Wilhelm Tell - recenzja filmu
Wilhelm Tell to jeden z europejskich przedstawicieli epickich dramatów historycznych. Widać, że został zrealizowany za duże pieniądze. Czy ta próba może zostać zaliczona do udanych?

Z jednej strony cieszy, że w Europie wciąż istnieje potrzeba i odwaga realizowania za ogromne pieniądze epickich widowisk historycznych. Z drugiej jednak szkoda, że nie zawsze za rozmachem idzie spójnie i ciekawie opowiedziana historia. Wilhelm Tell wydaje się mieć wszystko, co potrzeba – świetne kostiumy, dobrze dobraną obsadę i solidną realizację. Problem w tym, że jeśli nie jesteście fanami kina historycznego, w którym co kilka minut na ekranie pada patetyczne hasło „ku pokrzepieniu serc”, to istnieje ryzyko odbicia się od tak przyjętej konwencji.
Reżyser Nick Hamm sięgnął po dramat sceniczny Friedricha Schillera z 1804 roku, obsadzając Claesa Banga w roli tytułowego bohatera – zwyczajnego myśliwego, który niespodziewanie staje się twarzą rebelii przeciwko austriackiej tyranii. Historia strzału w jabłko, którą Wilhelm rozbija bełtem nad głową własnego syna, jest legendą i symbolem walki o wolność.
Od razu przyznam, że scena z jabłkiem rzeczywiście robi wrażenie – napięcie jest wyczuwalne, a sekwencja świetnie buduje portret antagonisty, Gesslera (Connor Swindells), namiestnika wyznaczonego przez króla do tłumienia buntów. Widać, że to człowiek krótkowzroczny: wzbudza strach tym, że może zmusić ojca do wycelowania kuszy we własne dziecko, ale w dłuższej perspektywie działania te prowokują jeszcze większy opór. Wilhelm Tell to w dużej mierze właśnie opowieść o tym, że wystarczy iskra i jeden odważny człowiek, aby spod jarzma tyrana mogła wyzwolić się cała społeczność. Tell nie działa jednak wyłącznie dla idei – przede wszystkim stara się chronić swoją rodzinę.
Problem w tym, że aby historia działała, widz musi uwierzyć w jego niezłomne, dobre serce, a film nie zawsze w tym pomaga. Claes Bang stara się, jak może, ale scenariusz gubi się między ukazywaniem Tella jako prostego myśliwego a kreowaniem go na niemal Robin Hooda w zielonym kubraku, walczącego z tyranią. Na szczęście jego zmęczona, naznaczona życiem twarz sprawia, że bohater zyskuje wiarygodność – to człowiek, który chciał jedynie łowić ryby i uczyć syna rzemiosła, ale historia zmusiła go do innej roli.
Kiedy film skupia się na powadze i realistycznym ukazaniu konfliktu, działa najlepiej – czuć brud, ciężar żelaza, a przemoc jest brutalna i sugestywna. Niestety kontrastuje to z wątkiem na austriackim dworze, w którym Ben Kingsley w roli króla Alberta wypada niemal karykaturalnie. Postać pozbawiona wyraźnych motywacji przypomina typowego baśniowego tyrana w wielkim zamku, który prawdopodobnie wysyła ludzi na śmierć ze względu na swoją zawiść. Ten rozdźwięk – między dramatem historycznym a epicką opowieścią o honorowych rycerzach i dążących do emancypacji damach – razi najmocniej.
Mimo to film ma sporo atutów. Wizualnie zachwyca, a w rolach drugoplanowych wyróżniają się szczególnie Ellie Bamber i wcielająca się w żonę tytułowego bohatera, Golshifteh Farahani – odważne kobiety, gotowe ubrudzić sobie ręce i stanowiące dla męskich bohaterów inspirację do działania i niezłomności. To prosty zabieg fabularny, ale działa, bo aktorki są w tym wiarygodne. Jeśli zaś chodzi o prowadzenie męskich bohaterów, Hamm ewidentnie inspirował się Braveheartem, lecz efekt bliższy jest raczej nieudanym filmom Ridleya Scotta, jak choćby Robin Hooda.
Wilhelm Tell może być zatem atrakcją dla widzów głodnych namiastki filmowego eposu, gdzie niezwykle odważny człowiek nie klęknie przed nikim. I przede wszystkim zadowoleni będą widzowie, którzy przymkną oko na tandetne rozwiązania scenariuszowe – jak wtedy, gdy Tell ucieka z opresji po pojmaniu przez strażników. Jeśli tęsknicie za Gladiatorem czy Ostatnim samurajem, w których jeden człowiek stanowił wystarczający symbol do walki z opresją, to nie zmarnujecie tych dwóch godzin. W innym wypadku, pozostanie podziwianie plenerów i słuchanie nastrojowej ścieżki dźwiękowej.
Poznaj recenzenta
Michał Kujawiński


naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1972, kończy 53 lat
ur. 2003, kończy 22 lat
ur. 1984, kończy 41 lat
ur. 1984, kończy 41 lat
ur. 1963, kończy 62 lat

Lekkie TOP 10
