Władca Pierścieni: Pierścienie Władzy: sezon 2, odcinek 4 - recenzja spoilerowa
Data premiery w Polsce: 5 września 20244. odcinek 2. sezonu serialu Władca Pierścieni: Pierścienie Władzy to w teorii prawdziwa gratka dla fanów Tolkiena. W rzeczywistości jest to przykład zmarnowanego potencjału.
4. odcinek 2. sezonu serialu Władca Pierścieni: Pierścienie Władzy to w teorii prawdziwa gratka dla fanów Tolkiena. W rzeczywistości jest to przykład zmarnowanego potencjału.
Trzyodcinkowa premiera 2. sezonu serialu Władca pierścieni: Pierścienie Władzy była bardzo udana. Nie obyło się bez kilku głupotek i skrótów scenariuszowych, ale zdawało się, że twórcy mają dobrą wizję na tę odsłonę. Wszystko było spójniejsze, a główna opowieść dobrze zarysowana i różnorodna. Pierwszy plan przejął Sauron, który miał stać w centrum tej serii. Świetne pierwsze wrażenie popsuł odcinek trzeci. Skupiał się on na wątku Númenoru, który z powodu braku ciekawych postaci i intryg jest na razie najmniej ciekawy. Niestety kolejna odsłona pokazuje, że twórcy wciąż mają problem z żonglowaniem tyloma historiami i odpowiednim zagospodarowaniem czasu.
Mam wrażenie, że w tym odcinku twórcy wzięli sobie za punkt honoru, aby dać fanom Tolkiena wszystko to, czego nie dostali w filmach Petera Jacksona. Mamy więc Upiory Kurhanów, których zabrakło w Oscarowej adaptacji, poczciwego staruszka Toma Bombadila, liczne nawiązania do hobbitów, Shire, a nawet kobiece enty. Na każdy z tych wątków przypada jedna dobra cecha i dwie złe.
Po kolei. Wracamy do Elronda i Galadrieli, których przygody są dla mnie najciekawsze zaraz po Annatarze i Celebrimborze. Dostaliśmy nawet motyw, który ubóstwiam – małą grupkę wyszkolonych elfów. W zwiastunach zapowiadało się to fantastyczne, ale na ten moment czuję nieprzyjemny posmak zmarnowanego potencjału. O elfach, które dołączają do dwójki bohaterów, wiemy tylko tyle, że są świetni w tym, co robią, choć kompletnie tego nie widać po ich zachowaniu czy działaniach. Są nieostrożni, niepewni, przestraszeni. Nie wyglądali mi na najlepszych elfów, których Gil-galad miał do dyspozycji. A jeśli nimi byli, to Adar powinien się przejechać po Eregionie. Problemem jest tu nieodpowiednie zagospodarowanie czasem. Wystarczyłoby dać tym nowym postaciom po jednej scenie, byśmy mogli poznać ich charaktery. Tym samym późniejsze losy trzymałyby w większym napięciu. Podejrzewam, że większość tych bohaterów będzie jedynie mięsem armatnim. Tak było już w tym odcinku, gdy jeden z nich – nawet nie pamiętam imienia; o ile w ogóle je poznaliśmy – został zabity.
Na pewno fajnie było zobaczyć Upiory Kurhanów w akcji. Prezentowały się bardzo dobrze i strasznie. Podobnie do opisów Tolkiena. To taki smaczek i krótka przygoda. Szkoda tylko, że walka nie potrwała dłużej i nie opowiedziała czegokolwiek o tych postaciach. Pojawiła się też głupotka scenariuszowa, której kompletnie nie rozumiem. Dlaczego Galadriela kazała Elrondowi i pozostałym wracać do Lindonu, z którego przyszli? Nie lepiej byłoby kontynuować podróż do Eregionu i ostrzec Celebrimbora przed Sauronem? Wydaje mi się, że to pilniejsza sprawa. Jeśli chodzi o poinformowanie króla o tym, co się stało, to absurdalne jest dla mnie, że nie korzystają z gołębi pocztowych czy czegokolwiek podobnego. Powrót całego oddziału to totalna strata czasu. Fajnie za to było zobaczyć, jak w akcji działa moc Nenyi, pierścienia Galadrieli, którym uzdrowiła jednego z elfów.
Tom Bombadil był wielkim nieobecnym w filmach Petera Jacksona. A to jedna z najbardziej ikonicznych postaci w historii Śródziemia. Moim zdaniem... przereklamowana. Nigdy nie byłem jego wielkim fanem. Twórcy postawili sobie jednak za punkt honoru, aby go wprowadzić. I uważam to za wprowadzenie całkiem udane. Rory Kinnear ma w sobie wiele uroku i charyzmy. Idealnie pasuje do roli tej specyficznej, pociesznej istoty i wprowadza do historii kompletnie inny nastrój, co jednym się spodoba, a drugim niekoniecznie.
Twórcom nie udało się mnie przekonać do Toma, ale nie zgrzytam zębami, gdy go widzę. Szkoda tylko, że wątek tego bohatera i Nieznajomego jak na razie prowadzi donikąd. Wydaje mi się, że wszystko zmierza bardzo powoli do odkrycia tożsamości naszego Istara, ale podejrzewam, że to się stanie dopiero w finale (o ile w ogóle). Takie przeciąganie wątku może się odbić czkawką. Tym bardziej że tajemniczy zły Czarodziej nadal siedzi i nic nie robi. Nie wzbudza grozy ani szacunku. Nic o nim nie wiadomo – po prostu jest.
To samo mogę powiedzieć o Harfootach. Bardzo lubię Nori i Poppy. Uważam, że to urozmaicenie fabuły, które pozwala na lekkość. Poza tym obie z tych aktorek są świetne w swoich rolach i wnoszą humor, urok i charyzmę do momentami ponurego świata. Natomiast nie jestem pewien, czy kolejny spory wątek jest tej produkcji potrzebny. To znów ukłon w stronę Tolkiena, ponieważ poznajemy Stoorów, a zatem szczep hobbitów, z którego wywodził się m.in. ukochany Gollum. To dobry wątek pod względem tego, że poznajemy nieco historię Shire'u. To był bardzo uroczy i chwytający za serce moment. Niemniej przeznaczono na to za dużo czasu.
Ostatni wątek dotyczy poszukiwań Theo, który został złapany przez enty. Miałem spore oczekiwania wobec niego. Theo nigdy nie był moją ulubioną postacią, ale liczyłem, że się rozwinie. Tak się nie stało. Co prawda zostały jeszcze cztery odcinki do końca, ale twórcy muszą nabrać rozpędu. Wedle ich zapowiedzi Isildur miał się stawać mężczyzną, ale tego nie widać, przynajmniej na razie. Nie widać też światełka nadziei, że zmądrzeje. Cieszyłem się, że jego charakter się nieco zmienił przy okazji trzyodcinkowej premiery, ale nadal robi głupstwa.
Nie podoba mi się wątek Isildura z Estrid. On naprawdę jest aż tak głupi? Rozumiem, że serce nie sługa, ale jeśli ktoś ci wbija nóż w plecy, to może lepiej tej osobie nie ufać? Przez Isildurem jeszcze długa droga do wojownika pokonującego Saurona. Na razie nie potrafi wygrać z własnym sercem. Zobaczenie kobiecej entki było za to ciekawe. Tych postaci chyba nie da się źle napisać. Do tego zdjęcia w ich sekwencji były kapitalne. Z kolei usamodzielnienie Theo i odsunięcie od niego Arondira może być bardzo korzystne dla tego pierwszego jako postaci lub kompletnie pogrzebać zainteresowanie widowni wątkiem Pelargiru. Spore brzemię spoczywa na jego barkach. Liczę, że sobie poradzi.
Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że mieliśmy do czynienia z typowym zapychaczem. Annatar i Celebrimbor nie pojawili się nawet na chwilę, podobnie jak Durin i Disa. Rozumiem, że nie w każdym odcinku będą obecni, ale brakuje mi ich wątków. Mimo tego uważam ten odcinek za nieco ponadprzeciętny. Ma dobre momenty i przedstawia z mitologii Tolkiena to, czego wcześniej nie widzieliśmy. Niestety jednocześnie marnuje potencjał, który we wszystkim tym drzemał. Na pochwałę zasługują: dobrze nakręcona akcja, nawiązania do dzieł Tolkiena, śliczne zdjęcia i wspaniała charakteryzacja orków, która nie przestaje robić na mnie wrażenia. Miejmy nadzieję, że Pierścienie Władzy wrócą z kolejnym odcinkiem na dobry tor i nabiorą rozpędu.
Zobacz także:
Poznaj recenzenta
Wiktor StochmalKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1987, kończy 37 lat
ur. 1981, kończy 43 lat
ur. 1982, kończy 42 lat