Wszystko będzie dobrze?
Na naszych oczach dynamika Downton Abbey zmienia się z odcinka na odcinek. Julian Fellowes zaskakuje kolejnymi pomysłami, udowadniając, że ma jeszcze kilka niespodzianek w zanadrzu. Szkoda tylko, że przy wdrażaniu do serialu nowych wątków, zaniedbuje wszystkie pozostałe.
Na naszych oczach dynamika Downton Abbey zmienia się z odcinka na odcinek. Julian Fellowes zaskakuje kolejnymi pomysłami, udowadniając, że ma jeszcze kilka niespodzianek w zanadrzu. Szkoda tylko, że przy wdrażaniu do serialu nowych wątków, zaniedbuje wszystkie pozostałe.
Od początku jedną z największych zalet Downton Abbey była umiejętność pokazywania, jak zmieniał się świat w początkach XX wieku. Razem z bohaterami przechodziliśmy wszystkie etapy, obserwując, jak bardzo oddziaływały one na ich charaktery i zachowania. Jednocześnie zawsze udawało się zachować integralność serialu, która choć zachwiana kilka razy w słabszym, trzecim sezonie, nadal utrzymywała swoją pozycję. Początek czwartej serii tylko ją umacnia.
Podczas gdy całe Downton uczestniczy w koncercie znanej gwiazdy muzyki, jedna z bohaterek serialu przeżywa swój największy koszmar. Mowa tu o Annie i o scenie, o której po emisji odcinka mówili wszyscy. Takie rzeczy w Downton Abbey się nie zdarzały! Fellowes jednak nie zamierza pójść ze swoim serialem na łatwiznę. Wciąż ma odwagę, by ryzykować, dokonywać śmiałych posunięć i wywoływać burzę kontrowersji. Wraz ze zmieniającym się światem, zmieniają się też ludzie; nigdzie też nie było powiedziane, że w latach 20. XX wieku w Anglii żyli sami dżentelmeni. Brutalne sceny w Downton muszą szokować. I powinny. To w końcu coś nowego, bowiem oglądając akurat ten serial, nie tego się spodziewamy. Ale dlaczego ma być to wadą? Przeciwnie - nie jest nią. Teraz scenarzyści mają ogromne pole do popisu, bo muszą wziąć odpowiedzialność za to, co zrobili. Widzowie będą wymagali konsekwencji. Nie mogę się tego doczekać.
[video-browser playlist="634615" suggest=""]
Niestety wszystkie pozostałe wątki wypadają już znacznie gorzej. Jak obiecywano w rozlicznych spoilerach, Mary na adoratora. Na razie to pierwszy z kilku, którzy mają się jeszcze pojawić. Nie wydaje mi się jednak, że jest to wątek, który ma jakiś szczególny potencjał. Być może będzie początkiem zmian zachodzących u Mary, bo jej smutek zaczyna przytłaczać - nie tylko Downton i jego mieszkańców, ale przede wszystkim widzów. Brakuje też trochę ironicznej, dumnej i chłodnej pierwszosezonowej Mary, która doskonale rozprawiała się z wszelkimi stereotypami narzucanymi kobietom żyjącym w tamtych czasach. Tym razem nic interesującego nie wydarzyło się u Edith; postać Rose nadal wydaje się być zapychaczem, a Tom, który nie może się dopasować do towarzystwa, jest męczący. Ile razy już to przerabialiśmy? Wpakowanie go w romans z pokojową na pewno nie jest rozwiązaniem problemów tej postaci. Może tylko wszystko pogorszyć.
Bardzo szybko (i przewidywalnie) zakończono wątek przeszłości Carsona, który miał potencjał stać się czymś ciekawszym. Thomas stracił bardzo wiele bez obecności O'Brien, której na "dole" naprawdę brakuje. Zaczyna być bowiem zwyczajnie nudno. Alfred, Jimmy i Ivy to postacie zupełnie pozbawione charyzmy, a brak ciekawych historii, w których mogliby brać udział, na pewno nie pomaga. Wszystko jednak przyćmiewa Anna i to dzięki niej ten odcinek zostanie zapamiętany na długo.
Downton Abbey to serial-fenomen, który wyznaczył nowe standardy wśród seriali kostiumowych i zachwycił nie tylko miliony widzów, ale też i uznanych krytyków. Przyzwyczaił nas wszystkich do doskonałości i najwyższego poziomu, jednak choć nadal jest nieźle, wymagam od niego dużo więcej. Po premierze pisałam, że z Downton wszystko będzie dobrze. Teraz już nie jestem tego taka pewna.
Poznaj recenzenta
Katarzyna KoczułapDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat