Wikingowie: sezon 5, odcinek 1 i 2 – recenzja
Wikingowie powracają na ekrany z 5. sezonem. Czy po słabszym 4. sezonie będzie poprawa jakości? Oceniam z niewielkimi spoilerami.
Wikingowie powracają na ekrany z 5. sezonem. Czy po słabszym 4. sezonie będzie poprawa jakości? Oceniam z niewielkimi spoilerami.
Premiera 5. sezonu serialu Vikings szybko pokazuje widzom, że to będzie coś o wiele lepszego, niż mogliśmy oglądać w poprzedniej odsłonie. Zasługa w tym postaci Heahmunda granego przez Jonathan Rhys Meyers. Dostajemy człowieka, który pod wieloma względami jest taki sam, jak wikingowie, ale jednocześnie jest ich totalnym przeciwieństwem. Biskup o przekonaniach fanatyka religijnego może okazać się ich najbardziej zaciekłym wrogiem, bo nie widzi tutaj miejsca na kompromis, czy pertraktacje w stylu Egberta. Rhys Meyers kreuje się na pewnego siebie człowieka, który jest zarazem oddany Bogu, jak i swojej sprawie. Wojownik i fanatyk religijny w jednym to naprawdę zabójcze połączenie, które powinno dać wiele emocji w tym serialu. Szczególnie, że aktor zmienia oblicze Vikings swoją ekranową charyzmą. Każdy, kto oglądał Dynastię Tudorów wie, na co go stać w tym aspekcie. A przez to jak ta postać jest kształtowana, można uznać, że będzie to ktoś, kto będzie świetnym złoczyńcą na poziomie Egberta czy jarla Borga z początków serialu. Kradnie swoje sceny i jest tym, co najbardziej intryguje.
Przeciwieństwem jest kształtowania synów Ragnara. Mam z nimi te same problemy, jak w 4. sezonie, kiedy poznaliśmy Ivara, Ubbe i Hvitserka. Oba odcinki dają im niewiele czasu na zmianę poglądu wyrobionego w poprzedniej serii. W zasadzie Ubbe i Hvitserk są poprawni w tym, kim są, ale kłopot w tym, że nadal jest to ekspozycja dość powierzchowna. Więcej wiedzieliśmy o Ragnarze i Rollo w pierwszych odcinkach serialu, niż o nich po połowie sezonu. Trudno nawiązać jakąś więź emocjonalną z postaciami, które są mdłe i nieciekawe. Tyczy się to też braku chęci zbudowania bohaterów wyrazistych, interesujących czy takich, którym byśmy mogli kibicować. Cały czas mam wrażenie, że oni są po prostu nijacy. Nie mają w sobie ani pazura, ani ognia, ani czegokolwiek unikalnego, który kształtowałby ich na godnych miana synów Ragnara. Nie odczuwam w tym aspekcie jakiejś zmiany w porównaniu do sezonu poprzedniego. A do tego dochodzi kiepskie rozwiązanie kwestii zabicia brata przez Ivara. Potraktowano to po macoszemu.
Ivar to sprawa zupełnie inna, bo twórcy z uporem starają się nam wmawiać, jaki to on jest szalony, nieprzewidywalny i dziwaczny. Są momenty, które trochę nadają wyrazistości Ivarowi poprzez pokazanie jego ludzkiej strony i nasycenie tego emocjami. Szkoda tylko, że jak znowu pokazują jego szaleństwo, robią to po prostu źle. Jest to popadanie w skrajność, kiczowatość, gdzie jego zachowanie wzbudza zarazem śmiech i irytację. Jest parę scen w tych odcinkach, gdzie Ivar nie jest ani straszny, ani ciekawy, a jest po prostu postacią kiepsko prowadzoną i źle rozpisaną. Twórcy zbyt często opierają się na jego dwóch minach na czele ze spojrzeniem mającym pokazać jaki to on jest zły i przebiegły, a za mało na tym, by zrobić z niego postać z krwi i kości. By szaleństwo i każdy inny aspekt jego osobowości naturalnie kształtował jego rozwój i pozwalał go zrozumieć i mu sympatyzować. A tak większość zachowania Ivara w tych odcinkach jedynie irytuje bądź śmieszy. Aktor robi co może, ale nie ma za bardzo zbyt wiele do zagrania, gdy wszystko opiera się na kilku oklepanych kwestiach.
