„Wrogie niebo”: Wykopki – recenzja
Do pewnego momentu fabularne eksperymenty twórców, jakie przeszło Falling skies w swoim 4. sezonie, mogły się podobać. Ostatnie 2 odcinki to jednak spore nieporozumienie - drastyczne spowolnienie akcji i po prostu niebywała nuda.
Do pewnego momentu fabularne eksperymenty twórców, jakie przeszło Falling skies w swoim 4. sezonie, mogły się podobać. Ostatnie 2 odcinki to jednak spore nieporozumienie - drastyczne spowolnienie akcji i po prostu niebywała nuda.
Falling Skies ("Falling Skies") zaserwowało nam całkiem solidny reset w 7. odcinku. Poznaliśmy w końcu prawdziwą naturę Lexi i pozbyto się kilku drugoplanowych postaci. Wydawało się, że dalej może być tylko lepiej, ale to były tylko pobożne życzenia. Kolejne 2 epizody nasi bohaterowie poświęcili w dużej mierze na kopanie i miłostki. Te aspekty tak bardzo zdominowały historię, że scenarzyści musieli nam w sposób wręcz komiczny przypomnieć, że to jednak serial science fiction, a protagonistów niedługo wyślą na księżyc. Gdyby produkcja TNT była prowadzona w o wiele lżejszej konwencji, choćby w stylu Dnia niepodległości, wyprawę tych śmiałków w kosmos przyjąłbym pozytywnie. Jednak tutaj wyszło to co najmniej zabawnie. Nie stawiam jednak na razie krzyżyka na tym wątku - zobaczymy, jak rozwinie się w finałowych odsłonach.
Cały 8. odcinek skupiono na ratowaniu Toma i Dingaana oraz Maggie. Panowie utknęli pod ziemią i trzeba ich było przecież ratować. Temu drugiemu próbowano nawet nieumiejętnie dopisać jakieś głębsze backstory, ale ten zapychacz nikogo nie oszukał. W zawrotnym tempie rozwijany jest trójkąt miłosny pomiędzy braćmi Mason i Maggie, a to zasługuje na druzgocącą krytykę. Może jednak trzeba było pozostać przy standardowych 10 epizodach w sezonie, skoro przez te 2 dodatkowe musimy oglądać kiepskie i irytujące teen drama. Mam nadzieję, że któreś z nich poniesie śmierć dość szybko. I szczerze - jest mi obojętne, kto to będzie.
[video-browser playlist="633449" suggest=""]
To nie koniec fabularnych porażek tego typu. Konflikt na linii Pope-Sara to takie marnotrawstwo niezłych postaci, że aż szkoda na to patrzeć. No i nie zapominajmy o ckliwych miłostkach Toma oraz Anne, które wieńczy ich ślub. Czy każdy serial, którego koniec jest bliski, musi gdzieś upchnąć coś takiego? A scenarzyści nie przestawali i jak już męczyli, to na maksa, bo nawet młody Matt dostał swoje love story, które przeistoczyło się w przewidywalny do bólu motyw zasadzki – sztucznie spreparowanej sceny akcji, aby tylko nie było zbyt nudno. Na szczęście pozyskali w tym całym zamieszaniu ten niesamowity magiczny gwizdek, który pozwoli im wreszcie przestać kopać.
Czytaj także: "Emmy 2014 - pierwsze nagrody rozdane.
Falling Skies ma jeszcze 3 odcinki na to, aby uratować twarz i zakończyć 4. sezon z pompą, a tym samym udanie wprowadzić nas w serię finałową. Czekamy więc na tę obiecaną podróż w przestworza i odparcie ataku przez Espheni (których ostatnio jak na lekarstwo). Miejmy nadzieję, że producenci nie zapomnieli, iż tworzą rozrywkowy letni serial i te ostatnie kilkanaście epizodów dostarczy nam sporo frajdy. Naprawdę niczego innego nie oczekujemy.
Poznaj recenzenta
Oskar RogalskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat