„Wrogie niebo”: sezon 4, odcinek 10 – recenzja
Pierwsza połowa bieżącego sezonu była niezła i wszystko wskazywało na to, że tak będzie do końca. Niestety, Wrogie niebo z każdym odcinkiem powraca do tragicznego stanu, jaki widzieliśmy w wielu odcinkach poprzednich sezonów.

Wrogie niebo ("Falling Skies") oferuje widzom odcinek tak naprawdę o niczym. Skupienie tak dużej jego części na trójkącie miłosnym, który nie powinien istnieć, jest nieporozumieniem. Przez to obserwujemy mdłe, nudne, banalne i ckliwe rozmowy rodzeństwa oraz obu panów z Maggie (Sarah Carter). Nie jest to ciekawe, a wręcz bliskie poziomowi opery mydlanej. Temu serialowi nie jest potrzeby tak słaby wątek romantyczny, który sprawia wrażenie okropnie wymuszonego. Takie relacje to już nawet w serialach młodzieżowych są bardziej przekonujące.
Cały odcinek tak naprawdę jest dowodem na to, że twórcy mieli pomysł tylko na pierwszą połowę sezonu, a dalej to już błądzenie po omacku bez żadnego sensownego celu i zapychanie czasu ekranowego czym popadnie, byle było to związane z uczuciami. Bo najwyraźniej na wojnie z kosmitami wszyscy mają czas się uzewnętrzniać zamiast walczyć.
[video-browser playlist="633381" suggest=""]
Motyw ze słomkami jest niesłychanie głupi. Od kiedy w grupie bohaterów jest jakaś demokracja? Oczywiście przewidywalność przeokrutna, choć i tak jestem zaskoczony, że to Ben poleci, a nie Matt. Najgorsze w tym wątku jest jednak psucie Pope'a (Colin Cunnigham). Praktycznie najlepsza postać od początku serialu - zawsze miał wszystko w nosie, czasem zrywał się, by dokopać kosmitom - a tutaj twórcy robią z niego ckliwego i żenującego patriotę? Mógłbym w to uwierzyć, gdyby dokonano jakiejś przemiany Pope'a w ostatnich kilku odcinkach, ale nie - jego zmiana zachowania i chęć samobójstwa wyskakuje jak filip z konopi.
W recenzji 7. odcinka przewidywałem, że kłamstwa Espheni wyjdą na jaw i Lexie wróci do rodziny. Tak też się w tym epizodzie dzieje, więc nie mogę nazwać tego inaczej niż rozczarowaniem. Przewidywalność i rozwijanie Wrogiego nieba po linii najmniejszego oporu to największe wady 10. odcinka. Nic tutaj nie porywa, a jedynie irytuje banalnością rozwiązań.
Czytaj również: "Gotham" - Carol Kane jako Gertrud Kapelput
Wrogie niebo pokazuje, że twórcom skończyły się pomysły na ten serial. Choć początek 4. sezonu był dobry i przez jakiś czas wszystko szło w odpowiednim kierunku, nagle coś się popsuło i dostajemy równię pochyłą. Może zmieni się to w finale.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaZastępca redaktora naczelnego naEKRANIE,pl. Dziennikarz z zamiłowania i wykładowca na Warszawskiej szkole Filmowej. Fan Gwiezdnych Wojen od ponad 30 lat, wychowywał się na chińskim kung fu, kreskówkach i filmach z dużymi potworami. Nie stroni od żadnego gatunku w kinie i telewizji. Choć boi się oglądać horrory. Uwielbia efekciarskie superprodukcje, komedie z mądrym, uniwersalnym humorem i inteligentne kino. Specjalizuje się w kinie akcji, które uwielbia analizować na wszelkie sposoby. Najważniejsze w filmach i serialach są emocje. Prywatnie lubi fotografować i kolekcjonować gadżety ze Star Wars.
Można go znaleźć na:
Instagram - https://www.instagram.com/adam_naekranie/
Facebook - https://www.facebook.com/adam.siennica
Linkedin - https://www.linkedin.com/in/adam-siennica-1aa905292/



naEKRANIE Poleca
ReklamaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1988, kończy 37 lat
ur. 1957, kończy 68 lat
ur. 1976, kończy 49 lat
ur. 1965, kończy 60 lat
ur. 1984, kończy 41 lat

