Wielki powrót prawdziwej grozy
Data premiery w Polsce: 23 listopada 2012W dobie obrazów, w których krew leje się strumieniami, a oderwane kończyny wirują dookoła w szalonym tańcu, większość reżyserów zdaje się zapominać, o co chodzi w horrorze. Czasami trafi się jednak jakiś utalentowany twórca, który rozumie gatunek i czerpie z jego tradycji, wywołując u widza podskórny lęk zamiast coraz częstszego obrzydzenia, które większość filmowców myli z uczuciem strachu. Scott Derrickson to bez wątpienia nowa nadzieja współczesnego kina grozy.
W dobie obrazów, w których krew leje się strumieniami, a oderwane kończyny wirują dookoła w szalonym tańcu, większość reżyserów zdaje się zapominać, o co chodzi w horrorze. Czasami trafi się jednak jakiś utalentowany twórca, który rozumie gatunek i czerpie z jego tradycji, wywołując u widza podskórny lęk zamiast coraz częstszego obrzydzenia, które większość filmowców myli z uczuciem strachu. Scott Derrickson to bez wątpienia nowa nadzieja współczesnego kina grozy.
Reżyser "Egzorcyzmów Emily Rose" ma talent do kreowania gęstej mrocznej atmosfery. Oczywiście można zarzucić mu brak oryginalności, jeśli chodzi o opowiadaną historię, ale po co, skoro w horrorze chodzi o "jak", a nie "co". A to "jak" jest w przypadku Derricksona pierwszorzędne. Gdy już wczujemy się w klimat, co nie powinno nastręczyć żadnych problemów, pewne powielone schematy szybko przestaną przeszkadzać, a my zaczniemy nerwowo rozglądać się za każdym razem, kiedy po ścianie przemknie jakiś cień. Dzisiejsze kino grozy rzadko oferuje podobne doznania i większość prób wzbudzenia w nas przerażenia raczej kwitujemy ziewnięciem - ale nie w tym wypadku.
Sama opowieść nie należy do skomplikowanych. Ethan Hawke wciela się Ellisona Oswalta, pisarza specjalizującego się w opisywaniu prawdziwych zbrodni. Po spłodzeniu jednego bestsellera, mężczyznę dopada niemoc twórcza. W poszukiwaniu weny przeprowadza się wraz z rodziną do niewielkiej miejscowości. Na strychu nowego domu znajduje taśmy z zapisem makabrycznych morderstw datowanych jeszcze na lata 60. ubiegłego wieku. Zafascynowany znaleziskiem, postanawia rozwiązać zagadkę tajemniczych filmów, ale im bliższy jest poznania prawdy, tym więcej niewyjaśnionych zjawisk ma miejsce w jego otoczeniu.
©2013 Best Film
Sinister to horror w klasycznym wydaniu, stopniowo budujący napięcie i podnoszący ciśnienie przy pomocy tego, czego nie widać. Film pozostawia spore pole do popisu dla wyobraźni, działa gdzieś na poziomie podświadomości, poruszając w mózgu pewną wrażliwą żyłkę, która z czasem zaczyna generować przed naszymi oczyma różne niepokojące obrazy. Nie uświadczymy tu hektolitrów krwi ani scen typu jump scares pojawiających się w ilościach hurtowych. Zamiast tego dzieło Derricksona przez większość czasu będzie grało na naszych emocjach, trzymając w niepewności, grożąc, ale nie zawsze tę groźbę spełniając, że oto za chwilę wydarzy się coś okropnego. Tak naprawdę nigdy nie wiadomo, co dokładnie się stanie. Narastająca groza może w końcu zaatakować, ale równie dobrze może uśpić czujność widza i poczekać na bardziej dogodny moment, aby podnieść nam ciśnienie.
Film nie miałby jednak takiej siły oddziaływania, gdyby nie jeden istotny element, którego udział w budowaniu odpowiedniego nastroju wynosi jakieś 80%. Mowa o genialnej muzyce, pokazującej, jak wiele zależy od dobrych kompozycji i ich odpowiedniego wykorzystania w tego typu kinie. Nieco ambientowa, stanowi sekwencję złożoną z różnych dziwnych dźwięków, które całościowo potrafią wywołać ciarki. Jeśli miałbym ją do czegoś porównać, to najbliżej jej będzie do muzyki, jaką można usłyszeć w grze "Silent Hill 3" - podobna estetyka i sposób oddziaływania na słuchacza. Christopher Young spisał się na medal, tworząc jedną z bardziej sugestywnych ścieżek dźwiękowych, jakie w ostatnich latach przewinęły się przez kino grozy.
©2013 Best Film
Sinister nie samą muzyką jednak stoi. Do sukcesu produkcji przyczynił się również Ethan Hawke, który na swoich barkach dźwigał w zasadzie cały film. Oczywiście na drugim planie pojawia się chociażby Juliet Rylance w roli Tracy, żony Ellisona, ale prawda jest taka, że recenzowany obraz to tak naprawdę teatr jednego aktora. Właśnie wokół postaci pisarza kręci się cała opowieść i to jego oglądać będziemy przez większość czasu. Wybór odtwórcy głównej roli to strzał w dziesiątkę; amator mógłby nie udźwignąć ciężaru i położyć film, ale Hawke to aktor doświadczony, potrafiący skupić uwagę widza na swojej kreacji. Oswalt w jego wykonaniu to wypalony pisarzyna nie stroniący od alkoholu, który jednak z chwilą znalezienia nagrań całą energię skupia na poznaniu ich pochodzenia. Jest tak bardzo pochłonięty swoimi badaniami, że nie dostrzega zbliżającego się niebezpieczeństwa. Wiarygodna i dobrze poprowadzona postać.
Dzieło Scotta Derricksona nie jest pozbawione wad. Oprócz wspomnianego braku oryginalności, znajdzie się kilka pomniejszych błędów, jak chociażby głośne hałasy, które poza głównym bohaterem nie są w stanie zbudzić pozostałych członków rodziny. To jednak drobiazgi, na które podczas seansu nie zwraca się większej uwagi. Najważniejsze, że Sinister doskonale sprawdza się jako horror i potrafi sprawić, że idąc później ciemnym korytarzem do toalety poczujemy się nieswojo. Dowód na to, że pomimo niewielkiego budżetu można stworzyć film, który na długo zapadnie w pamięć.
Dźwięk: DD 5.1 angielski, polski (lektor)
Dystrybucja: Best Film
Napisy: polskie
Dodatki: zwiastun, zapowiedzi
Cena: 39,99zł
Poznaj recenzenta
Marcin KargulDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat