

W ostatnim odcinku 7. sezonu serialu Game of Thrones pożegnaliśmy popularnego Littlefingera. Postać od początku serialu grał Aidan Gillen.
Czytaj także: Aidan Gillen komentuje pożegnanie z Grą o tron
David Benioff wyjaśnia, że to była jedna z najtrudniejszych decyzji o uśmierceniu postaci w całym serialu. Przyznaje, że to była niewielka rola, ale dzięki Aidanowi Gillenowi nabrała wyrazistości i ważności.
- Mieliśmy wiele scen śmierci w serialu i ta jest jedną z najlepszych. Diana Rigg jako Olenna Tyrell była wierna istocie swojej postaci do samego końca, tak samo jak Littlefinger był wierny sobie - w swoim własnym, tchórzliwym, przerażającym stylu - komentuje Benioff.
Czytaj także: Nasza recenzja finału Gry o tron
Komplementują aktora, mówią, że jest to jedna z takich postaci, która zawsze da coś wielkiego. Benioff przyznaje, że Littlefinger w jego wykonaniu jest inny, niż pierwotnie sobie go wyobrażali.
- On jest fenomenalnym aktorem i świetnie się z nim spędzało czas. Cieszymy się, że mieliśmy Littlefingera przez te lata, ale zadarł z niewłaściwymi dziewczynami - mówi Benioff.
D.B. Weiss wtóruje koledze:
- On prawie tworzy z Littlefingera mistyczną istotę, która zmienia swoje wolę w wpływy i żywi się chaosem. Było coś nieprzeniknionego w tym, co robi. To tak jakbyśmy obdzierali z niego skórę i bez końca pojawiają się kolejne maski. Wspaniałe było z nim pracować. Wszystko, co robił wznosił na wyżyny. Jestem bardzo zadowolony z jego ostatniej kreacji.
Źródło: ew.com / zdjęcie główne: materiały prasowe

