Zombi 4: Zmierzch Wampirów - recenzja filmu
Data premiery w Polsce: 11 lipca 2025To zdecydowanie jedna z moich ulubionych serii filmowych, jeśli chodzi o Disney Channel. Jak wypadła zatem kolejna jej odsłona? Czy Zombies 4 oferuje coś więcej niż powiew nostalgii?
To zdecydowanie jedna z moich ulubionych serii filmowych, jeśli chodzi o Disney Channel. Jak wypadła zatem kolejna jej odsłona? Czy Zombies 4 oferuje coś więcej niż powiew nostalgii?

W 2015 Disney Channel zaprezentował zupełnie inne podejście do filmów spod szyldu Disney Channel Original Movies – a wszystko za sprawą Następców. To było coś pomiędzy komedią romantyczną dla nastolatków a magicznym, odrobinę fantastycznym światem, jednak w znacznie dojrzalszym klimacie niż klasyczne animacje. Produkcja zyskała fanów wśród dzieciaków, nastolatków i dorosłych. Gdy więc w 2018 roku – już jako piętnastoletnia wielbicielka Następców – zobaczyłam w telewizji zapowiedź Zombies, byłam przekonana, że będzie to coś dla mnie. Nie pomyliłam się, a teraz miałam okazję obejrzeć już czwartą odsłonę serii, przejętej w tym momencie przez platformę streamingową Disney+.
W serii pojawiają się różne stworzenia nadprzyrodzone: zombie, wilkołaki i kosmici. Czwarta część powraca do czegoś, co już właściwie pojawiało się w tej serii – walki dwóch zwaśnionych ze sobą grup, wampirów oraz daywalkerów. Każdej z nich przewodniczy silna postać. W przypadku wampirów jest to Victor, a daywalkerów – Nova. Zetknięcie naszych głównych bohaterów z tymi dwoma chaotycznymi światami następuje przez splot przypadków. Gubią się na nieznanym terenie i Zed styka się z daywalkerami, a Addison – z wampirami. Ich wspólnym celem jest z kolei doprowadzenie do pojednania. W międzyczasie pojawia się poważniejszy problem, z którym zaczyna borykać się Zed.
Czy znajdziemy tutaj jakieś innowacyjne rozwiązania? Raczej nie. Choć produkcja pozostaje całkiem przyjemna, pełna charyzmatycznych postaci i wpadających w ucho piosenek, to rozwiązania fabularne można było przewidzieć od pierwszych zapowiedzi. Od początku podejrzewałam, że Nova i Victor wpadną sobie w oko i będziemy śledzić zakazany romans pomiędzy przedstawicielami dwóch przeciwnych grup (w tym momencie trzeba przypomnieć sobie pierwszą część). Nowi bohaterowie zostali nieco rozwinięci, co również doceniam, choć nie prowadzono niczego oryginalnego.
Dalej pozostawał jednak zgrzyt związany z tym, że w wielu miejscach była to kopia pierwszej części. Niestety zrealizowano to zauważalnie gorzej. Zabrakło przesłania, które sprawiło, że Zombies gościło na moim telewizorze tak wiele razy. W moim odczuciu najmocniejszym punktem tej serii wcale nie jest szukanie wspólnego języka przez skrajnie różne grupy, a akceptacja inności i przypominanie, by być sobą i nikogo nie udawać. Coś uniwersalnego dla nastolatków – współczesnych, jak i tych, którzy byli nimi tę niecałą dekadę temu. Tym razem zupełnie mi tego zabrakło na rzecz zakazanego związku na pierwszym planie. Miałam poczucie, że ta historia potrzebowała więcej czasu ekranowego. Niektóre wątki były odrobinę przyspieszone i chaotyczne.

Wśród plusów zdecydowanie warto wymienić dobre wzorce dla młodszego pokolenia – w dobie popularności szkodliwych produkcji ukazujących zakrzywioną rzeczywistość, doceniam to, co robi Disney. Dodatkowo film ma bardzo przyjemny soundtrack i jako musical wciąż trzyma poziom. Sceny związane z muzyką i choreografią należą do jego mocnych stron. Mimo że to tytuł telewizyjny czy streamingowy (a więc budżet nie był szczególnie wysoki) efekty specjalne i charakteryzacje wypadają zaskakująco dobrze. Nie jest to oczywiście poziom kinowych hitów. Zauważyłam jedynie drobną nieścisłość w porównaniu z poprzednimi częściami, związaną z wyglądem Addison, a konkretnie kolorem jej włosów. Jeśli pamiętacie pierwszą część, domyślicie się, co mam na myśli.
Starsi odbiorcy z pewnością docenią sceny pomiędzy Zedem i Addison, którzy nadal prezentują się świetnie. Ich relacja jest w moim odczuciu jednym z najmocniejszych punktów tej produkcji – twórcy oszczędzili nam sprzeczek pomiędzy nimi i przedstawili ich jako dojrzały, silny związek. Znalazło się kilka scen, przy których trudno było się nie uśmiechnąć czy nie rozczulić. Pojawił się także smaczek w postaci piosenki przewodniej całej serii, na który czekałam z niecierpliwością przez cały seans. Nie brakowało rollercoastera emocjonalnego, choć z nieco przewidywalnym zakończeniem. Wątek Zeda interesował mnie zdecydowanie najbardziej ze wszystkich, ale wydaje mi się, że mocno ucierpiał przez czas ekranowany – przeleciał strasznie szybko i zgubił po drodze większe rozwinięcie. Być może to kwestia sentymentu, ale wolałabym, by to główni bohaterowie poprzednich części grali pierwsze skrzypce.

Nie jestem do końca przekonana do rozwiązania, które miało zapowiadać 5. część – i wcale nie chodzi tutaj o elementy nadprzyrodzone. Według wszystkich dostępnych informacji Zombies 4 jest ostatnią częścią serii, w której głównymi postaciami są Zed (Milo Manheim) i Addison (Meg Donnely). Pałeczkę mieliby przejąć Victor (Malachi Barton) i Nova (Freya Skye), jednak trudno nie zadać sobie pytania: czy naprawdę tego potrzebujemy? Odniosłam wrażenie, że już ta część zdaje się odrobinę zbędna, przez co nie widzę większego sensu w przedłużaniu franczyzy o kolejne filmy z nowymi postaciami. Przerabialiśmy to już w przypadku Następców, co raczej nie wyszło najlepiej. Czy tutaj są szanse na coś lepszego? Nie chcę tego skreślać, jednak wydaje mi się, że gdyby usunąć ostatnią scenę, byłby to idealny punkt wieńczący tę serię.
Poznaj recenzenta
Oliwia Garczyńska



naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1979, kończy 46 lat
ur. 1981, kończy 44 lat
ur. 1961, kończy 64 lat
ur. 1952, kończy 73 lat
ur. 1976, kończy 49 lat

