Saga Mrocznej Phoenix: przeczytaj fragment powieści ze świata Marvela
Już w przyszłym tygodniu ukaże się książka Marvel X-Men: Saga Mrocznej Phoenix. Mamy dla was fragment tej książki.
Już w przyszłym tygodniu ukaże się książka Marvel X-Men: Saga Mrocznej Phoenix. Mamy dla was fragment tej książki.
Godzinę wcześniej
NIE zrobisz tego.
Słowa Cyclopsa zawisły w powietrzu. Jean stała nieruchomo, unikając jego spojrzenia. Corbeau i Nightcrawler odeszli, próbując dać im trochę prywatności w ciasnym kokpicie.
Ze Scottem czuła się swobodniej niż z kimkolwiek, kogo znała. W świecie udręczonych umysłów – bezpańskich myśli, wtargnięć, mentalnego szumu, który musiała znosić całe swoje życie – jego umysł stanowił oazę spokoju. Najłatwiej było do niego wejść i z niego wyjść, stanowił źródło stałej pociechy i wsparcia.
Do teraz.
– Czy naprawdę sądzisz, że możesz przetrwać rekordowy rozbłysk słoneczny? – krzyknął Cyclops, chwytając zaskoczoną Jean za ramiona.
Potem poczuła gniew. Nagły, nieoczekiwany. Kiedy przemówiła, jej głos był zimny.
– Moja telekineza zapewni mi bezpieczeństwo.
– Na jak długo? – Wskazał ręką ponad nią. – Słyszałaś, co Corbeau powiedział o promieniowaniu.
Doktor Corbeau wpatrywał się we własną dłoń.
– Nawet nie jestem mutantem, a wydaje mi się, że czuję, jak to działa. – Wzruszył ramionami. – Może to tylko pycha.
Jean zignorowała go, spoglądając na Cyclopsa stanowczym wzrokiem. Przez chwilę odwzajemniał jej spojrzenie, po czym ją puścił.
– Słuchaj – powiedział – to zbyt ryzykowne. Wymyślimy coś innego. Potrzebuję cię do zabezpieczania mojej gry tutaj.
– Zawsze zabezpieczałam twoją grę.
Doszedł ich hałas spoza kokpitu wahadłowca. Cyclops spojrzał w tamtą stronę. Przez jego wizjer przemknęły szkarłatne iskierki. Nightcrawler skoczył na pozycję, stając naprzeciw drzwi, a Jean ruszyła, by osłonić doktora Corbeau.
– Nie strzelaj, koleś. To my.
Wolverine wpełzł przez właz z nieprzytomnym profesorem X przerzuconym przez ramię. Storm podążyła za Loganem do środka, unosząc się na ciepłych prądach powietrza, które zalały stację kosmiczną.
– Ogień dotarł już prawie tutaj – powiedziała.
Z zaskakującą łagodnością Logan położył profesora na małym stoliku. Cyclops i Nightcrawler ruszyli jednocześnie, żeby go zbadać, przy tym niemal zmiatając się wzajemnie z drogi.
– Nie rusza się – stwierdził Nightcrawler.
Cyclops zwrócił się do Wolverine’a:
– Wszystko z nim w porządku?
– Nie jestem lekarzem, Summers. – Logan wzruszył ramionami. – Sentinele nieźle go poharatali.
Jean wysłała swój umysł. Fale mózgowe profesora pozostawały w stanie uśpienia, ale aktywność elektryczna była stała.
– Wróci do zdrowia – oznajmiła.
– A Sentinele? – zapytał Cyclops.
– Pokonani. – Storm z błyskiem w oku rozłożyła ciemne ramiona. – Mieli awarię elektryczną.
– Ale ogień wciąż wymyka się spod kontroli – powiedział Wolverine. – Więc może ruszmy ten autobus ze stacji, zanim wszyscy usmażymy się na śmierć?
Corbeau wpatrywał się w Jean.
