdę klimatycznej realizacji danej sceny mogą wzbudzić konsternację, bo choć nie wszystko trzeba tłumaczyć, w przypadku serialu wprowadzającego widzów w świat fantasy, takie detale są kluczowe, by ich w to wciągać.
Nie brak w tym też humoru, bo gdy znów pojawia się prawo niespodzianki pod koniec odcinka, komediowe wyczucie jest wręcz perfekcyjne, gdy wiemy, że Geralt wpakował się w tarapaty łącząc swoje przeznaczenie z Ciri. Ten soczysty wulgaryzm w tym momencie to strzał w dziesiątkę, który bawi i pokazuje humorystyczną siłę tego świata.
Wiedźmin czasem mnie zastanawia, bo patrząc z perspektywy czasu kilku tygodni (tyle minęło od kiedy widziałem ten odcinek) zdałem sobie sprawę, że pamiętam jedynie wątek z ucztą w Cintrze z Jeżem. To pokazuje pewien problem tego odcinka, który choć klimatyczną akcją z Geraltem wiele nadrabia, pozostałymi wątkami obniża loty. Ta nierówność w tym przypadku pozostawia z mieszanymi odczuciami.
Źródło: zdjęcie główne: Netflix
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1969, kończy 55 lat
ur. 1964, kończy 60 lat
ur. 1973, kończy 51 lat
ur. 1977, kończy 47 lat