

Oliver Stone z okazji 30 rocznicy premiery filmu Urodzeni mordercy w rozmowie z Esquire wspomina tworzenie tego klasyka lat 90. i współpracę z Robertem Downeyem Jr. Według niego wyzwaniem była praca z tym aktorem, który prawie zniszczył mu film, ale ostatecznie tak się nie stało.
Improwizacje Roberta Downeya Jr.
Okazuje się, że chodzi o scenę improwizacji, która początkowo nie podobała się Stone'owi i stwierdził, że Robert Downey Jr. zniszczy mu film. Chodzi o ten moment, gdy swoją białą koszulę moczy w sztucznej krwi, rozpina rozporek i przeciąga ją przez spodnie, udając, że to zakrwawiony penis. Tak reżyser wspomina rozmowę z aktorem:
Potem jednak przemyślał to, jeszcze raz zobaczył scenę i kompletnie zmienił zdanie. Okazuje się, że nie zniszczył mu filmu, a scena w nim pozostała.
Film miał premierę w 1994 roku, ale zdjęcia odbyły się wcześniej. Był to okres, w którym Robert Downey Jr. był uzależniony od narkotyków. Sam aktor po latach wspomina, że jedyne chwile, w których się budził, miały miejsce pomiędzy słowami akcja i cięcie.
Zobacz także:
Oliver Stone w wywiadzie dodał, że plan tego filmu był okropnie chaotyczny, bo nie tylko Downey Jr. miał problem z uzależnieniem, więc jego zdaniem każdy był pod wpływem czegoś. Dodał, że najbardziej ogarniętym i trzeźwo myślącym aktorem był Woody Harrelson, który wówczas był znany z tego, że lubił palić marihuanę. W rozmowie Harrelson przyznał, że spośród wszystkich na planie podczas zdjęć brał najmniej narkotyków.
Źródło: Esquire


