fot. materiały prasowe
Wszystko dozwolone prezentuje się trochę jak serial skierowany do skrajnych feministek, które z całego serca nienawidzą facetów i wszystkiego, co z nimi związane. Jednak wątpię, by ktokolwiek utożsamiał się z tym, co dzieje się na ekranie. To jakaś dziwna hybryda opowieści o ogromnym przepychu i bajeczki o działaniu na rzecz kobiet. Nie wiem, czy twórcy chcieli ośmieszyć problem przemocy ekonomicznej, zdenerwować widzów, napuścić ich na oderwane od rzeczywistości elity. Ten serial robi kobietom realną krzywdę, jest skrajnie nieodpowiedzialny i lekkomyślny. Identycznie jak jego bohaterki.
Zacznijmy od Kim Kardashian, która uznała, że pokaże, jak doskonałą jest aktorką. Gra tak sztucznie, że trudno się ją ogląda. Nie można o tej roli powiedzieć niczego dobrego. Na dodatek ten jej ubiór. Serial opowiada o prawniczkach dla kobiet, które spotykają się z naprawdę ważnymi i poważnymi ludźmi, często na bardzo skomplikowanych mediacjach. Tymczasem pani Kim uważa, że to rewia mody, więc prezentuje milion nowych sukienek, w większości przesadnie wydekoltowanych. Pewnie miało to służyć pokazaniu nowoczesnych, wyzwolonych kobiet, ale są chyba jakieś granice? Zresztą sama warstwa adwokacka tego filmu to nieśmieszny żart. Prawniczki w trzech pierwszych odcinkach ani razu nie musiały wykazać się znajomością prawa, a negocjacje przedsądowe ograniczają się do bezczelnych szantaży. Szantaży, które także są szyte grubymi nićmi. Mamy chociażby bardzo bogatego mężczyznę, który – jak sam twierdzi – od lat jest na celowniku poważnych rywali, posiadających wpływy i niemal nieograniczone możliwości. Ci ludzie chcą go skompromitować za wszelką cenę, ale im się nie udaje. Jednak w myśl zasady „gdzie diabeł nie może, tam babę pośle” udaje się to pani śledczej z kancelarii. Wystarczyło poświęcić chwilę na śledzenie delikwenta i już sekret, skrywany wcale nie tak głęboko, wychodzi na jaw.
Nie wiem, czemu Naomi Watts giermkuje w tym serialu Kim Kardashian. Nie można powiedzieć, by Brytyjka zawiodła swoją grą, ale całokształt produkcji sprawia, że nie można jej podziwiać. Nie zalicza wpadek, ale czy da się dobrze wypaść w rozmowie o absurdach? We Wszystko dozwolone nie ma ani jednego naprawdę angażującego dialogu. Wszystko jest infantylne i groteskowe. A kiedy pojawiają się ważne kwestie, są traktowane niemal jak żart. Zaraz po – zdawałoby się – wstrząsającej scenie nasze bohaterki uśmiechają się, słodko rozmawiają i niemal sobie z tego żartują. Na dokładkę jest jeszcze Sarah Paulson jako przerysowana do granic możliwości antagonistka. Jej rola chyba miała być zabawna, ale absurdalne żarty, żenujące wulgaryzmy i niemal psychodeliczna osobowość sprawiają, że produkcja jeszcze bardziej traci na atrakcyjności.
Nawet strona techniczna nie ma ani jednej rzeczy, za którą warto pochwalić Wszystko dozwolone. Zacznijmy od muzyki, która dodaje całości infantylności. Nie da się traktować tego poważnie, kiedy słyszy się cukierkowe plumkanie w tle. To miało przywoływać klimat Seksu w wielkim mieście albo Gotowych na wszystko. Tymczasem nawet w tych kategoriach serial nie daje rady. Jak dodamy do tego momentami fatalny, toporny montaż scen, kiepskie przejścia między ujęciami i czarny ekran (pojawiający się kilka razy na dłużej niż ułamek sekundy, co mogłoby zwiastować koniec odcinka), to otrzymujemy tytuł mogący spokojnie stanąć w szranki o miano najgorszego serialu w 2025 roku.
fot. materiały prasoweJednak Wszystko dozwolone dokonało czegoś trudnego. Jest coś takiego jak guilty pleasure – tytuły tak złe, że można czerpać przyjemność z ich oglądania. Produkcja z Kim Kardashian i Naomi Watts absolutnie się w to nie wpisuje. Twórcom udało się zrobić serial, którego nie da się oglądać! Na koniec jeszcze tylko raz powtórzę, że miał to być obraz skierowany do kobiet, w którym główne bohaterki tym kobietom pomagają. Tymczasem nie znajdziemy tutaj ani jednej poszkodowanej, z którą można by się utożsamiać. Zamiast tego oglądamy frustrujące widza historie o złotych klatkach, opowiedziane w taki sposób, że nie da się poszkodowanym współczuć. A przecież jest to realny problem, za którym często stoją ogromne dramaty.
Ten serial robi krzywdę kobietom. Robi też bardzo złą reklamę debacie na temat feminizmu i przemocy ekonomicznej, która jest ogromną tragedią, a którą niewiele osób dostrzega i traktuje poważnie. Przemoc ekonomiczna często stoi na tym samym poziomie co przemoc fizyczna czy psychiczna – warto o tym pamiętać, ale tego nie dowiecie się z produkcji Wszystko dozwolone, która podchodzi do tematu w sposób uwłaczający.
Poznaj recenzenta
Jakub Jabłoński