Zabójcza broń: sezon 2, odcinek 12 – recenzja
Twórcy serialu Zabójcza broń zagmatwali wątek Riggsa w sposób nie do końca wiarygodny i chyba niekoniecznie potrzebny.
Twórcy serialu Zabójcza broń zagmatwali wątek Riggsa w sposób nie do końca wiarygodny i chyba niekoniecznie potrzebny.
Twórcy serialu Lethal Weapon podejmują słuszną decyzję, wciągając w sprawę kryminalną Trish Murtaugh. Dzięki temu pozwala to rozwinąć wątek rodziny Rogera i pokazać ich relację na innym poziomie i w zupełnie innej sytuacji. Z uwagi na dramatyczną śmierć przyjaciela z dawnych lat
Trish traktuje to osobiście, więc jej udział w śledztwie to kapitalne urozmaicenie. A pomysł na to, by stworzyła duet z... Leo Getzem, jest wręcz genialny. Potencjał humorystyczny takiego zestawienia sprawdza się wyśmienicie, bo jest to połączenie osób, które kompletnie do siebie nie pasuje. A reakcje Rogera na pewne sytuacje są bezcenne. Takie urozmaicenia zawsze cieszą, bo rozwijają relację bohaterów. Nie tylko w związku z Leo, ale też w rodzinie Murtaughów.
Najwięcej do myślenia tradycyjnie daje wątek Riggsa. Czy rzeczywiście powrót wątku Mirandy na tym etapie rozwoju serialu i jego relacji z nową dziewczyną jest dobrym rozwiązaniem? Biorąc pod uwagę wszystko, co do tej pory widzieliśmy, wprowadzenie wątku odkrywania przez Mirandę kłamstw na temat ojca Riggsa wydaje się wymuszone i przekombinowane. Nic wcześniej nie sugerowało, że jest coś na rzeczy. Aż tu nagle coś takiego? Nie przekonuje mnie to i psuje całą relację Riggsa z żoną oraz to, jak zdążył się pogodzić z jej śmiercią. Ta decyzja fabularna więcej psuje, niż daje nowego i wartościowego.
Jednocześnie jest tutaj wiele momentów, w których emocje dają górę. Czy to w scenie z detektywem w restauracji, gdy Riggs poznaje prawdę, czy w pełnym napięcia momencie, gdy chcieli go powiesić, a on wspomina Mirandę. Można rzec, że częściowo to wszytko się sprawdza, daje emocje i być może przy dobrym prowadzeniu pozwoli ostatecznie zamknąć ten wątek i pójść dalej. W obliczu naprawdę kapitalnej relacji z nową dziewczyną, powrót do tego nie jest potrzebny, więc liczę, że ten rozdział zostanie zamknięty, bo są nowe rzeczy warte rozwoju, które mają kapitalny wpływ na Riggsa.
Sprawa kryminalna wydaje się prosta i klarowna. Każdy etap przychodzi swobodnie i w sumie są to same oczywistości, które znamy i akceptujemy. Różnica w porównaniu do poprzedniego odcinka polega na tym, że tutaj mamy emocjonalne tło, które sprawia, że sam wątek kryminalny jest zaledwie pretekstem i nie jest ważny. Ważne jest to, do czego on prowadzi: śmierci teścia Riggsa i, mam nadzieję, jakiejś akceptacji i zamknięcia sprawy Mirandy.
Jest frajda, zabawa i humor, ale nie mogę w pełni zaakceptować decyzji fabularnych twórców serialu Lethal Weapon. Po tym, jak Riggs spotkał się z ojcem, to powinno być kontynuowane konsekwentnie, a tu nagle z rękawa wyciągana jest komplikacja związana z jego zmarłą żoną. Coś w tym zgrzyta i jest to odczuwalne w spójności fabularnej serialu. Dobrze, że Roger walczący o kapitana potrafił dobrze to zrównoważyć i rozbawić.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat