Wikingowie: sezon 6, odcinek 8 - recenzja
Wikingowie mają problem w ostatnich dwóch sezonach – nawet gdy budują poprawny wstęp do czegoś ważnego, rozwlekają go w nieskończoność.
Wikingowie mają problem w ostatnich dwóch sezonach – nawet gdy budują poprawny wstęp do czegoś ważnego, rozwlekają go w nieskończoność.
Wikingowie potrafią być strasznie irytujący, gdy Michael Hirst (scenarzysta, twórca) wprowadza motywy bez większego sensu, sprawiające wrażenie zapychacza. Cały wątek Hvitserka jest w tym odcinku manipulacją twórcy, który po tygodniach budowania jednej z najgłupszych historii tego serialu, mógł dać konkluzję w postaci śmierci irytującej postaci... ale po co? Decyzja Bjorna o tym, by nagle przerwać egzekucję, jest fabularnie sensowna, ale wszystko traci spójność, bo coś, co można byłoby załatwić jedną sceną, Hirst rozbudowuje do 1/3 odcinka, nie serwując nam nawet emocji. Najgorsze pewnie jest to, że Hvitserk jeszcze powróci w finałowym sezonie.
Zresztą to samo można powiedzieć o skupieniu się na życiu miłosnym Bjorna. Kolejny trójkąt miłosny to przecież powtórka z sytuacji Aslaug-Lagertha-Ragnar. Nawet świadomie nawiązują do tego, dając Bjornowi ten sam wybór – może mieć dwie żony. Cały problem w tym, że nie jest to interesujące, a Wikingowie nie są serialem obyczajowym o życiu miłosnym Bjorna, więc skupianie dużej partii odcinka na tym wątku nie ma sensu. Zapycha niepotrzebnie czas ekranowy.
To samo jest przecież u Ivara w Kijowie. Twórca za wszelką cenę chce dać do zrozumienia, że dzieją się ważne rzeczy. A prawda jest taka, że nic w tym nie ma celu. Jest to rozwlekanie bez większego pomysłu, bo gierki Olega stają się już nudne. Stąd oczywiście pochodzi jedyna istotna rzecz odcinka, czyli wysłanie zwiadu do wikingów, ale jednocześnie Hirst raczy widzów kolejnym absurdem - po co zostawiają swój sztandar? Mam zrozumieć, że Oleg jest głupcem i nie chce skorzystać z ataku z zaskoczenia? Zrzucanie tego na jego szaleństwo i buńczuczną pewność siebie wydaje się zbyt łatwą wymówką.
Najgorszy chyba jest powrót na Islandię, czyli do najgorszego i najbardziej niepotrzebnego wątku w historii Wikingów. Mam jedynie nadzieję, że śledztwo Ubbe szybko przyniesie efekt i w ostatnich odcinkach Michael Hirst skupi się rzeczach istotnych. Problem w tym, że są sugestie powtarzania tych samych błędów ze złoczyńcą i dawnym przeciwnikiem Flokiego. Najpewniej to też będzie rozwleczone do granic możliwości.
Wikingowie cierpią, od kiedy włodarze HISTORY podjęli decyzję o tworzeniu 20 odcinkowych sezonów. Szósty sezon może jakościowo jest poprawny, ale kolejny odcinek pokazuje, że twórca kompletnie się wypalił i nie ma na to żadnego pomysłu. Cały zamysł odcinka można zamknąć w kilku scenach, bo reszta to nudne i niepotrzebne wstawki, które mają rozciągać historię tak, jak to tylko możliwe. Szkoda, że Michael Hirst nie dobrał sobie pokoju scenarzystów i sam to wszystko tworzy, bo to wydaje się największą bolączką ostatnich sezonów – dobre pomysły starczają mu może na 1/3 danej serii, a reszta to puste i głupie zapychacze psujące dziedzictwo Wikingów.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1996, kończy 28 lat
ur. 1983, kończy 41 lat
ur. 1948, kończy 76 lat
ur. 1937, kończy 87 lat
ur. 1982, kończy 42 lat