Lucia: przeczytaj przedpremierowo fragment policyjnego thrillera Bernarda Miniera
Lucia otwiera nową serię Bernarda Miniera. Premiera jeszcze w lutym, a już dziś możecie przeczytać przedpremierowo początek tej powieści.
Lucia otwiera nową serię Bernarda Miniera. Premiera jeszcze w lutym, a już dziś możecie przeczytać przedpremierowo początek tej powieści.
Ulotny obraz: ona i sierżant Moreira całujący się w szatni w ostatniego sylwestra, Lucia delikatnie go odpycha, mówiąc: „Sergio, nie”. Pracują razem, Lucia zna jego żonę, córki. Z sąsiedniej sali dochodzi muzyka, radosne krzyki. Mężczyzna ładnie pachnie mydłem i wodą toaletową, a jego usta mają przyjemny smak tytoniu, gumy do żucia i pasty do zębów. Pragnie jej, a ona pragnie jego. Ale mówi „nie”.
Nagle się wzdrygnęła. Pomyślała, że jej się zdawało, i jeszcze raz spojrzała na blady tors. Spływające po nim strużki wody migotały, odbijając światło reflektorów. Zobaczyła to po raz kolejny: klatka piersiowa jej kolegi raz za razem się podnosiła. Mój
Boże! Najwyraźniej śrubokręt nie do końca spełnił swoje zadanie.
Odwróciła się w stronę osób znajdujących się na wzgórzu:
– ON ŻYJE! – krzyknęła. – ON ŻYJE! ON ŻYJE!
Mężczyzn w białych kombinezonach zastąpili lekarz i dwóch ratowników. Stojąc na rusztowaniu, trzy metry nad ziemią, uwijali się przy ciele. Deszcz grał na aluminiowych rurkach jak na ksylofonie. Wszędzie rozlegały się krzyki, nawoływania, tupanie.
– Kurwa, jak go odkleić, żeby nie oderwać skóry? – wyszczekał jeden z mężczyzn.
– Jest świadek – zwrócił się w tym samym momencie do Lucii kapitan Peña, jej szef w UCO.
Podszedł do niej. Odwróciła głowę, by na niego popatrzeć.
Kapało mu z wąsów.
– Świadek?
Wzruszył ramionami.
– Raczej podejrzany.
Zmarszczyła brwi.
– To świadek czy podejrzany?
– Taki jakby… spacerowicz. Był tutaj, kiedy przyjechał patrol. To on zawiadomił policję. Mówił, że widział, co się stało. I tego, kto to zrobił. Że wszystko widział. Ale bał się interweniować. Sądzimy, że to on jest sprawcą.
Wyprostowała się. Miała ponurą minę.
– A na jakiej podstawie tak sądzicie?
– Zrozumiesz, kiedy go zobaczysz.
Zawahała się, spojrzała na medyków krzątających się wokół Sergia na rusztowaniu. W tej chwili nic nie mogła zrobić.
– Chcę go zobaczyć natychmiast – oświadczyła.
Ruszyli w dół ku samochodom, ostrożnie, by się nie poślizgnąć. Lucia czuła, że przemoczone nogawki kleją jej się do kostek, a trampki Chuck Taylor są ciężkie od błota.
Stał oparty o samochód między dwoma funkcjonariuszami Guardia Civil. Blada skóra, pociągła twarz, szpiczasty podbródek, brwi i włosy niemal białe. Około trzydziestki. Lucii natychmiast rzuciły się w oczy plamy krwi na pomarańczowych ogrodniczkach.
Kiedy podeszła bliżej, podniósł wzrok. Wielkie oczy dziecka o jasnych tęczówkach i czerwonych powiekach. Odruchowo złapałaby go za kołnierz, ale się powstrzymała.
– Ty to zrobiłeś?
Zatrzepotał rzęsami, żeby strząsnąć z nich krople deszczu. Uśmiechnął się uśmiechem szaleńca: na ten widok Lucia miała ochotę walnąć jego głową o maskę. A potem pokręcił głową.
– Nie, to On. Widziałem go.
– Co za on?
– O rany, no On…
Nagle z góry usłyszała krzyk:
– TRACIMY GO!
Spojrzała w stronę szczytu. Cholera! Ruszyła biegiem w górę zbocza. Poślizgnęła się, złapała równowagę i biegła dalej.
– Nie, nie, nie! Kurwa, nie!
Podciągając się na metalowych rurkach, weszła na rusztowanie.
– Hej! – rzucił w jej stronę jeden z ratowników. – Co pani robi? Proszę zejść! To nie udźwignie tylu osób!
Lucia go zignorowała. Wczołgała się na niewielką, drżącą platformę. Lekarz prowadził energiczny masaż serca, co na mokrym, umieszczonym w pozycji pionowej ciele zdecydowanie nie było łatwe. Do klatki piersiowej Sergia były przyklejone elektrody, ale Lucia wiedziała, że wilgoć może fałszować wynik pomiaru czynności serca.
Medycy popatrzyli na nią poirytowani. Jeden z nich trzymał w dłoniach defibrylator.
– Na co czekacie? – zapytała zniecierpliwiona. – No już!
Walcie!
– Nie możemy! – odparł lekarz, nie przestając uciskać klatki piersiowej Sergia. – Przy tym deszczu, na metalowej powierzchni, mogłoby nas wszystkich porazić! A jemu nijak by nie pomogło.
– Niech mi pan to da! Nie będę bezczynnie czekać, aż umrze! Lucia, jako osoba leworęczna, próbowała chwycić urządzenie
lewą ręką, ale mężczyzna trzymał je mocno.
– Niech pani przestanie! Pani jest nienormalna! To nic nie da!
– Proszę pani, robimy wszystko, co w naszej mocy – zaprotestował drugi ratownik.
– Powiedz jej, żeby zeszła z rusztowania albo skończę masaż – zwrócił się lekarz do kolegi. – Ma stąd zejść! Natychmiast!
Po chwili wahania Lucia zeszła na dół. Gość miał rację. Nic tu po niej.
Przez kolejne trzydzieści minut trzej mężczyźni nieprzerwanie prowadzili resuscytację krążeniowooddechową.
Deszcz nie ustawał. Lucia nie była w stanie oderwać wzroku od bladego ciała.
– Nie żyje. To koniec.
Zeszli z rusztowania. Jeden za drugim, ze spuszczonymi głowami. Prawie natychmiast ich miejsce zajęli astronauci w białych kombinezonach.
Poczuła konwulsyjne drgawki w rękach i nogach. Cała się trzęsła. Mdłości nadeszły tak szybko, że ledwie zdążyła się pochylić, gdy do gardła podszedł jej palący kwas, a na ziemię chlusnął obfity potok złożony z jej ostatniego posiłku zmieszanego z żółcią.
Źródło: Rebis
Dzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat