Wikingowie: sezon 6, odcinek 4 - recenzja
Wikingowie wciąż wprowadzają widza do głównych wydarzeń 6. sezonu. Jeden wątek nadal jest powtórką problemu z przeszłości.
Wikingowie wciąż wprowadzają widza do głównych wydarzeń 6. sezonu. Jeden wątek nadal jest powtórką problemu z przeszłości.
Hvitserk staje się największym problemem 6. sezonu serialu Wikingowie, bo jest dosłowną powtórką z jednego z najgorszych wątków tego serialu, czyli uzależnienia Ragnara. Powielane są wciąż te same błędy tylko w gorszym wydaniu, bo młody aktor nie dźwiga emocjonalnego potencjału swojej roli. Mamy zbyt dużo oczywistych zagrań, irytujących wstawek z halucynacjami i wrażenie, że to jest zaledwie zapychacz czasu ekranowego. Hvitserk nigdy nie był istotną postacią i zawsze wydawał się najmniej wyrazisty z wszystkich braci, więc poświęcenie mu kolejnych minut w tak kiepskim wątku, pozostawia wiele do życzenia.
Tym razem twórca przynajmniej nadaje sens filozoficznym dysputom Olafa, które do tej pory były puste i bez większego znaczenia. Dzięki temu odcinkowi widzimy, że ma to określony cel, który wydaje się logiczny i ciekawy: wybranie króla dla całej Norwegii. Odcinek sugeruje, że ma być to Bjorn, więc naturalny wybór, ale zgodnie z faktami, wiemy, że takowym został Harald, więc to staje się interesującym motywem wartym pogłębienia. Jaką decyzję podejmą twórcy? W końcu to nie jest serial historyczny, tylko kostiumowy, więc mają pełną swobodę. Po troszkę przydługiej podbudowie ten wątek staje się mocnym i atrakcyjnym punktem programu.
Mam problem z walką Lagerthy z bandytami. Z jednej strony wszystko jest na swoim miejscu - trochę dobrze nakręconej akcji, przelew krwi i podkreślenie moralnej bezwzględności zbójów, którzy bez chwili wahania zabijają dzieci (notabene, chyba w tym serialu żaden czarny charakter nie przekraczał tej niehonorowej granicy). Z drugiej strony pozytywne wrażenie starcia zostaje przytłoczone przez fabularny absurd z synem Bjorna, który jest po prostu scenariuszową głupotą. Realizacja tej sceny to największe grzechy opowiadania historii, jakie można sobie tylko wymarzyć: robienie z dziecka totalnego głupca, bezmyślność sceny, gdy chłopak ani nie reaguje na słowa Lagerthy, ani nie reaguje na nadjeżdżającego jeźdźca tylko stoi jak kołek oraz wykorzystanie śmierci młodego człowieka tylko jako motor napędowy fabuły i manipulacja emocjonalna, bo wiemy, że gdy Ubbe i Torvi się o tym dowiedzą, poleje się krew. Nie wątpię, że gdy dojdzie do zemsty, w której Lagertha odegra kluczową rolę, będzie to satysfakcjonujące, ale ta droga do tego celu jest zbyt wyboista. Wątek śmierci dzieciaka został zrealizowany po linii najmniejszego oporu a to boli, bo potencjał emocjonalny był w tym o wiele większy. A nie przeczę, że scena z Lagerthą uspakajającą umierającego mają emocje, ale pozostaje w tym jakiś niesmak.
Ivar, jak wspominałem, staje się lepszą postacią poprzez wyciągnięcie go ze strefy komfortu. Jego konflikt z Olegiem wydaje się już tylko kwestią czasu, a z punktu widzenia fabularnego, zaczyna nabierać to sensu: po to zaprzyjaźnił się z Igorem, by pozbyć się Olega i sam pokierować armią Rusi. Dzięki temu można potraktować to jako ostateczny test ewolucji Ivara z szaleńca w wytrawnego gracza politycznego. Jak twórcy pokażą wiarygodne przechytrzenie Olega, Lothbrok może wiele zyskać.
Wikingowie trzymają solidny poziom w 6. sezonie. Pomimo niedociągnięć dobrze się to ogląda i stanowi, miejmy nadzieję, odpowiednio działającą podbudowę pod naprawdę ważne wydarzenia serii.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat