Noah po prostu jest: przeczytaj fragment książki
Noah po prostu jest to pełna humoru powieść obyczajowa o nastolatkach. Przeczytacie pierwszy rozdział książki Simona Jamesa Greena.
Noah po prostu jest to pełna humoru powieść obyczajowa o nastolatkach. Przeczytacie pierwszy rozdział książki Simona Jamesa Greena.
Serio, on naprawdę t y l k o podziwiał jej uprzejmy głos i wdzięczne rysy twarzy. Sophie była niesamowitą dziewczyną. Miała ten luzacki styl indie, nosiła rzeczy, które jej się podobały, a nie to, co akurat było na topie. Jej włosy były niezwykłe – lśniące, sprężyste loki opadające czarną falą na ramiona i pachnące brzoskwinią czy jakimiś innymi owocami. Miała też świetlistą, złotobrązową skórę i albo dzięki szczęściu, albo genom, albo czarom nie miała nigdy trądziku. Tak, była naprawdę idealna. Noah jednak najbardziej lubił w niej to, że była inteligentna i nie ukrywała tego. Kiedy ktoś ma dobre stopnie, lepiej się z tym nie obnosić, żeby inni się ciebie nie czepiali. Ale Sophie się tym nie przejmowała. Przestawała z małym gronem inteligentnych dziewczyn, które czytały książki i prowadziły rozmowy na poziomie, a nie wymieniały niesmaczne plotki, kto z kim i jak. Raz w czasie lunchu minął je i wyraźnie usłyszał: „Zaczęłabym czytać Dostojewskiego, ale tekst wydaje mi się taki poważny, rozumiesz?”. A Noah jedynie westchnął i marzył, że któregoś dnia dopuszczą go do tej grupy przyjaciół. Chciał tylko tego. Rozmowy o rosyjskich pisarzach nad kanapkami z wędzonym łososiem i świeżo wyciśniętym sokiem. Wcale nie myślał o… i n n y c h r z e c z a c h z nią. To by nie pasowało. Była zbyt wyrafinowana, dobrze wychowana i elegancka. Coś tak przyziemnego i zwierzęcego jak seks było na pewno poniżej jej godności.
– Noah, daj sobie spokój – powiedział Harry, kręcąc głową i przekładając stopy na ramie wspinaczkowej. – Nie twoja liga.
– Co to niby znaczy? – burknął Noah. Jasne, nie uznano by go za najprzystojniejszego chłopaka w szkole, ten tytuł otrzymałby Josh Lewis. (Szczerze mówiąc, Josh dysponował nieuczciwą przewagą, bo miał d z i e w i ę t n a ś c i e lat. Najwyraźniej szkoła poprosiła go, by został jeszcze rok i pomógł drużynom sportowym. Noah miał wątpliwości co do tej historii, ale młodzieniec o takiej atletycznej budowie i tęsknych oczach nie kłamałby, więc pewnie to była prawda). Ale Noah też miał parę plusów: ładne zęby, stopy, które nie śmierdziały, i stosunkowo nowa para okularów w czarnej oprawie, dzięki którym wyglądał jak ktoś z londyńskiej agencji reklamowej. Owszem, znalazłoby się trochę do nadrobienia. Inni chłopcy mieli lepiej zarysowane mięśnie i wyglądali na większych, podczas gdy on był chudy i nieco niezgrabny. Inni mieli więcej włosów w niespodziewanych (i czasem wzbudzających niepokój) miejscach, a on był dość… cóż, gładki. Poza tym wciąż był niższy od większości dziewczyn – oprócz Maisie Andrews, która w tej chwili jeździła na wózku inwalidzkim, bo złamała obie nogi w wypadku jeździeckim. Zakładając, że wyzdrowieje i stanie na nogi, też będzie od niego wyższa. Ale, i to był jego as w rękawie, miał najlepsze stopnie ze w s z y s t k i e g o.
Zmrużył oczy i popatrzył na Harry’ego.
– O co ci konkretnie chodzi?
– Może tak: co wkładasz jutro na imprezę u Melissy? – Wcale nie… tak, jakie to z a b a w n e . Jesteś taki z a b a w n y. – Noah się skrzywił. No dobra, może ma jakieś braki w dziale „popularność”, ale co z tego? Nawet gdyby chciał iść na tę głupią imprezę dla fajnych ludzi, a l e n i e c h c i a ł, to nie spotkałby tam nikogo, kogo by lubił, oprócz Harry’ego. A gdyby jednak chciał iść, tyle że na sto procent, na pewno, nie chciał, nie miałby nic choć trochę odpowiedniego na tę okazję. A nawet jakby chciał iść, i nie potrafił wymyślić czegoś gorszego niż marnowanie czasu z tą przeklętą zgrają Melissy, pewnie musiałby przynieść jako bilet wstępu jakiś alkohol, a przecież nikt mu go nie sprzeda, bo wciąż wygląda jak dwunastolatek, którym od dawna nie jest. Tak naprawdę to wolał spędzić ten wieczór w domu, pochłaniając gigantyczną paczkę serowych chrupek. Właściwie toby nawet z a p ł a c i ł za taką imprezę.
– Niektórzy lubią nerdów! – zawołał. – Niektórzy wiedzą, że pewnego dnia to my dostaniemy najlepsze stołki i grubą kasę. Jesteśmy lepsi jako długofalowa inwestycja!
Każda z odrobiną oleju w głowie zauważyłaby to i umówiła się z nim już teraz.
– I c o z t e g o? Ciacha z nas żadne.
– Nerdy też mogą się załapać na trochę t e n t e g e s. Zdarza się!
Harry się skrzywił.
– Ech, powiedziałbym, że nie. Tak czy owak, jeśli ktoś chce t e n t e g e s , to pewnie woli t e n t e g e s z kimś, kto t o naprawdę dobrze robi.
– Jaki rodzaj człowieka j e s t dobry w t e n t e g e s?
Ogarnęło go natrętne zwątpienie, że to raczej nie o niego chodzi. Widział diagramy na zajęciach z wychowania do życia w rodzinie i wydawało mu się to przekombinowane.
– Nie wiem. Może ma klatę i sześciopak. Albo tatuaż… – Nie zrobię sobie tatuażu, nie jestem kryminalistą. – Wiele osób leci na coś takiego. – A c h c e s z mieć tatuaż?
– Nie. Może.
– Co? – pisnął Noah. – Przecież to nielegalne! Jesteś nieletni!
– Łamanie reguł. Bardzo pociągające. Wszyscy lubią niegrzecznych chłopców.
– Powiem twojej mamie. Nie wolno ufać takim miejscom. Wiesz, że tam nie mają nikogo z certyfikatem? Wbijają ludziom te zużyte, brudne igły, i mają co najwyżej odznakę za pierwszą pomoc z drużyny zuchowej. Ohyda.
– Wyluzuj, nie będę się dziarać.
D z i a r a ć? D z i a r a ć? Co z tym Harrym? Dlaczego mówi slangiem jak jakiś osiedlowy diler?
– Nie, nie możesz. Jeśli nagle zrobisz się zajebisty, to zostanę jedynym niezajebistym człowiekiem.
Harry się uśmiechnął.
– Nie ma opcji, że będę zajebisty, no nie?
– Nie zaczynaj. Ty pało.
– O właśnie, skoro już jesteśmy w temacie, jak się masz?
– Jeszcze gorzej. Czytałem w Internecie, że jak… m ł o d z i e ń c z a p r z y p a d ł o ś ć trwa ponad godzinę, to trzeba iść do szpitala. Przecież nie pójdę na SOR z młodzieńczą przypadłością! Mama dopiero by miała ze mnie ubaw. – Zamknął oczy i wyobraził sobie lekarzy pocieszających łkającą matkę: „Bardzo nam przykro, pani Grimes, nie mogliśmy nic zrobić… Po prostu wybuchło. Sala operacyjna wygląda jak rzeźnia”.
– Co się tam dzieje?! – wrzasnęła pani O’Malley, szarpiąc ramą wspinaczkową. – To nie wywiadówka, tylko wychowanie fizyczne dla jedenastej klasy! Żadnej a k t y w n o ś c i tu nie widzę!
– Jak zejdę, to zobaczy moją olbrzymią aktywność – mruknął Noah, na co Harry zachichotał.
– N a o m i Grimes, rusz ten kościsty zad i złaź mi w TEJ CHWILI! – ryknęła wuefistka.
– Nazywam się Noah! – krzyknął w dół oburzony. – Dobrze wie, że nazywam się Noah – syknął do przyjaciela.
– Przecież się z ciebie nabija.
Przy wejściu do hali zapanowało poruszenie, do środka wbiegła Jess Jackson z plikiem kartek w dłoni.
– O MATKO, MUSICIE TO ZOBACZYĆ! – zapiszczała. – POSIKACIE SIĘ ZE ŚMIECHU!
Noah obserwował, jak klasa rzuciła się na Jess, jakby rozdawała żelki na dyskotece dla siódmoklasistów.
– Kurde, co tam się dzieje? – spytał.
– A kogo to obchodzi? Pewnie nic ciekawego. – Czemu wszyscy się na nas gapią? – Hmm… chyba na ciebie.
W tym momencie Jordan Scott podniósł jedną z kartek, tak by Noah mógł ją przeczytać, podczas gdy w hali huczało od histerycznego śmiechu i złośliwych okrzyków.
Noah przełknął ślinę. To były ulotki. I doskonale wiedział, co reklamowały. Zniszczył ich już cały stos, z nadzieją – nawet się o to m o d l i ł – że nigdy nie ujrzą światła dziennego.
Źródło: Zielona Sowa / fot. Zielona Sowa
Kalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1989, kończy 35 lat
ur. 1988, kończy 36 lat