fot. HBO
2. sezon The Last of Us od HBO nie spotkał się z równie entuzjastycznymi reakcjami fanów, co pierwsza odsłona adaptacji serii gier. W większości pozostał wierny oryginałowi, ale wprowadził kilka zmian i nowości. Jedną z nich była bitwa o Jackson zrealizowana z dużym rozmachem w 2. odcinku. Sekwencja ataku zarażonych na miasteczko była długa i przeplatała się z wydarzeniami, w których uczestniczył Joel, Ellie i Abby. Okazuje się, że całość mogła potrwać jeszcze dłużej.
Oto slasher zainspirowany Czarnoksiężnikiem z krainy Oz. W opisy bohaterów trudno uwierzyć
Timothy Good to nagrodzony Emmy montażysta, który zajmował się 2. sezonem The Last of Us. W rozmowie z Variety zdradził, że bitwa o Jackson miała oryginalnie trwać siedemnaście minut, a nie jedenaście. Od początku zamiarem było przeplatać jej wydarzenia z osobistymi perypetiami głównych bohaterów. Decyzja o skróceniu bitwy była podyktowana chęcią skupienia się na najważniejszych postaciach w obu wątkach - po jednej stronie Joel, Ellie i Abby, a po drugiej Tommy i Maria, którzy zajmowali się chronieniem miasteczka.
Wycięto takie sceny, jak samobójcze poświęcenie jednego z mieszkańców, który bombą samoróbką pozbył się sporej liczby zarażonych już na samym początku starcia. To jednak zaniżało zdaniem Gooda stawkę. Było też więcej scen z miotaczami ognia, ale montażysta wolał się skupić na tym, co najważniejsze, a nie tylko serwować widzom bezmyślną rozwałkę.
Spodziewał się też, że Abby nie dołączy do grona faworytów publiczności po zamordowaniu Joela, czyli postaci uwielbianego przez wielu Pedro Pascala. Z tego powodu nie starał się na siłę jej wybielać ani zmuszać widza do polubienia jej. Ważne też było przedstawienie sceny śmierci Joela z perspektywy Ellie, aby widz mógł poczuć jej szalejący gniew. Dodał na koniec, że cała sekwencja z Joelem mogła być dłuższa.
Najlepsze momenty 2. sezonu The Last of Us
Źródło: variety.com