Zadzwoń do Saula: sezon 4, odcinek 3 – recenzja
Data premiery w Polsce: 23 listopada 2024W nowy odcinku Zadzwoń do Saula fabuła rozwija się w swoim charakterystycznym powolnym tempie, ale najważniejsze, że potrafiła zaintrygować, a także dostarczyć trochę humoru. Pozytywnym zaskoczeniem było również pojawienie się sympatycznego bohatera znanego z Breaking Bad, co na pewno sprawiło wiele radości fanom serialu.
W nowy odcinku Zadzwoń do Saula fabuła rozwija się w swoim charakterystycznym powolnym tempie, ale najważniejsze, że potrafiła zaintrygować, a także dostarczyć trochę humoru. Pozytywnym zaskoczeniem było również pojawienie się sympatycznego bohatera znanego z Breaking Bad, co na pewno sprawiło wiele radości fanom serialu.
Najnowszy odcinek Better Call Saul rozpoczął się w stylu bardzo przypominającym Breaking Bad, gdzie z początku zupełnie nie wiadomo było, o co chodzi, co wzbudzało natychmiastową ciekawość. Szybko wyjaśniło się, że oglądamy kontynuację historii z poprzedniego epizodu, gdzie uśmiercono Arturo. Nawet utrzymano ten klimat grozy, gdy Nacho dał się dobrowolnie postrzelić, aby mógł wejść w życie szeroko zakrojony plan Gusa. Te intrygujące i mocne początkowe sceny doskonale rozpoczęły odcinek. Do tego w subtelny, ale wyraźny sposób nakreśliły kształtujące się zamiary Fringa wobec swoich współpracowników z kartelu, których mordercze efekty widzieliśmy w Breaking Bad. Warto też zwrócić uwagę, że Nacho nie tylko przyczynił się do kalectwa Hectora, ale okazuje się, że odgrywa on jeszcze ważniejszą rolę w całej intrydze Gusa niż można było się spodziewać. To buduje u widzów poczucie, że cała fabuła Better Call Saul jest świetnie przemyślana - tak, aby łączyła się z tym kultowym serialem, a jednocześnie tworzy samodzielną, wciągającą i ponurą historię. To się ceni.
Z kolei Jimmy znalazł sposób na łatwy zarobek, zatrudniając złodzieja do wykradnięcia figurki Hummelsa z gabinetu Neffa. Oczywiście nie wszystko poszło gładko i sprawnie, więc sam McGill musiał wkroczyć do akcji, aby uratować uwięzionego włamywacza. Co prawda było tu więcej humoru niż trzymania widzów w napięciu, że lada chwila złodziej zostanie wykryty, ale najważniejsze, że te sceny dostarczały sporo rozrywki. Może odjeżdżające samodzielnie auto nie było czymś nadzwyczajnie pomysłowym w odciągnięciu szefa od głównego wejścia, ale wyglądało to po prostu zabawnie. Do tego nadało odcinkowi nieco lekkości, odciążając od poważniejszych tonów wątków z Nacho czy też Kim.
Natomiast Mike tym razem pozostał w cieniu reszty bohaterów i nie odegrał żadnej znaczącej roli w bieżącym epizodzie. Ale w zamian fanom Breaking Bad na pewno szybciej zabiły serca na widok Gale’a, który pojawił się w odcinku na kilka chwil. Better Call Saul troszkę rozjaśnił nam, czym zajmował się nasz sympatyczny chemik, zanim na dobre zaczął pomagać w produkcji narkotyków. Z kolei złowieszczo zabrzmiały słowa Gusa, który po przyjacielsku stwierdził, że jest on stworzony do lepszych rzeczy. Znamy jego tragiczny los w Breaking Bad, więc widząc radosnego i śpiewającego Gale’a od razu budziły się emocje. To był zaskakujący i bardzo miły prezent dla fanów serialu ze strony twórców. Oby to nie był jednorazowy występ tego bohatera w Better Call Saul i podobnie jak Kuzyni, powróci w szerszym wymiarze czasowym, bo na pewno warto poznać jego przeszłość i rozwinąć te zażyłe relacje z Gusem.
Bardzo enigmatycznie w tym odcinku został przedstawiony wątek Kim, która z niewiadomych jeszcze względów zaczęła mocno przeżywać ostatnie wydarzenia. Nie wiemy, dlaczego makiety wprowadziły ją w melancholijny stan, a także skąd wzięło się tak głębokie wzruszenie po przeczytaniu przez Jimmy’ego listu od Chucka. Oczywiście emocje związane ze śmiercią tej postaci nie powinny dziwić, co najwyżej ich brak u McGilla, ale nie można się oprzeć wrażeniu, że dzieje się tu znacznie więcej niż jest to nam pokazywane. Wzbudza to ogromną ciekawość i daje pole do popisu pod względem teorii czy domysłów. Pewne jest to, że rozgrywa się tutaj coś ważnego, co może wpłynąć na Jimmy’ego, więc widzowie powinni zachować czujność.
Nowy odcinek Better Call Saul mógł się podobać z kilku względów. Przede wszystkim miał on wiele wspólnego z Breaking Bad pod względem klimatu i ujęć (zbliżenia na buty!), a także dzięki pojawieniu się Gale’a ku uciesze widzów. Nie zabrakło w nim również humoru, gdy Jimmy pomógł się wydostać złodziejowi z gabinetu. A do tego poszczególne wątki coraz bardziej interesują, mimo że rozwijane są powolutku, ale w stylu Better Call Saul. Tylko wciąż nasza główna postać nie błyszczy pełnym blaskiem, jak na tytułowego bohatera przystało. Musimy się uzbroić w cierpliwości, ale na pewno będzie warto.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Magda MuszyńskaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1981, kończy 43 lat
ur. 1977, kończy 47 lat
ur. 1966, kończy 58 lat
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1992, kończy 32 lat