Wielkie cygaro: sezon 1, odcinki 1-2 - recenzja
Wielkie cygaro to nowa produkcja od Apple TV+, która opowiada o Hueyu P. Newtonie, jednym z założycieli Czarnych Panter w USA. Czy Apple utrzymuje dobrą formę?
Wielkie cygaro to nowa produkcja od Apple TV+, która opowiada o Hueyu P. Newtonie, jednym z założycieli Czarnych Panter w USA. Czy Apple utrzymuje dobrą formę?
Wielkie cygaro od Apple TV+ opowiada o założycielu organizacji Czarnych Panter w Stanach Zjednoczonych. W Hueya P. Newtona wciela się André Holland a za miniserial odpowiadają Jim Hecht oraz Janine Sherman Barrois. Dzięki produkcji możemy zapoznać się z sytuacją społeczną USA w latach 70. ubiegłego wieku, a także dowiedzieć się więcej o walce Czarnych Panter. Apple TV+ słynie z seriali trzymających wysoki poziom. I nie inaczej jest w przypadku Wielkiego cygara!
Wielkie cygaro to produkcja, która na każdym kroku oferuje ciekawe rozwiązania. Ton serialu jest ustanowiony wraz z napisami początkowymi, idealnie pasującymi do estetyki ówczesnych lat. Są one ciekawe, dynamiczne i kolorowe. Sprawiają, że nie ma się ochoty ich pomijać. Wszystkiemu towarzyszy doskonała licencjonowana muzyka, która w połączeniu z doskonałą scenografią oraz kostiumami pozwala bez trudu przenieść się w czasie i poczuć klimat dawnych lat. Bardzo mnie to cieszy, bo w dobie podobnych projektów Wielkie cygaro wyróżnia się specyficznym, ekstrawaganckim stylem – choć opowiada o postaci historycznej i prawdziwych wydarzeniach. Twórcy doskonale wiedzieli, w jakim sosie chcą podać swoją potrawę. I wyszło im to świetnie. To lekka, dynamiczna produkcja, która nie boi się poruszać mocniejszych tematów.
Kolejnym elementem, który nieustannie zapewniał mi ogrom frajdy i przykuwał do ekranu, ilekroć zdarzało mi się rozproszyć, to ciągłe skoki czasowe. To nie jest produkcja, która może lecieć w tle podczas sprzątania. Czasem jedna postać wspomni o jakimś wydarzeniu, a serial zabierze nas na moment w przeszłość, by je częściowo pokazać, ale potem nie wraca do poprzedniej sceny, a wybiega w przyszłość i od razu ukazuje konsekwencje tego, co dopiero zobaczyliśmy. To zabieg zmuszający do uważnego oglądania, aby połapać się w tym, w jakim okresie aktualnie jest bohater i jego świta. Twórcy za punkt honoru obrali sobie, aby nie opowiadać o wydarzeniach z przeszłości, ale na bieżąco je pokazywać, czasem z różnych perspektyw. To podejście, które podoba mi się bardziej od nudnej ekspozycji. Nudy w tym serialu nie uświadczycie.
Nie uświadczycie też zawiłej i rozgałęziającej się fabuły, która wbije Was w fotel. To stosunkowo prosta historia (przynajmniej w pierwszych dwóch odcinkach). Huey P. Newton zostaje oskarżony o zamordowanie nieletniej prostytutki. Z pomocą swoich przyjaciół z Hollywood postanawia uciec z kraju pod przykrywką kręcenia nowego filmu – tak, aby obserwujące go służby federalne nie były w stanie go zlokalizować. Historia opiera się na dynamicznych retrospekcjach, które przedstawiają sytuację Newtona z różnych perspektyw. Na plus natomiast oceniam postacie, bo ich interakcje są zwyczajnie ciekawe. Newton to złożony charakter, który nie jest przekonany o tym, jakim dokładnie symbolem dla czarnej społeczności w USA powinien być, a jego wątpliwości na ekranie są dobrze ukazane przez Andre Hollanda. Poważne tony są jednak zbalansowane sporą ilością humoru serwowanego przez dwóch sojuszników Newtona, czyli Berta Schneidera (Alessandro Nivola) oraz Steve'a Blaunera (P.J. Byrne). Nivola doskonale spisuje się w roli charyzmatycznego, kreatywnego producenta, który pragnie od życia czegoś więcej niż tylko tworzenia kolejnych filmów. Chce się zapisać w historii i być jednym z elementów rewolucji. Bardzo dobrze to współgra z Blaunerem, który wolałby zostać przy filmach. Przekomarzanki tych postaci są genialne. Newtona, Schneidera i Blaunera świetnie się ogląda na ekranie, bo każdy z nich oferuje coś innego – jeden to charyzmatyczny lider, drugi to typowy cwaniaczek z wielkim sercem, a trzeciego można określić mianem tchórza, ale też głosu rozsądku.
Na pochwałę zasługuje Marc Menchaca, który wciela się w specyficznego i będącego typowym "comic reliefem" agenta służb federalnych. Bohater udaje hipisa, by zdobyć informacje na temat Newtona. Sceny z nim gwarantują sporo śmiechu i absurdu, w czym pomaga przesadzona gra aktorska. Na drugim planie wyróżnia się też Moses Ingram w roli Teressy Dixon. Aktorka ma duże pokłady charyzmy, która aż bije z ekranu.
Wielkie cygaro to dynamiczna produkcja, która ma wyjątkowy klimat odróżniający ją od innych seriali. Realizacyjnie stoi na wysokim poziomie i bez problemu przenosi widza do przeszłości dzięki doskonałej scenografii i dbałości o szczegóły. Zabiegi twórców nie pozwalają też na nudę, bo przeskakiwanie w czasie raz za razem daje dużo frajdy, choć nieuważne oko może się w tym wszystkim pogubić. Wisienką na torcie są występy aktorów, między którymi jest świetna chemia. Końcówka drugiego odcinka zapowiada, że problemy Newtona dopiero się rozpoczęły, a specyficzne trio będzie musiało sobie poradzić z kolejnymi wyzwaniami. Nie mogę się tego doczekać, bo jestem też pewny, że nie obędzie się bez konfliktów wewnątrz grupy i kolejnych zabawnych scen z ich udziałem.
Zobacz także:
Poznaj recenzenta
Wiktor StochmalKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1981, kończy 43 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1963, kończy 61 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1961, kończy 63 lat