"The Vanishing of Ethan Carter" zapowiadało się jak każda gra detektywistyczna, w której główny bohater – w tym przypadku Paul Prospero – ma za zadanie rozwikłać tajemnicę czyjegoś zniknięcia. Detektyw w przeszłości otrzymywał od chłopca listy, w których poruszał on niepokojące kwestie związane z jago najbliższymi. Prospero, nie wiedząc, z kim ma do czynienia, postanowił udać się Red Creek Valley, by przyjrzeć się sprawie dogłębniej. Po dotarciu na miejsce szybko dowiadujemy się, że Paul Prospero to nie pierwszy lepszy tajniak, tylko detektyw posiadający wyjątkowe umiejętności, dzięki którym jest w stanie zaglądać w przeszłość i poznawać fakty, które nikomu innemu nie są znane w teraźniejszości. To właśnie te umiejętności są przydatną cechą, bez której ukończenie produkcji studia The Astronauts nie byłoby możliwe. Z pozoru prosta fabuła z każdym kolejny rozdziałem rozrasta się w wielowątkową opowieść daleko wykraczającą poza tradycyjny tok rozumowania. Samo zakończenie stanowi jeden z najmocniejszych punktów opowieści "The Vanishing of Ethan Carter" oraz fabularny twist, po którym długo człowiek zastanawia się, czy to, co zobaczył, to rzeczywiście koniec.

[video-browser playlist="726639" suggest=""]

Już we wrześniu ubiegłego roku, kiedy "The Vanishing of Ethan Carter" ukazało się na komputerach PC, gra prezentowała fanom znakomitą oprawę graficzną. Duża w tym zasługa techniki pozyskiwania materiału źródłowego. Polski deweloper często sięgał po fotorealizm. Na PlayStation 4, bo taką wersję gry recenzujemy, grafikę jeszcze bardziej wypiękniono. Bez ogródek można stwierdzić, że "The Vanishing of Ethan Carter" na silniku Unreal Engine 4 wygląda cudownie. Te promyki słońca przebijające się przez liście drzew, ten strumień płynący nieopodal, te stare, widoczne w oddali zabudowania... Wszystko to sprawia, że świata gry nie chce się opuszczać. Na podstawie tego, co graficznie stworzyli The Astronauts, powinny powstawać wizualizacje parków krajobrazowych. Zwiedzając Red Creek Valley, trudno było oderwać wzrok od wszystkiego, co się na swej drodze spotkało, a gdyby nie fakt, że do rozwikłania jest tajemnica zaginięcia Ethana, to w przepięknym świecie Paula Prospero spędziłbym znacznie więcej czasu.

[video-browser playlist="726641" suggest=""]

Warszawskie studio nie zamknęło nas w korytarzu, tylko poniekąd otworzyło przed graczem piękną dolinę Red Creek Valley. Określenie półotwarty świat w przypadku "The Vanishing of Ethan Carter" to nadużycie, ale dzięki dość pokaźnym połaciom terenów możemy zobaczyć co nieco. Wszystko, z czym spotkacie się w grze, buduje niesamowity klimat produkcji, którego mogą pozazdrościć inne tytuły, nierzadko te wysokobudżetowe. Ostatni raz tak mocno oddziaływał na mnie klimat gry, kiedy szczękałem zębami, próbując skończyć skasowany projekt Kojimy i del Toro (uprzedzam pytanie – nie, nie skończyłem). W przypadku "The Vanishing of Ethan Carter" absolutnie nie ma mowy o horrorze czy trzymającym w napięciu thrillerze, ale mistycyzm jest tutaj mocno uwidoczniony. Budzi zainteresowanie odbiorcy. Sama rozgrywka w dużym uproszczeniu polega na eksploracji danej lokacji i przyglądaniu się jej w poszukiwaniu poszlak. Kiedy te zostaną już przez nas odkryte, przychodzi czas na dedukcję, czyli prawidłowe typowanie kolejnych zajść, które doprowadziły do aktualnej sytuacji. Nie jest to specjalnie wymagający rodzaj zadania, ale czasami trzeba pogłówkować albo zdać się na metodę prób i błędów (jak w przypadku portali w domu Carterów). Jednak po ustaleniu prawidłowego szyku zadań przychodzi długo wyczekiwana satysfakcja i filmik, z którego dowiemy się o dalszych losach bohaterów gry.

[video-browser playlist="726640" suggest=""]

"The Vanishing of Ethan Carter" w wersji na PlayStation 4 nie jest wolne od bugów. Tym jedynym rzucającym się w oczy jest framedrop. Szczególnie zauważane jest to podczas szybkich ruchów kamerą na boki. Innych znacznie wpływających na odbiór gry wad nie zauważyłem. W przypadku debiutanckiej produkcji The Astronauts nie sposób także nie wspomnieć o stosunku długości gry do ceny. Nie ma tutaj takich wielkich dysproporcji, jakie były w "The Order: 1886" (nasza recenzja), ale mimo wszystko ponad 70 zł za produkt, którego przejście zajęło mi nieco ponad 2 godziny, to zbyt wiele. PLUSY: + przepiękna oprawa graficzna, + świetna muzyka Mikołaja Stroińskiego, + doskonały klimat, + intrygująca historia poruszająca trudną tematykę, + zaskakujące zakończenie. MINUSY: – bardzo krótka, – spadki płynności gry.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj