Groźna grota: przeczytaj fragment powieści z Serii Niefortunnych Zdarzeń
Groźna grota to już jedenasty tom Serii Niefortunnych Zdarzeń. Przeczytajcie początek tej powieści dla młodzieży.
Groźna grota to już jedenasty tom Serii Niefortunnych Zdarzeń. Przeczytajcie początek tej powieści dla młodzieży.
Seria Niefortunnych Zdarzeń to zekranizowany cykl powieści młodzieżowych z dreszczykiem, których autorem jest Lemony Snicket. Na polskim rynku wydawcą serii jest HarperCollins Polska. W tym tygodniu swoją premierę miał m.in. jedenasty tom serii, czyli powieść zatytułowana Groźna grota.
Pod opisem i okładką książki możecie przeczytać fragment Groźnej groty w przekładzie Jolanty Kozak.
Groźna grota - opis i okładka
Po serii dramatycznych wydarzeń, które ostatnio były udziałem sierot Baudelaire, wydaje się, że zła passa musi się skończyć.
Wioletka, Klaus i Słoneczko cudem wydostali się z posępnych Gór Grozy, a ich życie pędzi jak rollercoaster, bo z najwyższych górskich szczytów trafiają wprost w morskie głębiny. Na pokładzie łodzi podwodnej „Queequeg” spotykają w końcu życzliwe osoby, jednak aby rozwikłać zagadkę WZS, będą musieli zapuścić się do Gorgonicznej Groty, zmierzyć z Meduzoidalnym Mycelium i pilnie szukać antidotum. Te wszystkie niedogodności stracą na znaczeniu, gdy na scenie pojawi się Hrabia Olaf ze swoją bandą – silniejszy niż kiedykolwiek wcześniej.
Książki Lemony Snicketa mają w sobie to coś, co chwyta za serce i sprawia, że „Seria niefortunnych zdarzeń” zyskała miliony wielbicieli na całym świecie, a także została zekranizowana.
Groźna grota - fragment
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Po wielu latach penetrowania oceanów, badania ulewnych deszczy i uważnego obserwowania kilku pomp publicznych naukowcy całego świata uzgodnili teorię objaśniającą dystrybucję wody na naszej planecie. Teorię tę nazwano cyklem obiegu wody w przyrodzie. Cykl obiegu wody w przyrodzie obejmuje trzy kluczowe zjawiska: parowanie, skraplanie i kumulację – wszystkie równie nudne.
Oczywiście że nudno jest czytać o rzeczach nudnych, ale lepiej poczytać coś, od czego chce się ziewać, niż coś, od czego chce się płakać bez opamiętania, walić pięściami o podłogę i znaczyć łzami poduszkę, kołdrę oraz osobistą kolekcję bumerangów. Podobnie jak cykl obiegu wody w przyrodzie, historia o rodzeństwie Baudelaire’ów obejmuje trzy kluczowe zjawiska – uczynicie jednak znacznie lepiej, jeśli zamiast czytać arcysmutną opowieść o ich losach, poczytacie sobie o obiegu wody w przyrodzie.
Wioletka, najstarsze zjawisko spośród rodzeństwa Baudelaire’ów, miała prawie piętnaście lat i była prawie najlepszą wynalazczynią, jaką świat kiedykolwiek oglądał. A, o ile mi wiadomo, absolutnie najlepszą wynalazczynią porwaną szarym nurtem Padłego Potoku, który unosił ją coraz dalej od doliny pod Wielkim Zawianym Szczytem, uczepioną kurczowo sanek. Na twoim miejscu skupiłbym się raczej na nudnym zjawisku parowania, którym to terminem określamy proces przemiany wody w parę wodną tworzącą następnie chmury, niż na wyobrażaniu sobie katastrofy, która czeka Wioletkę u stóp Gór Grozy.
Klaus był drugim co do starszeństwa członkiem rodzeństwa Baudelaire’ów, ale w trosce o swoje zdrowie zajmijcie się raczej nudnym zjawiskiem skraplania, którym to terminem określamy ponowną przemianę pary wodnej w wodę spadającą następnie na ziemię w postaci deszczu. Naprawdę lepsze to niż choćby przez chwilę rozmyślać o zjawisku nadzwyczajnych uzdolnień badawczych Klausa oraz o problemach i zgryzotach, które wynikną dla niego z tych zdolności, gdy rodzeństwo Baudelaire’ów spotka się z Hrabią Olafem, niepoprawnym łotrem, który dybie na dzieci od dnia, w którym ich rodzice zginęli w strasznym pożarze.
Także Słoneczko Baudelaire, które niedawno wyrosło z wieku niemowlęcego, jest zjawiskiem samym w sobie – nie tylko z uwagi na wyjątkowo ostre zęby, które przysłużyły się Baudelaire’om w niejednej przykrej sytuacji, lecz również przez wzgląd na swój świeżo odkryty talent kucharski, dzięki któremu wyżywiło całą trójkę w niejednej przykrej sytuacji. Chociaż zjawisko kumulacji, którym to terminem określamy gromadzenie się opadów deszczu w jednym miejscu, skąd woda będzie mogła z powrotem wyparować, rozpoczynając cały nudny proces od nowa, jest zapewne najnudniejszym zjawiskiem cyklu obiegu wody w przyrodzie, to serdecznie doradzam wam wycieczkę do najbliższej biblioteki i poświęcenie kilku dni na studiowanie wszystkich, co do najnudniejszego, faktów dotyczących kumulacji, ponieważ zjawisko, z którym na tych stronach zetknie się Słoneczko Baudelaire, jest najstraszliwszym zjawiskiem, jakie potrafię sobie wyobrazić – a potrafię sobie wyobrazić bardzo wiele. Nie przeczę, że cykl obiegu wody w przyrodzie stanowi serię nudnych zjawisk, jednak historia Baudelaire’ów to coś całkiem innego i macie w tej chwili doskonałą okazję przerzucić się na lekturę czegoś nudnego, zamiast dowiadywać się, co czeka Baudelaire’ów unoszonych coraz dalej od gór rozszalałym nurtem Padłego Potoku.
– Co z nami będzie? – spytała Wioletka, przekrzykując szum spienionej wody. – Chyba nie wymyślę żadnego sposobu na zatrzymanie tych sanek.
– Lepiej nawet nie próbuj! – odkrzyknął Klaus. – Z nadejściem Fałszywej Wiosny lody puściły, ale woda jest wciąż bardzo zimna. Gdyby któreś z nas wpadło do potoku, nie wiem, czyby przeżyło.
– Quigley – pisnęło Słoneczko.
Najmłodsze z Baudelaire’ów często wyrażało się w sposób niezrozumiały dla otoczenia, lecz ostatnio jego dar wymowy rozwijał się równie szybko jak talent kulinarny, więc starsze rodzeństwo zorientowało się natychmiast, że Słoneczku chodzi o Quigleya Bagiennego, z którym cała trójka niedawno się zaprzyjaźniła. Quigley pomógł Wioletce i Klausowi wspiąć się na szczyt Góry Cug w celu znalezienia kwatery głównej WZS i wyrwania Słoneczka z łap Hrabiego Olafa, ale teraz inna odnoga Padłego Potoku unosiła go w przeciwnym kierunku, przy czym należy dodać, że kartograf, czyli „ktoś, kto zna się na mapach i kogo bardzo polubiła Wioletka Baudelaire”, nie miał nawet sanek, które izolowałyby go od lodowatej wody.
– Jestem pewna, że Quigley wydostał się ze strumienia – oświadczyła bez wahania Wioletka, chociaż, oczywiście, wcale nie była tego pewna. – Szkoda tylko, że nie wiemy, dokąd zmierzał. Krzyczał, żebyśmy się z nim spotkali, ale gdzie – nie wiadomo, bo zagłuszył go wodospad.
Klaus sięgnął do kieszeni i wyciągnął z niej granatowy notes. Dostał go w prezencie od Quigleya i używał jako podręcznej księgi cytatów – co tutaj znaczy: „notesu do zapisywania wszelkich ciekawych i użytecznych informacji”.
– Rozszyfrowaliśmy wiadomość o ważnym zebraniu WZS, które ma się odbyć w czwartek – powiedział Klaus. – Dzięki Słoneczku wiemy też,
że miejscem spotkania będzie hotel Ostateczność. Może właśnie tam Quigley chce się z nami spotkać – w ostatnim bezpiecznym miejscu?
– Ale my nie wiemy, gdzie to jest – zauważyła słusznie Wioletka. – Jak można spotkać się z kimś w niewiadomym miejscu?
Cała trójka Baudelaire’ów westchnęła i przez parę chwil siedziała cicho na toboganie, przysłuchując się gulgotaniu potoku. Są ludzie, którzy potrafią godzinami patrzeć w mieniące się wody potoku i rozmyślać o tajemnicy istnienia. Jednak wody Padłego Potoku były za brudne na to, aby się mienić, a każda tajemnica, którą dzieci usiłowały rozwikłać, prowadziła do dalszych tajemnic, te zaś do jeszcze dalszych, tak że rozmyślanie o tajemnicach wprawiało dzieci raczej w stan niepokoju niż refleksji. Wiedziały, że WZS jest tajną organizacją, ale o działalności tej organizacji i jej związku z rodziną Baudelaire’ów nie wiedziały nic. Wiedziały, że Hrabia Olaf robi wszystko, żeby położyć swoją brudną łapę na pewnej cukiernicy, ale nie miały pojęcia, dlaczego cukiernica jest aż tak ważna ani gdzie się znajduje. Wiedziały, że są na świecie osoby, które mogłyby im pomóc, ale wiele z tych osób – opiekunów, znajomych, bankierów – nie sprawdziło się w potrzebie albo zniknęło z życia Baudelaire’ów właśnie wtedy, gdy byłyby im najbardziej przydatne. Dzieci wiedziały też, że są na świecie osoby, które na pewno nie chcą im pomóc – wyglądało nawet na to, że liczba tych osób stale rośnie, a podstęp i zbrodnia rozlewają się po świecie niczym koszmarny cykl obiegu zła i nieszczęścia w przyrodzie. Chwilowo jednak największą tajemnicą było dla Baudelaire’ów pytanie, co robić dalej. Niestety, skuleni na unoszonym wodą toboganie, niczego nie umieli wymyślić.
