Winda widmo: przekonaj się, co kryje szósty tom Serii Niefortunnych Zdarzeń (fragment)
Mamy dla was przedsmak kolejnej książki z Serii Niefortunnych Zdarzeń. Przeczytajcie fragment Windy widmo.
Mamy dla was przedsmak kolejnej książki z Serii Niefortunnych Zdarzeń. Przeczytajcie fragment Windy widmo.
– Martini? – upewnił się Klaus. – Czy to nie jest przypadkiem napój alkoholowy?
– Na ogół tak – przyznał Jeremi. – Ale chwilowo martini alkoholowe wyszły z mody. Teraz pija się martini akwatyczne. Martini akwatyczne to po prostu zimna woda podana w fikuśnym kieliszku z oliwką, a więc napój jak najbardziej dozwolony zarówno dla dzieci, jak i dla dorosłych.
– Nigdy nie próbowałam akwatycznego martini – powiedziała Wioletka – więc chętnie skosztuję.
– Och! – ucieszył się Jeremi. – Widzę, że jesteś amatorką przygód. Lubię takie osoby. Twoja matka też była amatorką przygód. Przyjaźniliśmy się, twoja matka i ja, dawno temu. Odbyliśmy razem wyprawę wysokogórską na Szczyt Grozy – o rany, to musiało być ze dwadzieścia lat temu. Szczyt Grozy słynął z zamieszkujących go dzikich stworzeń, ale twoja mama nie bała się nic a nic. Aż tu nagle, jak grom z jasnego nieba, nadleciał...
– Jeremi, kto to kręcił się pod drzwiami? – zawołał ktoś z sąsiedniego pomieszczenia, a zaraz potem do pokoju weszła wysoka, chuda pani, także ubrana w prążkowany garnitur; jej paznokcie były tak mocno wylakierowane, że błyszczały nawet w półmroku.
– To mali Baudelaire’owie, oczywiście – odparł Jeremi.
– Przecież nie mieli przyjść dzisiaj! – krzyknęła pani.
– Oczywiście, że dzisiaj – odparł Jeremi. – Czekałem na ten dzień od bardzo dawna! Musicie wiedzieć – rzekł, odwracając się od chudej pani do dzieci – że ja chciałem was adoptować już od momentu, gdy usłyszałem o pożarze. Niestety, wówczas było to niemożliwe.
– Sieroty jeszcze nie były w modzie – wyjaśniła pani. – A teraz są.
– Moja żona – rzekł Jeremi – jest bardzo czuła na punkcie tego, co jest w modzie, a co wyszło z mody. Mnie to specjalnie nie obchodzi, ale Esmeralda ma inne podejście do tych spraw. To ona głównie nalegała na wyłączenie windy. Esmeraldo, właśnie zamierzałem przyrządzić dzieciom akwatyczne martini. Napijesz się z nami?
– Bardzo chętnie! – krzyknęła Esmeralda. – Akwatyczne martini jest w modzie! – Szybkim krokiem podeszła do dzieci i zlustrowała je od stóp do głów. – Jestem Esmeralda Gigi Genowefa Szpetna, szósta najważniejsza doradczyni finansowa w mieście – zakomunikowała z bardzo ważną miną. – Chociaż jestem nieprawdopodobnie bogata, pozwalam, abyście nazywali mnie Esmeraldą. Waszych imion nauczę się później. Bardzo się cieszę, że przyjechaliście, bo sieroty są w modzie. Kiedy moi znajomi dowiedzą się, że mam trzy prawdziwe, żywe sieroty, pochorują się z zazdrości. Prawda, Jeremi?
– Mam nadzieję, że nie – odparł Jeremi, prowadząc dzieci długim, mrocznym korytarzem do wielkiego, mrocznego pokoju pełnego fikuśnych poduszek, krzeseł i stolików. W najdalszej ścianie widniał rząd okien ze szczelnie pozasuwanymi żaluzjami, aby nie dostał się do środka ani jeden promyk światła. – Nie lubię się dowiadywać, że ktoś jest chory. No, siadajcie, dzieci, a potem opowiemy wam co nieco o waszym nowym domu.
Baudelaire’owie zasiedli w trzech wielkich fotelach, wdzięczni, że mogą dać odpocząć bolącym
nogom.
Jeremi podszedł do jednego ze stolików, na którym dzbanek wody sąsiadował z miseczką oliwek i zestawem fikuśnych kieliszków, i sprawnie przygotował dla każdego akwatyczne martini.
– Proszę uprzejmie – rzekł, wręczając fikuśne kieliszki Esmeraldzie i dzieciom. – Zacznijmy od najważniejszego. Gdybyście się kiedykolwiek zgubili, zapamiętajcie, że wasz nowy adres brzmi: Aleja Ciemna 667, apartament na samej górze.
– Och, nie opowiadaj im takich głupstw! – rzekła z pogardą Esmeralda, wachlując twarz dłonią z długimi pazurami, jakby fruwał przed nią uparty mól. – Słuchajcie, dzieci, ja wam powiem, co jest teraz najważniejsze. Ciemność jest w modzie. Światło wyszło z mody. Schody są w modzie. Windy wyszły z mody. Garnitury w prążki są w modzie. Te paskudne ubrania, które wy macie na sobie, wyszły z mody.
– Esmeralda – wtrącił pospiesznie Jeremi – chciała tylko powiedzieć, że pragniemy, abyście się tu czuli jak u siebie w domu.
Wioletka skosztowała akwatycznego martini. Nie zdziwiło jej, że płyn smakuje jak czysta woda z lekkim posmakiem oliwki. Nie było to nadzwyczajne, ale przynajmniej gasiło pragnienie wywołane wspinaczką po schodach.
– To bardzo miło z państwa strony – odparła Wioletka.
– Pan Poe opowiadał mi to i owo o waszych poprzednich opiekunach – oznajmił Jeremi, ze smutkiem kręcąc głową. – Mam wyrzuty sumienia, że musieliście znosić tyle przykrości, gdy my przez cały czas mogliśmy się wami zajmować.
– Nie było na to rady – rzekła Esmeralda. – Gdy coś wychodzi z mody, to koniec, a sieroty właśnie wtedy wyszły z mody.
– Słyszałem też o tym całym Hrabim Olafie – ciągnął Jeremi. – Poleciłem portierowi, aby nie wpuszczał do budynku nikogo, kto choćby w najmniejszym stopniu przypomina tego podłego typka, więc powinniście być tutaj bezpieczni.
– To dla nas wielka ulga – przyznał Klaus.
– Ten straszny człowiek przebywa zresztą podobno gdzieś w górach – powiedziała Esmeralda. – Pamiętasz, Jeremi? Ten niegustownie ubrany bankier mówił nam, że wybiera się helikopterem na poszukiwanie bliźniąt porwanych przez tę wstrętną kreaturę.
– Właściwie chodzi o trojaczki – sprostowała Wioletka. – Bagienni są naszymi bliskimi przyjaciółmi.
– Coś podobnego! – zdumiał się Jeremi. – W takim razie musicie się strasznie martwić!
– O ile znajdą ich szybko – oznajmiła Esmeralda – możemy i tamtych adoptować. Pięć sierot! Stanę się najmodniejszą kobietą w mieście!
– Z całą pewnością mamy dość miejsca na pięcioro – stwierdził Jeremi. – Nasz apartament, drogie dzieci, liczy siedemdziesiąt jeden pokoi, możecie sobie wybrać, które chcecie. Klausie, pan Poe wspomniał coś o twoich zainteresowaniach wynalazczych, nie mylę się?
– Wynalazkami zajmuje się moja siostra – sprostował Klaus. – Ja prowadzę raczej studia badawcze.
– Wobec tego – rzekł Jeremi – możesz zająć pokój sąsiadujący z biblioteką, a Wioletce damy ten z długą drewnianą skrzynią, idealną do przechowywania narzędzi. Słoneczko ulokujemy w środkowym, między wami. Co wy na to?
Propozycja brzmiała doprawdy wspaniale, lecz sieroty Baudelaire nie zdążyły powiedzieć tego Jeremiemu, gdyż w tej właśnie chwili zadzwonił telefon.
– Ja odbiorę! Ja odbiorę! – krzyknęła Esmeralda, pędząc przez cały pokój do aparatu. – Rezydencja Szpetnych – oznajmiła do słuchawki, a potem zamilkła, słuchając, co mówi ten ktoś z drugiej strony. – Tak, mówi pani Szpetna. Tak. Tak. Tak? Och, dziękuję, dziękuję, dziękuję! – Odłożyła słuchawkę i odwróciła się do dzieci. – Zgadnijcie, czego się dowiedziałam. Fantastyczna wiadomość, dotyczy właśnie tego, o czym mówiliśmy przed chwilą!