– Właśnie… dyskutowaliśmy o tym.
– Logan – odezwał się Cyclops – zabierz profesora z powrotem do komory przetrwania. Zabezpiecz go… Lepiej użyj pasów.
– Ostrzegałem cię, zanim tu przylecieliśmy, Summers. – Wolverine przerwał, jego ręce drgnęły. – Nie lubię, kiedy ktoś mi rozkazuje.
– Logan. – Wizjer Cyclopsa zapłonął. – Nie teraz.
Wolverine uśmiechnął się, udając, że zamierza się na niego. Potem znieruchomiał. Jego oczy zwęziły się, jakby wyczuł wyostrzonymi zmysłami jakiś śmiercionośny zapach na wietrze. Wzruszył ramionami, znów przełożył Xaviera przez ramię i odszedł.
Cyclops zwrócił się do Storm.
– Ororo, pomożesz mu?
Ta zmarszczyła brwi, poprawiła opaskę, a potem skrzyżowała ręce na piersi.
– Jean – zagadnęła. – Co planujesz?
Jean zmusiła się do uśmiechu.
– Dalej – powiedziała. – Dopilnuj, żeby Logan przypadkowo nie podziurawił profesora pazurami.
– Albo nieprzypadkowo – dodał Cyclops.
Przepraszam, Ororo – pomyślała Jean. – Jesteś dobrą przyjaciółką, ale będziemy musiały omówić to później. Jeśli istnieje dla mnie jakieś później.
Kiedy Storm zniknęła, Nightcrawler przez chwilę patrzył na Jean i Cyclopsa. Potem wskoczył na miejsce drugiego pilota i zaczął cicho, ale z ożywieniem dyskutować o czymś z Corbeau. Cyclops podszedł bliżej Jean i wydał długie, ledwo słyszalne westchnienie.
– Przepraszam.
Pokiwała głową, nie patrząc na niego.
Dotknął jej policzka i uśmiechnął się. Ten uśmiech zawsze topił lód w jej sercu, przywracając wiarę, że wszystko jest możliwe.
– Czy możemy po prostu wymyślić jakiś plan? – zapytał.
– To jest plan.
Wystrzeliła telepatyczny pocisk w mózg Scotta. On natychmiast stracił przytomność, osuwając się na nią.
Tak łatwo – pomyślała. – Zawsze mi ufał. Wpuścił mnie do swojego umysłu bez wahania, bez żadnej obrony.
Miała nadzieję, że jej wybaczy.
Nightcrawler zmaterializował się w obłoku siarki, szeroko otwierając błyszczące żółte oczy. Zanim zdążył coś powiedzieć, wepchnęła mu w ramiona bezwładne ciało Scotta.
– Zabierz go na rufę – powiedziała. – Zabezpiecz siebie i innych i przygotuj się do startu.
Nightcrawler zawahał się.
– Jesteś pewna, że to przeżyjesz?
– Sprowadzę nas na dół.
Niebieski mutant skrzywił się, mocno obejmując ramionami ciało przywódcy. Potem teleportował się, zabierając go ze sobą.
– Ty też, doktorku. – Jean ruszyła w stronę miejsca pilota. – Zadbaj o to, by dobrze zamknąć komorę przetrwania. Trochę może nami rzucać.
Corbeau otworzył usta, jakby chciał zaprotestować. Wtedy w jej oczach znów pojawił się strach. Doktor wstał z fotela. Obszedł ją jak kot i ruszył w kierunku rufy.
Jean została sama. Samotna z zabójczą misją, przejmującym lękiem… i czymś jeszcze. Dotychczas nieznanym poczuciem władzy i mocy. Wewnętrznej siły, wydobywającej się z głębi. Cokolwiek to było…
…dało o sobie znać w chwili, gdy sprawiła, że Scott stracił przytomność.
Drżąc, opadła na fotel pilota i odpaliła silniki.
Źródło: Insignis / fot. Insignis
Dzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat