Odyseja kosmiczna 2010: przeczytaj fragment w dniu premiery nowego wydania
Do sprzedaży trafiło nowe wydanie klasycznego science fiction Arthura C. Clarke'a pt. Odyseja kosmiczna 2010. Mamy dla was fragment tej powieści.
Do sprzedaży trafiło nowe wydanie klasycznego science fiction Arthura C. Clarke'a pt. Odyseja kosmiczna 2010. Mamy dla was fragment tej powieści.
Od autora
Powieść Odyseja kosmiczna 2001 powstała w latach 1964– 1968 i została opublikowana w lipcu 1968, wkrótce po premierze filmu. Jak opisałem to w The Lost Worlds of 2001, książka i scenariusz powstawały równocześnie, z pełną wymianą informacji w obu kierunkach. Zdarzało się zatem, że poprawiałem coś w tekście po wprowadzeniu nowych wątków w filmowej wersji opowieści, co było doświadczeniem osobliwym i z pewnością mało ekonomiczną formą tworzenia.
W ten sposób jednak książka i film stały się sobie bliższe, niż zwykle się to zdarza. Z drugiej strony mamy także zasadni cze różnice. W powieści statek kosmiczny Discovery zdążał do Japetusa, najbardziej tajemniczego z wielu księżyców Saturna. Po drodze zaś przeszedł blisko Jowisza, wykorzystując silne pole grawitacyjne olbrzyma w celu przyspieszenia, by przebyć ostatni odcinek podróży niczym „wystrzelony z procy”. To samo zdarzyło się w 1979 roku sondom kosmicznym Voyager podczas pierwszego dokładniejszego badania gazowych olbrzymów.
Stanley Kubrick mądrze darował sobie ten wątek w filmie i u niego do konfrontacji człowieka i monolitu dochodzi pośród księżyców Jowisza. Saturn całkiem zniknął ze scenariusza, lecz Douglas Trumbull wykorzystał zdobyte wówczas doświadczenie do stworzenia pierścieni planety we własnej produkcji Niemy wyścig.
W połowie lat sześćdziesiątych nikt nawet nie przypuszczał, że pierwsze podejście do eksploracji księżyców Jowisza wykonany nie w następnym stuleciu, ale już po piętnastu latach. Nikomu też nie śniły się cudowności, na które przyjdzie tam trafić, chociaż obecnie możemy mieć pewność, że odkrycia poczynione przez obie sondy Voyager zbledną pewnego dnia wobec nowych znalezisk. W czasie pisania Odysei kosmicznej 2001 Io, Europa, Ganimedes i Kallisto były zaledwie punktami świetlnymi i nawet najpotężniejsze teleskopy nie były w stanie powiedzieć nam o nich nic więcej. Teraz wiemy już, jakie to są światy, każdy z nich wyjątkowy i niepowtarzalny, przy czym Io okazał się najbardziej aktywnym wulkanicznie ciałem niebieskim w całym Układzie Słonecznym.
Jednak biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności, zarówno film, jak i książka całkiem nieźle się obroniły w tej próbie czasu, przedstawienia Jowisza zaś nie są jakoś specjalnie sprzeczne z obrazami uzyskanymi z kamer Voyagera. Niemniej, cokolwiek by pisać o tym dzisiaj, trzeba brać pod uwagę odkrycia z 1979 roku i fakt, że jowiszowe księżyce nie są już niezbadanym terytorium.
Jest jeszcze inny, bardziej subtelny, psychologiczny czynnik, który także należy uwzględnić. Odyseja kosmiczna 2001 powstała w epoce już minionej, która zakończyła się w chwili, gdy Neil Armstrong postawił stopę na powierzchni Księżyca. Gdy Stanley Kubrick i ja zaczęliśmy pracować nad „wzorcowym filmem science fiction” (jak on to określił), do 20 lipca 1969 roku było jeszcze dobre kilka lat. Ostatecznie jednak historia i fikcja splotły się nierozerwalnie.
Astronauci misji Apollo widzieli już nasz film, gdy szykowali się do lotu na Księżyc. Załoga Apolla 8, która w Boże Narodzenie 1968 roku ujrzała drugą stronę srebrnego globu — był to pierwszy raz, gdy człowiek mógł to uczynić bezpośrednio — wspominała potem, że bardzo ich kusiło, by zameldować przez radio o dostrzeżeniu wielkiego czarnego monolitu. Niestety rozsądek zwyciężył.
Później zdarzyły się przedziwne wypadki, które w pewien sposób naśladowały sztukę. Mam na myśli przede wszystkim historię lotu Apolla 13 w 1970 roku. Nie dość, że moduł załogowy otrzymał wówczas nazwę Odyssey, to tuż przed wybuchem zbiornika z tlenem, co zmusiło załogę do przerwania misji, odtworzyła ona Tako rzecze Zaratustra Richarda Straussa, motyw kojarzony z filmem.
Gdy doszło do utraty zasilania, Jack Swigert zwrócił się przez radio do kontroli misji: „Houston, mamy problem”. Podobnie (i przy podobnej okazji) zwrócił się w powieści Hal do Franka Poole’a: „Przepraszam, że przerywam uroczystość, ale mamy problem”.
Gdy później opublikowano raport z misji Apolla 13, Tom
Paine, administrator NASA, przysłał mi egzemplarz dokumentu z komentarzem przy słowach Swigerta: „Było dokładnie tak, jak zapowiadałeś, Arthurze”. Nadal czuję się trochę nieswojo, ilekroć o tym pomyślę, całkiem jakbym w pewien sposób był odpowiedzialny za ich problemy.
Kolejne podobieństwo było znacznie mniej dramatyczne, ale za to nader wymowne. Jedna z najciekawszych technicznie scen filmu to ta, w której Frank Poole biega w środku olbrzymiej „wirówki” tworzącej część załogowej przestrzeni Disco very. Może to robić dzięki sztucznej grawitacji wytwarzanej przez ruch obrotowy modułu. Niemal dziesięć lat później załoga stacji kosmicznej Skylab spróbowała zrobić coś podobnego na gładkiej powierzchni w pierścieniu magazynowym. Skylab nie został wprawiony w ruch obrotowy, ale załoganci i tak znaleźli sposób — odkryli, że jeśli będą biegać niczym myszy w kołowrotku, osiągną efekt optycznie nieodróżnialny od tego, co pokazano w filmie.
Przesłali nagranie z tego ćwiczenia na Ziemię, oczywiście z właściwym podkładem muzycznym oraz komentarzem: „Stanley Kubrick powinien to zobaczyć”. I tak się stało: wysłałem mu nagranie w formacie wideo (nigdy mi go nie odesłał, ale Stanley używa podręcznej czarnej dziury jako systemu archiwizacji).
Innym motywem jest obraz namalowany przez dowódcę misji Apollo–Sojuz, kosmonautę Aleksieja Leonowa, zatytułowany W pobliżu Księżyca. Po raz pierwszy zobaczyłem go w 1968 roku, gdy film został zaprezentowany na konferencji Organizacji Narodów Zjednoczonych w sprawie pokojowego wykorzystania przestrzeni kosmicznej. Zaraz po seansie Aleksiej zwrócił mi uwagę, że jego obraz (przedstawiony na 32 stronie książki Leonowa i Sokołowa Żs, zwiezdy, Moskwa 1967) ukazuje tę samą konfigurację ciał niebieskich, jaką widzimy na początku filmu: Ziemia wschodząca nad Księżycem i Słońce wznoszące się ponad nimi. Opatrzony autografem szkic do tego obrazu wisi teraz na ścianie mojego gabinetu, a więcej o nim można przeczytać w rozdziale 12.
To jest chyba właściwa chwila, żeby przywołać jeszcze jedną postać, która pojawia się w tej książce. Qian Xuesen (Tsien) był jednym z założycieli Guggenheim Aeronautical Laboratory przy California Institute of Technology (GALCIT), poprzednika słynnego Jet Propulsion Laboratory w Pasadenie. Działo się to w 1936 roku, a wiązały się z tym inne, znane nazwiska, jak Theodore von Kármán i Frank J. Malina. Doktor Xuesen był także pierwszym profesorem Fundacji Goddarda w California Institute of Technology i miał duży udział w rozwoju amerykańskich badań rakietowych w latach czterdziestych. Później, w jednym z najbardziej haniebnych epizodów okresu McCarthy’ego, został aresztowany na podstawie fałszywych zarzutów i musiał wrócić do ojczyzny. Obecnie od dwudziestu lat jest jedną z najważniejszych postaci chińskiego programu rakietowego.
No i jest jeszcze dziwny przypadek „Oka Japetusa” — przedstawiony w rozdziale 35 pierwszej Odysei kosmicznej 2001. Opisałem tam odkrytą na powierzchni satelity białą formację w kształcie elipsy, długą i szeroką na setki kilometrów. Była idealnie symetryczna i miała tak ostre krawędzie, jakby ktoś ją namalował na powierzchni globu, gdy zaś Bowman znalazł się nieco bliżej, dostrzegł w samym środku tego „pustego oka” ciemną plamkę, która okazała się monolitem (lub jednym z jego awatarów).
Gdy Voyager 1 przesłał pierwsze zdjęcia Japetusa, dał się na nich dojrzeć wyraźny biały owal z małą czarną kropką pośrodku. Carl Sagan natychmiast wysłał mi odbitkę z Jet Propulsion Laboratory z nieco tajemniczą adnotacją: „Myślę o tobie…”. Sam nie wiem, czy powinienem czuć się rozczarowany, czy raczej się cieszyć, że Voyager 2 pozostawił sprawę otwartą i nadal nie wiemy dokładnie, co to właściwie jest.
Można więc powiedzieć, że ta książka jest czymś więcej niż tylko kontynuacją wcześniejszej powieści (czy filmu). Gdy występowały między nimi jakieś różnice, podążałem zwykle tropem filmowym, lecz przede wszystkim zwracałem uwagę na spójność wewnętrzną powieści i zgodność z obecnym stanem wiedzy.
Nawet jeśli spora część tej wiedzy zdezaktualizuje się do roku 2001…
Arthur C. Clarke
Kolombo, Sri Lanka
styczeń 1982
Źródło: Rebis
Kalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1989, kończy 35 lat
ur. 1988, kończy 36 lat