– Znaleźli Bagiennych? – spytał z nadzieją Klaus.
– Kogo? – zdziwiła się Esmeralda. – A, ich. Nie, nie znaleźli ich. Zgłupiałeś? Jeremi, dzieci, posłuchajcie: ciemność wyszła z mody! Światło jest w modzie!
– No cóż – westchnął Jeremi. – Nie wiem, czy to taka fantastyczna wiadomość, ale przyjemnie będzie zobaczyć w domu trochę światła. Do dzieła, Baudelaire’owie, pomóżcie mi poodsłaniać żaluzje, obejrzycie sobie widok z okna. Stąd całkiem sporo widać.
– Idę pozapalać wszystkie lampy w apartamencie – oznajmiła rozentuzjazmowana Esmeralda. – Szybko, zanim ktoś zauważy, że u nas w mieszkaniu jest jeszcze ciemno!
Esmeralda wybiegła z pokoju, a Jeremi spojrzał na dzieci, wzruszył ramionami i skierował się w stronę okien. Baudelaire’owie poszli za nim i pomogli mu popodciągać ciężkie żaluzje, zasłaniające okna. W jednej chwili całe wnętrze zalał potok słońca, aż wszyscy zmrużyli oczy. Gdyby sieroty Baudelaire rozejrzały się w tej chwili po pokoju, nareszcie porządnie oświetlonym, zobaczyłyby, jak fikuśne jest całe jego urządzenie. Poduszki haftowane były srebrną nitką. Wszystkie krzesła pomalowane były na złoto. A stoliki wykonano z drewna najcenniejszych drzew świata. Ale sieroty Baudelaire nie patrzyły w tej chwili na pokój, jakkolwiek był on luksusowy. Wyglądały przez okno na leżące w dole miasto.
– Imponujący widok, co? – spytał Jeremi, a dzieci pokiwały głowami w odpowiedzi.
Zdawało im się, że patrzą na miniaturowe miasteczko zbudowane z pudełek od zapałek, które są domami, i zakładek do książek zamiast ulic. Widziały maciupeńkie kolorowe klocki, które były w istocie samochodami i pojazdami, jeżdżącymi po zakładkach do książek i przystającymi przed pudełkami od zapałek, w których mieszkają i pracują małe kropeczki, czyli ludzie. Baudelaire’owie zobaczyli okolicę, w której sami mieszkali kiedyś z rodzicami, oraz dzielnice, gdzie mieszkali ich koledzy, a w bladoniebieskiej smudze, daleko, daleko, poznali nadmorską plażę, gdzie otrzymali swego czasu straszną wiadomość, która zapoczątkowała wszystkie ich nieszczęścia.
– Wiedziałem, że wam się spodoba – powiedział Jeremi. – Apartament na samej górze jest bardzo kosztowny, ale warto się wykosztować na taki widok jak ten. Spójrzcie tam: te okrągłe pudełeczka to fabryki soku pomarańczowego. A ten fioletowawy domek koło parku to moja ulubiona restauracja. Och, spójrzcie teraz prosto w dół: ścinają właśnie te okropne drzewa, które zaciemniały naszą ulicę.
– Oczywiście, że ścinają – stwierdziła Esmeralda, wchodząc szybkim krokiem do pokoju i gasząc po drodze resztki świec ustawionych na gzymsie nad kominkiem. – Od dziś w modzie jest światło dzienne, tak samo jak akwatyczne martini, garnitury w prążki i sieroty.
Wioletka, Klaus i Słoneczko spojrzeli w dół i stwierdzili, że Jeremi miał rację. Dziwaczne drzewa, które blokowały dostęp światła do Alei Ciemnej, drzewa, które z wysokości apartamentu wyglądały jak papierowe wycinanki, były właśnie usuwane przez kropeczki – ogrodników. Ale chociaż z powodu tych drzew na ulicy było przedtem tak ponuro, dzieci pomyślały, że szkoda wycinać żywe drzewa, po których pozostają tylko gołe pniaki, z wysokości okna apartamentu przypominające pinezki. Trójka dzieci spojrzała po sobie, a potem znów w dół, w Aleję Ciemną. Drzewa wyszły z mody, więc ogrodnicy pozbywali się ich pospiesznie. Baudelaire’owie woleli nie myśleć, co będzie, jeśli któregoś dnia także sieroty wyjdą z mody.
Źródło: HarperCollins Polska
Kalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1981, kończy 43 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1963, kończy 61 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1961, kończy 63 lat