Władca Pierścieni: Pierścienie Władzy: sezon 2, odcinek 5 - recenzja spoilerowa
Data premiery w Polsce: 12 września 2024Jest lepiej, ale daleko od doskonałości, która zadowoliłaby ambitnego Celebrimbora. Co twórcy robią źle?
Jest lepiej, ale daleko od doskonałości, która zadowoliłaby ambitnego Celebrimbora. Co twórcy robią źle?
Serial Władca pierścieni: Pierścienie Władzy po udanej premierze 2. sezonu zderzył się z Czarną Bramą przez znacznie gorszy odcinek czwarty. Poślizg prowadzący ku temu rozpoczął się wcześniej, bo przy 3. odcinku. Z umiarkowaną radością mogę powiedzieć, że teraz jest lepiej, ale nadal daleko od poziomu prezentowanego w pierwszych dwóch epizodach.
Dobre wieści dla wielu z Was – wątku Harfootów i Rhûn tu nie uświadczycie. O ile sam nie mam nic przeciwko niemu, to uważam, że odpoczynek był wskazany. Na całe szczęście powrócili Annatar i Celebrimbor. To bez cienia wątpliwości dwie najlepsze postaci tego sezonu. Ich nieustannie rozwijająca się relacja zapewnia mnóstwo rozrywki. Cieszy mnie, że Celebrimbor nie pozwala sobą manipulować. Niestety serialowi nadal brakuje czasu ekranowego, dlatego akcja gna na łeb na szyję. Wątek ten jest więc traktowany pobieżnie, ale jak na takie warunki prezentuje się naprawdę dobrze. Annatar nie ma łatwego zadania z Celebrimborem, który ma coraz więcej wątpliwości. Bardzo mi się podoba jego stanowczy upór w kwestii tego, by nie tworzyć Pierścieni dla ludzi. Annatar pewnie spodziewał się, że zagra na ambicji elfiego kowala i w ten sposób zmusi go do ustępstw. Tak się nie dzieje, a ciągłe przepychanki i zmiany układu sił w tej relacji ogląda się doskonale.
Ten wątek nie wypadłby tak świetnie, gdyby nie duet aktorów. Charlie Vickers po raz kolejny udowadnia, że jest wspaniałym Annatarem. Praktycznie nie do poznania w porównaniu z głośnym, cwanym Halbrandem. Jednak moim ulubieńcem jest Charles Edwards, który mistrzowsko portretuje charakter ambitnego kowala. Bohater jest inteligentny, ma dobre przeczucie, ale ostatecznie i tak zwycięża nad nim ambicja oraz chęć niesienia dobra. Annatar znów go oszukał twierdzeniem, że to z jego winy Pierścienie krasnoludów są spaczone, a biedny elf chce tylko zadośćuczynić za (nie)swoje grzechy. Annatar musi chwytać się kolejnych intryg, by osiągnąć swój cel – okazał się on większym wyzwaniem, niż się spodziewał. Warto mieć też na uwadze, że czas nagli. Adar i jego armia są już blisko, a Dziewięć Pierścieni nadal czeka na stworzenie. Podobała mi się też krótka scena z Mirdanią, którą Sauron porównuje do Galadrieli. Najwidoczniej Czarny Władca nadal ma słabość do Altáriel. To wątek, który jest wyśmienicie zagrany i bardzo dobrze napisany, a przy okazji nie pozwala się nudzić z powodu ciągłych zmian w relacji. Annatar i Celebrimbor myślą, że to oni tu rozdają karty, a druga strona robi to, czego oczekują. Ta angażująca rozgrywka pomiędzy nimi (w której twórcy puszczają oko do fanów twórczości Tolkiena) jest wisienką na torcie. Fajne było zobaczyć, jak Mirdania po założeniu pierścienia znika podobnie do Frodo.
Wątek krasnoludów z Khazad-dûm to przedłużenie historii Annatara i Celebrimbora. Widzimy, jaki wpływ na Durina III ma jeden z Pierścieni. Ta odnoga wielkiej historii Drugiej Ery Śródziemia może i nie porywa, ale broni się tym, że stanowi dodatek do najciekawszego wątku. Poza tym aktorzy są znakomici. Każda konfrontacja Durina III z synem jest świetna, nawet jeśli chcielibyśmy, by się po prostu pogodzili. Mamy też zapowiedź pradawnego zła, które się wybudziło i które na pewno każdy pamięta z filmów Petera Jacksona. Warto też wskazać ciekawy easter egg, czyli Drzwi Durina, strzegących Morii.