Na szczęście synowie Ragnara nie mają zbyt wiele scen w premierze 5. sezonu. Więcej czasu dostaje Lagertha i jej konflikt z królem Haraldem. Na pewno jest to prowadzone interesująco, bo starcie tych postaci jest czymś, co powinno dobrze rozgrywać ten sezon. Nie brak tutaj lekkich naciągnięć i głupot, które z jednej strony objawiają się w decyzjach Lagerthy, z drugiej strony w tym, jak Harald wyzwala się i ucieka. Trudno to zaakceptować, gdy twórcy nie są w stanie usprawiedliwić fabularnie daną sytuację. Czuć, że to wygląda na zbyt wielki skrót bez głębszego przemyślenia.
Najgorzej jednak wypada wątek Aethelwulfa i jego syna, Alfreda. Twórcy często szli w klimaty fantasy w serialu Vikings, ale tutaj poszli w najgorszy banał z możliwych. Cały wątek jest tak szkaradnie przewidywalny, że prawdopodobnie większość widzów wypowie dialogi postaci, zanim one padną. Sprawienie, że umierający Alfred nagle odzyskuje zdrowie , gdy zobaczył ducha Aethelstana, wygląda koszmarnie źle. A to, co następuje chwilę później, wywołuje ból głowy i zdziwienie, jak twórcy tego serialu mogli iść w tak banalne zagranie. To jest niegodne tego serialu.
Oba odcinki oparte są trzech wątkach. Sytuacja synów Ragnara i ich przeciwników, konflikt Lagerthy z Haraldem oraz samotne przygody Flokiego. Ten ostatni jest najbardziej niejasny i jak na razie pozostaje zagadką. Odłączenie Flokiego od podstawowej historii sugeruje chęć pozbycia się tej postaci i pełne skupienie na nowych, niestety, jak na razie, nieudanych bohaterach. Nie można odmówić Flokiemu charyzmy w jego scenach samotnej wędrówki oraz klimatu, gdy odkrywa nowy ląd o magicznych właściwościach. Cały czas odnoszę wrażenie, że Floki tak naprawdę dotarł do Ameryki, ale na razie nie padają takie sugestie. Twórcy wolą opierać się na zabawie konwencją i sugerowaniu elementu fantasy, ale... koniec końców te w tym serialu przeważnie są one mocno osadzone w rzeczywistości. To jest trochę problem tego wątku, bo nie jest on w stanie odpowiednio pobudzić ciekawość i powiedzieć, jaki w tym cel. Floki jest świetny, jego poszukiwanie własnego ja ma potencjał, ale co z tego, skoro brak intrygującego motywu, który zadziałałby na widzów? Brakuje tutaj czegoś, co nadałoby tym wydarzeniom jakiejś wartości, bo wywołują one jedynie obojętność.
Pomimo wszelkich plusów i minusów 5. sezon na razie sprawia lepsze wrażenie. Czuć w tym poprawę po 4. serii, gdzie w zasadzie im dalej, tym było gorzej. Są pewne niedopracowania, błędne decyzje i głupoty, ale jest więcej pozytywów na czele z bardziej spójniejszym i sprawniejszym opowiadaniem historii, lepszą budową klimatu, Jonathanem Rhysem Meyersem oraz przypomnieniem o tym, dlaczego ten serial był taki dobry. Czuć, że premiera jest spokojniejsza, niż byśmy wszyscy oczekiwali (brak bitew ze zwiastunów), ale zarazem jest to otwarcie budujące duży potencjał na dobry sezon. Obiecujący, że może być tylko lepiej.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat