„Wrogie niebo”: Plan ucieczki – recenzja
Nad Wrogim niebem od trzeciego sezonu pieczę sprawuje nowy producent wykonawczy, który zaproponował widzom niemałą fabularną rewolucję. Trzeci odcinek jest najlepszym z dotychczasowych i udowadnia, że David Eick ma plan na tę serię oraz konsekwentnie go realizuje.
Nad Wrogim niebem od trzeciego sezonu pieczę sprawuje nowy producent wykonawczy, który zaproponował widzom niemałą fabularną rewolucję. Trzeci odcinek jest najlepszym z dotychczasowych i udowadnia, że David Eick ma plan na tę serię oraz konsekwentnie go realizuje.
Falling skies na starcie nowej serii spotyka się ze skrajnymi opiniami, lecz zakulisowe roszady i zmiana koncepcji sprawiły, że potrzeba trochę czasu, aby serial złapał odpowiedni grunt pod nogami. Pierwsze dwa epizody charakteryzowały się być może zbyt dużą fragmentaryzacją wątków i chaosem na ekranie, ale stopniowo budowały świat przedstawiony z potencjałem. Wszystko zaczyna się również spajać i logicznie ze sobą wiązać w "Exodus". Co ważne, nie można zapominać, że Eick ma w tym sezonie do dyspozycji 12, a nie jak dotychczas 10 odsłon. Na chwilę obecną nie popełnia błędów poprzednich serii, które sprawiały wrażenie pisanych w pośpiechu.
Ucieczka Toma i spółki z getta Charleston była główną atrakcją odcinka i zepchnęła pozostałe historie na drugi plan. Działo się dużo i nie można było narzekać na nudę. I o to właśnie chodzi, bo Falling Skies ma być przede wszystkim produkcją rozrywkową. Wszyscy wiemy, że mamy do czynienia z deficytem porządnych seriali sci-fi w telewizji od czasu zakończenia współtworzonego przez Eicka fenomenu stacji Syfy Battlestar Galactica. Ukrytych znaczeń, głębi i tak spektakularnego rozmachu nie zaznamy, oglądając hit TNT, ale jako letnia przygodówka spisuje się on całkiem nieźle.
Zobacz zwiastun odcinka:
[video-browser playlist="635414" suggest=""]
Wszystkie główne wątki ruszyły do przodu i teraz zamiast czterech na początku sezonu ich liczba wynosi trzy, a wszystko wskazuje na to, że niedługo jeszcze bardziej się zawęzi. Anne odnalazła w końcu swoją córkę, a jej moc w połączeniu z wizjami matki być może pomogą nam zrozumieć, jaką rolę odegra Lexi na kolejnym etapie batalii o Ziemię. Następnym przystankiem Toma wydaje się za to być kryjówka Cochise’a i wspólne działania mające na celu uwolnienie Matta z obozu reedukacyjnego. Widać, że twórcy usilnie dążą do zjednoczenia bohaterów, a gdy już to nastąpi, z nieba przybędzie śmiertelny wróg, którego niesamowicie obawiają się nawet sami Espheni. Zawsze bowiem znajdzie się ktoś jeszcze bardziej potężny od potwora, który tylko z pozoru wydawał się największy. Nie dziwi więc zmiana taktyki przez kosmitów, którzy zamiast zabijać ludzi zdecydowali wykorzystać ich jako broń dla swojej obrony.
David Eick mnoży pytania i zagadki, jakie mogą zadawać w trakcie seansu widzowie Wrogiego nieba i utrzymuje tym samym ich gasnącą po średnim trzecim sezonie ciekawość, wobec zakończenia tej historii. Serialowi potrzebne było małe trzęsienie ziemi, odświeżenie formuły i wręcz odwrócenie niektórych motywów do góry nogami. Nie każdemu może się to podobać, ale trzeba w pełni przyznać, iż jest inaczej – do tego stopnia, że trudno nie być zainteresowanym, jak to się wszystko potoczy. Wcale nie wykluczam, że ten cały nowy koncept runie jak domek z kart i z końcem sezonu będziemy o nim mówić z dużym rozgoryczeniem. Obecnie jest jednak na to zdecydowanie za wcześnie. Dajmy produkcji TNT czas na pokazanie tego, co ma w zanadrzu.
Poznaj recenzenta
Oskar RogalskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat