„Wrogie niebo”: sezon 5, odcinek 7 – recenzja
Na kilka odcinków przed końcem serialu, „Wrogie niebo” znów serwuje nam przewidywalną i niepotrzebną historię, w której ludzie walczą ze sobą, zamiast z kosmitami.
Na kilka odcinków przed końcem serialu, „Wrogie niebo” znów serwuje nam przewidywalną i niepotrzebną historię, w której ludzie walczą ze sobą, zamiast z kosmitami.
W zeszłym tygodniu Tom Mason utknął na farmie, a tym razem znalazł się w pułapce w bazie wojskowej, która tylko na pierwszy rzut oka wydaje się być rajem dla członków 2nd Mass. Zacznijmy od tego, że twórcy serialu „Falling Skies” na przestrzeni finałowego sezonu mnóstwo razy szli na skróty. Gdy jakiś element jest potrzebny do popchnięcia fabuły do przodu, nagle pojawia się znikąd. Mamy więc rozrzucone na całym świecie bojówki, o których nigdy nie słyszeliśmy, super maszynę, dzięki której można w kilka minut wyrwać komuś kosmiczne kolce, a teraz w pełni wyposażoną bazę, w której masa sprzętu, broni, amunicji i żołnierzy.
Ale scenarzyści nie chcą sprawiać wrażenia całkowicie leniwych, więc po uproszczeniu sytuacji, musza ją na siłę skomplikować, aby bohaterom nie było zbyt łatwo. Szkoda tylko, że wszelkie utrudnienia bazują na ogranych do granic możliwości schematach.
Jest więc Weaver, który z szefową placówki ma jakąś więź i wspólną przeszłość, co skutecznie blokuje jego zazwyczaj trzeźwe podejście do spraw. Więc gdy ma on na głowie śniadanko z dawną miłością, jego ludzie są podejrzewani o kolaborację z Espheni. Oczywiście zawsze znajdzie się też jakiś prawdziwy psychol, który musi kogoś potorturować.[video-browser playlist="736394" suggest=""]
Katie Marshall i jej ludzie niemal na każdym kroku przypominali nam, że nie mogą ufać ludziom z 2nd Mass i rodzinie Masonów, bo każdy może być zdrajcą. Było to nam wpajane z taką upartością, że żadnym zaskoczeniem nie był fakt, iż to w istocie bohaterka jest kontrolowana przez Overlorda. Przewidywalne to było do bólu. Nawet nie starano się tego specjalnie ukryć. Podejrzane były momenty, w których Katie nagle zawieszała się i nie reagowała. Absurdalny krok z procesem tylko to pogłębiał. Oczywiście ten twist miał pozostać ukryty pod płaszczykiem paranoi i zespołu stresu pourazowego żołnierki, ale chyba nikt nie dał się na to nabrać.
Uśmiech na moich ustach wywołała scena na końcu, w której Tom Mason – zanim został skazany na śmierć - apeluje do wszystkich, że bezsensem są konflikty między ludźmi. Do wygrania jest bowiem wojna z kosmitami! Teraz wyobraźcie sobie, że Tom jest w tej scenie widzem, a Marshall producentem serialu. Mamy wobec produkcji te same zarzuty co główny bohater. Nie chcemy sztampowych obyczajowych wątków (czworokąt miłosny wciąż dzielnie się trzyma), ale soczyste science fiction. W końcu tylko kilka odcinków do końca!
Finał najnowszego odcinka „Falling Skies” sugeruje, że wkraczamy wreszcie w ostatnią (i miejmy nadzieję w miarę ciekawą) fazę serialu. Dotarliśmy do tego punktu bazując niemal nieustannie na samych kliszach i zapychaczach, no ale trudno, tego już nie zmienimy. Oby te trzy pozostałe epizody skupiły się na inwazji i jej genezie oraz dostarczyły masy głupkowatej, acz efektownej akcji. To naprawdę nie są zbyt wygórowane oczekiwania.
Poznaj recenzenta
Oskar RogalskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat