Rok i kraj produkcji: 2013, Kanada.
Reżyser: Vincenzo Natali ( Cube, Splice)
Typ: Poplątanie z zagmatwaniem.
Spójność logiczna: 6/10
Fabuła: 6/10
Strach: 3/10
Akcja: 4/10
Ocena całości: Ledwie dostateczny.
Wszyscy jesteśmy duchami!
Ale wie o tym tylko Lisa, i co gorsza, nikt nie chce jej uwierzyć. Trochę kiepskawo, zwłaszcza, że przecież mieszkamy w "nawiedzonym domu z którego nijak się wydostać" (to wszystko przez! A raz na jakiś czas "pojawiają się koszmary których bogją się nawet umarli"! Tyle dowiadujemy się z zapowiedzi filmu i jego opisów - potem oglądamy trailer, i jest nawet przyjemnie. Całkiem niezła, choć niepowalająca muzyka, jakieś migawki duchów, krzyki. Więc pełni nadziei na dość przyzwoity horror, bierzemy zrobioną w mikrofali kukurydz, otwieramy napój orzeźwiający i klikamy "play".
No i zaczyna się, znanym już motywem Dnia Świstaka. Wstęp ciekawy... problem w tym, że po pierwszych dwudziestu minutach wstęp przestaje być ciekawy. Akcja posuwa się do przodu jak ślimak z Alzheimerem, a najstraszniejszym aspektem jest paniczny strach, że tak będzie do końca filmu. Na szczęście jest trochę lepiej - akcja zaczyna się posuwać do przodu, choć nadal powoli. Pojawiają się też powoli rozwiązania kolejnych wątków - niestety w większości bardzo przewidywalne. Film jest dostateczny, możliwy do obejrzenia w nudny wieczór bo mimo wszystko pomysł, choć oklepany, jest całkiem przyjemny. Historia to połączenie Innych, Szóstego Zmysłu, Dnia Świstaka.. tak mniej więcej - zgrabnie połączona ale cóż z tego, skoro przez brak akcji i momentów przyprawiających o gęsią skórkę, jest po prostu nudny?
Ogląda się Istnienie bardziej jako thriller niż horror i tak, moim skromnym zdaniem, powinno się go opisywać. Na palcach jednej ręki można policzyć sceny które sprawiły, że widz drgnął w fotelu. Co dość rzadkie w horrorach, gra aktorów (zasadniczo głównej bohaterki i złego prześladowcy) stoi na dość wysokim poziomie - Stephen McHattie kradnie każdą scenę w której się pojawia. Mała gwiazda "Zombieland" która jak się okazuje, przestała być taka mała, też radzi sobie dobrze ale nawet oni nie są w stanie uratować filmu. Zwłaszcza, że reszta aktorów wypada raczej drętwo a próba stworzenia kilku scen podobnych do "Lśnienia" jest no cóż.. cokolwiek nietrafiona, jeśliby używać delikatnych słów.
Nuda (najgorsza zmora thrillerów) i przewidywalność (niszczyciel horrorów) zadały przysłowiowy coup de grâce tej "superprodukcji". Potencjał był, ale cóż z tego? Zbyt próbował reżyser "kombinować", zbyt mocno skupić się na odczuciach bohaterki, zdecydowanie za mało zaś na historii i dreszczyku. Dlatego też, jeśli macie cokolwiek innego do roboty to odpuście sobie film, wystarczy, że ja zmarnowałem pieniądze na bilet.
Kalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1981, kończy 43 lat
ur. 1977, kończy 47 lat
ur. 1966, kończy 58 lat
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1992, kończy 32 lat