– Jeżeli utrzymamy się na tym toboganie – odezwała się w końcu Wioletka – to dokąd, jak myślisz, dotrzemy?
– Do podnóża gór – odparł Klaus. – Woda niesie nas w dół. Padły Potok wypływa zapewne z Gór Grozy, potem płynie przez uroczysko, a na koniec uchodzi do jakiegoś większego zbiornika wodnego – jeziora, na przykład, albo oceanu. Stamtąd woda paruje, tworzy chmury, spada ponownie na ziemię w postaci deszczu lub śniegu, i tak w kółko.
– Nuda – powiedziało Słoneczko.
– Cykl obiegu wody w przyrodzie jest dość nudny – przyznał Klaus. – Ale to być może najprostszy sposób oddalenia się od Hrabiego Olafa.
– Racja – rzekła Wioletka. – Olaf groził, że będzie deptał nam po piętach.
– Esmelita – powiedziało Słoneczko, komunikując coś w sensie: „Razem z Esmeraldą Szpetną i Karmelitą Plujko”.
Baudelaire’owie zasępili się na wspomnienie narzeczonej Olafa, która uczestniczyła w jego planach, bo była zdania, że podstęp i oszustwo są w dobrym stylu, czyli „w modzie”, oraz na myśl o byłej koleżance z klasy, która przystała do Olafa całkiem niedawno, z własnych niecnych powodów.
– Więc mamy trzymać się sanek i czekać, gdzie nas poniosą? – spytała Wioletka.
– Marny to plan – przyznał Klaus – ale lepszy nie przychodzi mi do głowy.
– Bierność – powiedziało Słoneczko, a brat i siostra potwierdzili tę opinię, kiwając głowami.
„Bierność” to dość niezwykłe słowo w ustach małego dziecka – prawdę mówiąc, w ustach któregokolwiek z Baudelaire’ów lub w ogóle kogokolwiek, kto wiedzie ciekawe życie. Oznacza ono: „przyjmowanie wszystkiego, co się zdarza, bez żadnych prób przeciwdziałania”. Oczywiście, każdy miewa w życiu chwile bierności. Może tobie taka chwila zdarzyła się w sklepie obuwniczym, gdy siedziałeś na stołku, a ekspedientka wciskała ci na nogę różne paskudne i niewygodne buty, podczas gdy ty od początku marzyłeś o czerwonych lakierkach z odlotowymi sprzączkami, których nikt nie zamierzał ci kupić. Baudelaire’owie przeżyli chwilę bierności na Piaszczystej Plaży, gdy, otrzymawszy straszną wiadomość o swoich rodzicach, szli oniemiali za panem Poe ku nowemu, nieszczęśliwemu życiu. Mnie przytrafiła się ostatnio chwila bierności w sklepie obuwniczym, gdy siedziałem na stołku, a ekspedientka wciskała mi na nogę różne paskudne i niewygodne buty, podczas gdy ja od początku marzyłem o czerwonych lakierkach z odlotowymi sprzączkami, których nikt nie zamierzał mi kupić. Ale dość trudno znieść chwilę bierności w nurcie rwącego potoku, gdy banda łotrów depcze nam po piętach, dlatego Baudelaire’owie wiercili się niecierpliwie na toboganie, niesieni w dół falą Padłego Potoku, tak samo jak ja wierciłem się niecierpliwie, obmyślając ucieczkę z okropnego sklepu z butami. Wioletka wierciła się i myślała o Quigleyu, z nadzieją, że udało mu się wydostać z zimnej wody na bezpieczny grunt. Klaus wiercił się i myślał o WZS, z nadzieją, że dowie się jednak czegoś więcej o tej organizacji, chociaż jej kwatera główna została zniszczona. A Słoneczko wierciło się i myślało o rybach w Padłym Potoku, które od czasu do czasu wystawiały głowy z zamulonej popiołem wody i kaszlały. Słoneczko zastanawiało się, czy popiół z niedawnego pożaru, który zanieczyścił potok i utrudniał rybom oddychanie, popsuje również smak tych ryb, nawet gdyby przyrządzić je z dużym dodatkiem masła i cytryny.
- 1 (current)
- 2
Kalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1975, kończy 49 lat
ur. 1945, kończy 79 lat