Zacznijmy od krótkiego zarysu fabuły: główną bohaterką opowieści jest Karla (Sara West), ambitna studentka medycyny, która za cel życia wzięła sobie opracowanie leku na bezsenność. Dziewczyna jest silnie umotywowana w swoim postanowieniu, bowiem z tą konkretną przypadłością zmaga się jej brat (Benson Jack Anthony), którego rokowania nie są dobre. Gdy żadna z kolejnych prób pomocy się nie powodzi, Karla decyduje się na - nie do końca legalną - ofertę ze strony wykładowcy i zabiera swojego brata do tajnego podziemia, by tam poddać go eksperymentalnej metodzie leczenia. To właśnie wtedy okazuje się, że chłopak wcale nie cierpi na zwykłą bezsenność i że kryje się za tym coś znacznie bardziej... demonicznego. Jeśli chodzi o postaci, w filmie stereotyp jest poganiany stereotypem – główną bohaterką jest kujonka, która nie opuszcza notesu i długopisu ani na krok, w tle mamy popularną przyjaciółkę (Amelia Douglass), czarującego byłego chłopaka, który stara się odzyskać względy Karli (Matt Crook) i mentora-wykładowcę, który dostrzega potencjał w najbardziej wybitnych uczniach (w tej roli Erik Thomson). Jest również postać brata, wokół której orbituje tak naprawdę cała akcja, jednak o nim samym nie da się powiedzieć nic konkretnego, albowiem robi tylko za typowego straszaka - od czasu do czasu błyśnie białkami oczu, w przerywnikach mamrocze pod nosem przekleństwa po łacinie, straszy wystającym kręgosłupem czy teleportuje się z kąta w kąt w mgnieniu oka – słowem: robi wszystko to, co doskonale znamy z horrorów. Zaśnij nie odkrywa przed widzami absolutnie niczego nowego – filmów o opętaniach i demonach było w kinematografii na pęczki, a ten niestety nie ma w sobie na tyle siły, by zostać w pamięci choćby o minutę dłużej, niż trwają napisy końcowe. Nie pomagają także sami bohaterowie, którzy zamiast ratować tę idącą na dno fabułę jakimkolwiek przejawem charyzmy, tylko pogarszają sytuację swoją bezpłciowością. Film naprawdę kiepsko rozpisano na etapie scenariusza. Przez blisko połowę akcji śledzimy tylko snującą się korytarzami Karlę, która rozpacza nad losem brata, albo jesteśmy świadkami nic nie wnoszących do fabuły rozmów dziewczyny z koleżanką lub byłym chłopakiem. To wszystko wprawia w stan głębokiego znudzenia, na tyle, że gdy w tle zaczynają się pierwsze przebłyski grozy, nie jesteśmy nimi zupełnie zainteresowani. Od pierwszych minut filmu czuć tylko nijakość – nie ma mowy o dreszczyku niepokoju, co tylko wzmaga obojętność. Widać, że twórcy starali się podkreślić straszność tej produkcji w drugiej połowie i samej końcówce, jednak i wtedy nie robi to żadnego wrażenia. Nie zapominajmy również o fakcie osadzenia akcji w najbardziej oczywistym miejscu ze wszystkich możliwych, mianowicie szpitalu psychiatrycznym. Jego podziemia (jak można przypuszczać) składają się z opuszczonych, metalowych i pełnych wilgoci klaustrofobicznych korytarzy, w których świecą jeszcze zimne, niebieskie żarówki, przywodzące na myśl światło z chłodni w sklepie mięsnym. Chyba bardziej typowo być nie mogło. Warto też wspomnieć, że poza bieżącym wątkiem Zaśnij próbuje także podjąć temat traum z przeszłości. Wydawać by się mogło – to dobrze, że te dziwne zjawiska, których doświadczają bohaterowie, są jakoś umotywowane, uzasadnione i że nie wyciągnięto ich z kapelusza. I pewnie byłoby dobrze, gdyby nie ich patetyczna realizacja – w ostatniej scenie, gdy „główny zły” tłumaczy co i jak po kolei się działo, robi się po prostu śmiesznie. Widzowi łopatologicznie wykłada się całą oś fabularną filmu, a wtedy następują kolejne retrospekcje, tak dobitne, byśmy nie przegapili żadnego elementu tej wielkiej tajemnicy. Film nie pozostawia po sobie żadnej niewiadomej ani żadnego pola na indywidualną interpretację, ponieważ bohaterowie sami tłumaczą nam krok po kroku, o co tak naprawdę chodziło. Dodatkowo, niektóre sceny, które prawdopodobnie miały być poruszające, prowokują jedynie zażenowanie – w tym świecie niespełna dziesięcioletni chłopczyk chwyta za broń i precyzyjnie oddaje sobie strzał w głowę, ostrze przechodzi przez gardło jak przez masło, martwi padają na ziemię jak manekiny, teatralnie rozbryzgując krew dookoła, a główna bohaterka okazuje się silniejsza niż sam diabeł – wystarczy, że go poprosi, a ten natychmiast ewakuuje się z ciała opętanego delikwenta. Coś niesamowitego. Zaśnij to film składający się z dwóch zasadniczych części – nudnej i żenującej. Produkcja zawodzi w zasadzie na każdej płaszczyźnie - od scenariusza począwszy, na wołających o pomstę do nieba efektach specjalnych skończywszy. Widać, że młodym aktorom naprawdę zależało – uwagę skupia przede wszystkim Angela, pacjentka zakładu psychiatrycznego, która wkłada w swoją kreację całe serce. Cóż jednak z tego, skoro wręczono im zwyczajnie słabą historię bez żadnego polotu. Według mnie to film na raz – a może i na pół raza. Wystarczy dosłownie kilkanaście minut, by potraktować tytuł tej produkcji jak rozkaz.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj