 
 
                                    Rozdział 2
Ale on nie wygląda tak, żeby go było można wpuścić do salonu.
Henrik Ibsen, Rosmersholm
Dysząc i czując ból w prawym kolanie, Strike chwytał się poręczy i podciągał na niej, żeby pokonać ostatnich kilka stopni metalowych schodów prowadzących do jego agencji. Za szklanymi drzwiami rozbrzmiewały dwa podniesione głosy: jeden męski, a drugi damski – piskliwy i wystraszony. Gdy Strike wpadł do środka, Denise, która przywarła plecami do ściany, wydała z siebie zduszony okrzyk:
– Och, dzięki Bogu!
Strike ocenił, że stojący na środku pomieszczenia mężczyzna ma około dwudziestu pięciu lat. Kosmyki jego ciemnych, potarganych włosów opadały na chudą i brudną twarz, w której dominowały płonące, zapadnięte oczy. Koszulka, dżinsy i bluza z kapturem były porwane i wyświechtane, podeszwa jednego z adidasów się odklejała. W nozdrza detektywa uderzył zwierzęcy smród niemytego ciała.
Nie było wątpliwości, że nieznajomy jest chory psychicznie. Mniej więcej co dziesięć sekund wykonywał gest będący chyba tikiem: najpierw dotykał czubka nosa, który pod wpływem wielokrotnego trącania zrobił się czerwony, a potem z lekkim głuchym odgłosem uderzał się w środek mostka i gwałtownie opuszczał rękę. Prawie natychmiast unosiła się ona jednak z powrotem w stronę czubka nosa. Jakby zapomniał, jak należy się przeżegnać, albo uprościł tę czynność, żeby ją przyspieszyć. Nos, klatka piersiowa, ręka w dół; nos, klatka piersiowa, ręka w dół – obserwowanie tych machinalnych ruchów budziło niepokój, zwłaszcza że sam mężczyzna raczej nie zdawał sobie sprawy, że je wykonuje. Należał do tych chorych, zrozpaczonych ludzi, widywanych w stolicy. Zawsze są oni problemem kogoś innego, tak jak pasażer metra, którego wszyscy omijają wzrokiem, czy pomstująca kobieta na skrzyżowaniu, z której powodu ludzie przechodzą na drugą stronę ulicy – fragmenty roztrzaskanej ludzkości zbyt rozpowszechnione, by na długo zaprzątały wyobraźnię.
– To pan? – odezwał się mężczyzna o płonących oczach, a jego ręka znowu dotknęła nosa i piersi. – To pan jest Strike? Ten detektyw?
Drugą ręką, która nie kursowała bez przerwy między nosem a klatką piersiową, gwałtownie pociągnął za rozporek. Denise jęknęła, jakby się wystraszyła, że mężczyzna nagle się obnaży, co rzeczywiście wydawało się całkiem prawdopodobne.
– Tak, nazywam się Strike. – Detektyw przesunął się, żeby stanąć między nieznajomym a pracownicą tymczasową. – Wszystko w porządku, Denise?
– Tak – szepnęła, wciąż przytulona do ściany.
– Widziałem, jak ktoś zabił dziecko – powiedział nieznajomy. – Udusił je.
– Okej – odrzekł Strike rzeczowym tonem. – Może wejdziemy do środka?
Wskazał swoje biuro.
– Muszę się wysikać! – oznajmił mężczyzna, ciągnąc za rozporek.
– W takim razie proszę tędy.
Strike pokazał mu drzwi do toalety znajdujące się tuż obok wejścia do agencji. Gdy się za nim zatrzasnęły, detektyw chyłkiem wrócił do Denise.
– Co się stało?
– Chciał się z panem widzieć. Powiedziałam, że pana nie ma, a wtedy się zdenerwował i zaczął walić we wszystko pięścią!
– Wezwij policję – polecił cicho Strike. – Zawiadom ich, że mamy tu poważnie chorego człowieka. To prawdopodobnie psychoza. Ale zaczekaj, aż wejdzie ze mną do biura.
Drzwi toalety otworzyły się z hukiem. Nieznajomy nie zapiął rozporka. Wyglądało na to, że nie nosi majtek. Denise znów jęknęła, gdy gorączkowo dotykał nosa i klatki piersiowej, nosa i klatki piersiowej, nieświadomy tego, że właśnie demonstruje gęstwinę ciemnych włosów łonowych.
– Tędy – powiedział uprzejmie Strike.
Mężczyzna przeszedł do jego biura. Po krótkiej chwili wytchnienia jego smród wydawał się dwa razy mocniejszy. Poproszony o zajęcie miejsca, przycupnął na krawędzi krzesła dla klientów.
– Jak się pan nazywa? – spytał Strike, siadając po drugiej stronie biurka.
– Billy – odparł mężczyzna. Jego dłoń trzykrotnie przemierzyła drogę między nosem a klatką piersiową. Gdy opadła, chwycił ją drugą ręką i mocno ścisnął.
– Dobrze, Billy, więc widziałeś, jak ktoś udusił dziecko? – zaczął Strike.
Źródło: Dolnośląskie / fot. Dolnośląskie
 
 
    
 
 
                         
         
             
             
                                     
                     
                     
                     
                     
                     
                     
                     
                     
                    
                     
                    
                     
                    
                     
                    
                     
                    
                     
             
             
             
            