„Wrogie niebo”: Sobotnia masakra – recenzja
Wrogie niebo w 7. odcinku tego sezonu oferuje widzom więcej emocji i akcji niż w kilku poprzednich seriach razem wziętych.

Wrogie niebo ("Falling Skies") w wątku Lexie niestety nie zaskakuje. Jakoś wydawało się to przewidywalne, że dziewczyna po wyjściu z kokonu stanie po stronie pokojowo nastawionych Espheni przeciwko krwiożerczym Ziemianom. Jedyny bardzo duży plus jej wątku to uśmiercenie Lourdes. Ta postać irytowała kilka sezonów, ale w tej serii popadało to w skrajność. Obawiam się, że wątek Lexie doprowadzi do oczywistego zakończenia - ostatecznie kłamstwa Espheni wyjdą na jaw i wróci ona do swojej rodziny. Łzy będą cieknąć strumieniem.
Producentom tego odcinka przyświecała bardzo zaskakująca idea uśmiercenia jak największej liczby postaci z drugiego planu. I bynajmniej nie chodzi o jakichś nieznanych ludków, którzy przewinęli się w tle, ale postacie, które znamy i lubimy. Szkoda doktorka, którego śmierć wydaje się po prostu głupia. Ma ona jednak kluczowy wpływ na Toma i jego dalsze decyzje. Zbyt wiele osób ginie w jego otoczeniu, więc naturalnie zaczyna on tracić panowanie nad sobą. Ładnie to pokazano, bardziej wiarygodnie niż dotychczas; pozwala to uwierzyć, że Tom nie jest niezniszczalnym wodzem walczącym ku chwale narodu.
[video-browser playlist="633493" suggest=""]
Odcinek dostarcza naprawdę dużo akcji. Sam pomysł na starcie z licznymi siłami Espheni jest dobry, wykonanie jednak - zaledwie (lub aż) solidne. Jest tutaj wszystko, czego moglibyśmy oczekiwać: emocje, dramatyzm i śmierć bohaterów, którzy mogą być darzeni sympatią. Mowa oczywiście o snajperze i jego nieudanym zamachu na dowódcę Espheni. W odróżnieniu od doktora jego odejście jest naprawdę godne i wybuchowe.
Pierwszy raz Wrogie niebo w taki sposób pokazuje motyw wojny i strat. Dotychczas wszelkie śmierci w serialu były starannie przygotowane i nieliczne. Teraz w jednym odcinku tracimy trzy w miarę istotne postacie, których odejście ma wpływ na głównych bohaterów. Dzięki temu kolejne odcinki i starcia z nikczemnym Espheni z popaloną twarzą mogą dostarczyć więcej emocji.
Wrogie niebo w istocie w 4. sezonie jest serialem lepszym, zapewniającym więcej satysfakcji i emocji. Przede wszystkim historia jest przemyślana i bardziej dopracowana, bo nic tutaj nie razi absurdami jak w poprzednich seriach. Szkoda, że taka zmiana nadeszła dopiero w przedostatnim sezonie.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaZastępca redaktora naczelnego naEKRANIE,pl. Dziennikarz z zamiłowania i wykładowca na Warszawskiej szkole Filmowej. Fan Gwiezdnych Wojen od ponad 30 lat, wychowywał się na chińskim kung fu, kreskówkach i filmach z dużymi potworami. Nie stroni od żadnego gatunku w kinie i telewizji. Choć boi się oglądać horrory. Uwielbia efekciarskie superprodukcje, komedie z mądrym, uniwersalnym humorem i inteligentne kino. Specjalizuje się w kinie akcji, które uwielbia analizować na wszelkie sposoby. Najważniejsze w filmach i serialach są emocje. Prywatnie lubi fotografować i kolekcjonować gadżety ze Star Wars.
Można go znaleźć na:
Instagram - https://www.instagram.com/adam_naekranie/
Facebook - https://www.facebook.com/adam.siennica
Linkedin - https://www.linkedin.com/in/adam-siennica-1aa905292/



naEKRANIE Poleca
ReklamaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1988, kończy 37 lat
ur. 1957, kończy 68 lat
ur. 1976, kończy 49 lat
ur. 1965, kończy 60 lat
ur. 1984, kończy 41 lat