Niestety dobre wrażenie znów psuje Númenor. Na ten moment jest to wątek kompletnie odseparowany od pozostałych. Nie ma nic wspólnego z Sauronem i opiera się na knowaniach politycznych, które nadal są nieudolne. Postaci nie mają ciekawych charakterów i bazują na stereotypach. Nie ma w nich żadnej głębi! Nawet relacja Elendila z Miriel nie wybrzmiewa odpowiednio. Są tu jakieś przymiarki do relacji romantycznej, ale twórcy nie mają na to czasu. Cierpi na tym cały wątek, bo jest pozbawiony emocji. W odcinku umiera Valandil, ale jego śmierć wcale mnie nie poruszyła. Była bezczelna i nagła (w stylu Gry o tron). Nic więcej. Bohater pojawił się w paru scenach i tyle. W tej odnodze opowieści po prostu nic się nie dzieje. Mieliśmy patrzeć, jak Elendil razem z Miriel lawirują pomiędzy sępami i grają w polityczne gierki. On miał być jej oczami i uczyć się, jak być w przyszłości dobrym władcą. Tymczasem dostaliśmy jedną taką scenę, a pozostały trzy odcinki do końca, które wedle zapowiedzi mają się kręcić wokół wielkiej bitwy. Zamiast tego twórcy wolą po raz kolejny pokazywać bezsensowny spór pomiędzy poplecznikami Miriel i Ar-Pharazôna. Nic to nie wnosi, bo ciągle opowiada o tym, co już wiemy. Ciekawa była natomiast hipokryzja nowego władcy, który prawdopodobnie jednak skorzysta z Palantíra.
Podoba mi się, że twórcy trzymają nas w niepewności, jeśli chodzi o wątek Galadrieli. Jeszcze nie wiemy, co się z nią stało. Nie mam nic przeciwko temu, że akcja zwolniła i nie była bezpośrednio kontynuowana. Dało to pole pozostałym, zaniedbanym dotychczas historiom, a także wzmocniło oczekiwanie na kolejny odcinek. Mam jednak problem. Co dalej? Sauron zmanipulował Adara w taki sposób, by ten wyruszył z armią na Eregion – z myślą, że urzęduje tam Sauron, który znalazł sojuszniczkę w Galadrieli. Tylko Adar właśnie dostał Galadrielę w swoje ręce. Jeśli powie mu ona prawdę o Halbrandzie, to z jakiego powodu dojdzie do wielkiej bitwy? Jeśli Adara interesuje tylko Sauron (podobnie jak Galadrielę), to o wiele mądrzej byłoby połączyć siły i raz na zawsze pozbyć się tego zagrożenia. Liczę, że zostanie to dobrze wytłumaczone – lepiej od tego, dlaczego gnający na złamanie karku elfi wysłannicy z Elrondem nie mają koni, a zamiast tego dostają kilkusekundowe urywki ze swojego sprintu.
Twórcy muszą się bardziej postarać. O ile wątek Annatara i Celebrimbora jest pod wieloma względami znakomity i dźwiga na swoich barkach ciężar całej produkcji, to o pozostałych nie można powiedzieć tego samego. Rhûn to osobna historia, co jednym się podoba, a innym nie. Przygody Arondira, Theo i Isildura nie mają nic wspólnego z Sauronem. To samo Númenor, który wręcz musi zostać rozwinięty – wiem, że twórcy mają luźne podejście do adaptowania materiału źródłowego, ale to królestwo, przynajmniej w teorii, powinno być istotne w przyszłości. Jego odpowiednie zbudowanie już teraz musi być priorytetem. Niestety twórcy robią to nieudolnie, co może przynieść fatalne konsekwencje. Tylko Annatar i Celebrimbor są w stanie się obronić, a także wątek Galadrieli, Adara i krasnoludów, które stanowią dodatki do tamtej historii.
Do końca sezonu zostały trzy odcinki. Już w kolejnym ma rozpocząć się wielka bitwa, która potrwa przez kilka miesięcy. Czekam na to, bo to może być rozwiązanie wielu problemów. Nie da się jednak ukryć, że twórcy muszą popracować nad balansem. To, że jedne wątki są ciekawsze od drugich, to nic złego. W każdym serialu tak się dzieje. Problem pojawia się wtedy, gdy wątek sprawia wrażenie kompletnie niepotrzebnego, a tak jest z paroma w 2. sezonie Pierścieni Władzy.
Poznaj recenzenta
Wiktor StochmalKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1987, kończy 37 lat
ur. 1981, kończy 43 lat
ur. 1982, kończy 42 lat