

Pewnego razu... w Hollywood to nowy film Quentina Tarantino, który gości na ekranach kin. Produkcja zdążyła już wywołać kontrowersje za sprawą przedstawienia filmowego Bruce'a Lee, jednak nie jest to jedyny powód do dyskusji - wśród fanów nie milkną także głosy na temat zaskakującego zakończenia, które zaproponowało alternatywną wersję wydarzeń. UWAGA - news zawiera spoilery.
Jak pamiętamy z filmu, w wielkim finale członkowie Rodziny Charlesa Mansona zostają zamordowani przez głównych bohaterów podczas napadu na ich dom. W efekcie tego, Sharon Tate i jej przyjaciele uchodzą z życiem, co wielu fanów uznaje za bardzo wzruszające i odpowiednie zakończenie.
Teraz na temat filmu wypowiedziała się także Dianne Lake, która swego czasu także należała do Rodziny Charlesa Mansona (nazywano ją Snake). W wywiadzie dla portalu The Daily Beast, kobieta skomentowała zakończenie zaproponowane przez Tarantino - jak mówi, uważa, że jest ono właściwe.
Jak relacjonują dziennikarze, w tym miejscu głos kobiety załamał się. Dodała:
Czternastoletnia Snake była najmłodszą członkinią Rodziny, w której spędziła dwa lata. Jak utrzymuje, nie wiedziała o przestępstwach i morderstwach, jakich dopuszczali się jej członkowie. Po tym, jak zbrodnie Rodziny wyszły na jaw, to właśnie Lake była jednym z kluczowych świadków, którzy zeznawali w procesach morderców, także samego Mansona.
Pewnego razu... w Hollywood - naszą recenzję możecie przeczytać tutaj.
Źródło: geektyrant.com / zdjęcie główne: materiały prasowe


