X-Men. Punkty zwrotne – Powtórne przyjście - recenzja komiksu
Data premiery w Polsce: 27 lipca 2022Po nieco słabszej Wojnie o mesjasza, X-Men. Punkty zwrotne – Powtórne przyjście wraca na odpowiednie tory, oferując solidne i widowiskowe domknięcie wielu wątków.
Po nieco słabszej Wojnie o mesjasza, X-Men. Punkty zwrotne – Powtórne przyjście wraca na odpowiednie tory, oferując solidne i widowiskowe domknięcie wielu wątków.
Konfrontacja jest coraz bliżej, a los mutantów stoi pod dużym znakiem zapytania. Zostało ich mniej niż dwustu, a jedyną nadzieję widzą w młodej dziewczynie imieniem Hope. Przez lata uciekała przez różne przestrzenie czasowe u boku swojego mentora i opiekuna – Cable’a. Przyszedł jednak moment na zweryfikowanie, czy faktycznie okaże się zbawicielką swojego gatunku. A może wręcz odwrotnie – doprowadzi do jego całkowitego końca? Herosi z grupy X-Men staną do walki z niezwykle groźnym Bastionem, który spocznie dopiero wówczas, gdy mutanci zakończą swój żywot.
Po Wojnie o mesjasza czas na Powtórne przyjście, które jest historią znacznie ciekawszą. Poprzednio narzekałem między innymi na mrok (przełamywany jedynie przez Deadpoola), operowanie tajemnicą bez podrzucania tropów interpretacyjnych i pewną powtarzalność, która dotyczyła szczególnie scen akcji. Tym razem udaje się uniknąć tych problemów, bo chociaż dalej mamy poważny ton historii i nie brakuje schematycznych scen akcji, to jednak wreszcie mamy świetnie zarysowaną stawkę i czujemy, że im bliżej końca, tym więcej poznajemy odpowiedzi.
Wcześniej dało się wyczuć, że historia podzielona została na wzór trylogii. Po wstępie i rozwinięciu czas wreszcie na finał, który rozprawia się z ciągłą niewiadomą dotyczącą tego, czy Hope okaże się zbawicielką, czy może wręcz przeciwnie. Śledzi się to o tyle ciekawiej, że bohaterka zyskała jakąś osobowość i nie była już tylko małą dziewczynką przerzucaną z rąk do rąk. W Powtórnym przyjściu widzimy postać starszą, która swoim zachowaniem daje znać o metodach wychowawczych Cable’a – odwaga, buńczuczność i cięta riposta, ale też nawyki związane z tym, żeby posiłki jeść przy ścianie i spać z otwartym jednym okiem.
Poprzednio śledziliśmy też rozbudowane, ale jednak nużące starcie Cable’a i Stryfe’a, a na koniec jeszcze do tego barszczu dorzucono dużego grzyba w postaci Apocalypse’a. W trzecim albumie nie brakuje złoczyńców, ale całość mocniej jest skupiona na Bastionie. Jego motywacje są czytelne, ale pasuje to do przyjętej konwencji i nie musimy specjalnie mocno angażować się w zrozumienie jego podejścia. Mike Carey i inni scenarzyści zaproponowali ciekawe pomysły na poszczególne akty. Moim ulubionym jest ten pierwszy, kiedy grupa X-Men próbuje schwytać Cable’a i Hope, zanim zrobią to siły Bastiona. Śledzimy też losy Cyclopse’a wydającego rozkazy lub starcia młodych mutantów z poplecznikami głównego zagrożenia. Skoro jednak mowa o liderze X-Menów, to nie sposób nie wspomnieć o intrygujących decyzjach, które podejmuje przez cały album. Wielokrotnie wywołuje sprzeciw u swoich kompanów, co prowadzi do kłótni z Bestią. Nawet Storm zaskoczona jest jego radykalnym podejściem. Na moment w historii pojawia się Xavier, który też ze zdziwieniem spogląda na swojego byłego podopiecznego. Jak to jednak w przypadku tego typu serii bywa, akcja leci na złamanie karku i tylko poprzez indywidualne reakcje ludzi z otoczenia Scotta Summersa możemy nieco lepiej zgłębić idące za tym myśli autorów.
W Powtórnym przyjściu mamy wiele grup biorących udział w konflikcie: X-Men, oddział młodszych mutantów, X-Force, a nawet przez moment mamy Avengers i Fantastyczną Czwórkę. Akcja nie lubi nudy, a tempo jest wysokie od samego początku, przez co czasami brakuje chwili na oddech lub większą zadumę nad losem mutantów. W odbiorze na pewno pomaga precyzyjnie podzielona narracja na pojedyncze akty, dzięki czemu wątki mogą wybrzmiewać w sposób zadowalający. Nie wszystkie, bo jednak w tym albumie znalazło się wiele ciekawych tematów, które nie zostały dobrze poprowadzone, ale ostatecznie i tak najważniejsza była kwestia tego, czy Hope okaże się tą, na którą mutanci czekali od niesławnego Dnia M. Właściwie od słynnych słów Scarlet Witch: "nigdy więcej mutantów" jasne było, że to nie może być definitywny koniec. Dostaliśmy jednak całkiem przyjemne i widowiskowe rozwiązanie tego problemu.
Poznaj recenzenta
Michał KujawińskiKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1989, kończy 35 lat
ur. 1988, kończy 36 lat