fot. Dominika Szwugier / Bellatofifest 2025
AMELIA FIGIELA: Otrzymałaś nagrodę za rolę w Życiu dla początkujących – gratulacje! Czy towarzyszy temu jakaś presja, poczucie odpowiedzialności? Czy po prostu duma?
MAGDALENA MAŚCIANICA: Na pewno było to dla nas – dla całej ekipy – ogromne zaskoczenie i wielka duma. Film dostał główną nagrodę na OffCamerze w Krakowie, ja również zostałam wyróżniona. To był wielki moment. Oczywiście daje to chęć na więcej – przede wszystkim pokazania tego filmu jak najszerszej publiczności. Jeśli coś z tej nagrody wynika, to nie presja, a raczej możliwości – i to jest najpiękniejsze.
To twoja pierwsza główna rola w pełnym metrażu – jak przeżywałaś to emocjonalnie?
Mam duże doświadczenie teatralne, więc do pracy nad postacią podchodzę analitycznie – czy to w teatrze, czy w filmie. Reżyser, Paweł Podolski, stworzył nam świetne warunki: próby czytane, wspólną analizę scen i charakterów. Mieliśmy czas, by się poznać i popracować nad relacjami między bohaterami. Dzięki temu mogłam połączyć analityczne podejście z osobistym zaangażowaniem. A że miałam wokół siebie fantastycznych partnerów, udało się stworzyć tę nietypową, dziwną trójkę, która – mam nadzieję – działa na ekranie.
Film nosi tytuł Życie dla początkujących. Gdybyś miała stworzyć taki prawdziwy poradnik, co by się w nim znalazło?
O rany, zaskoczyłaś mnie! Ale chyba to, co najważniejsze: warto żyć. Może brzmi to banalnie, ale to dla mnie główne przesłanie – nie tylko filmu, ale i w ogóle. Mimo wszystkiego, co nas spotyka, warto mieć w sobie odwagę, by żyć.
A jak zareagowałaś, kiedy po raz pierwszy przeczytałaś scenariusz? Bo Monia to postać dość specyficzna – w końcu ma kły!
Właśnie! Jest wampirzycą, więc to już samo w sobie jest nietypowe (śmiech). Ale najbardziej cieszyło mnie to, że – mimo całej tej fantastycznej otoczki – scenariusz był ciepły i ludzki. Opowiada o zwyczajnych, przyziemnych sprawach – tych, z którymi wszyscy się zmagamy. I właśnie takie historie lubię najbardziej. Takie, które cię przytulą i powiedzą: „Ej, wszystko będzie okej”.
To było mocno czuć na ekranie. A jak wyglądała praca z resztą ekipy – Michałem Sikorskim i Bartkiem Kotschedoffem?
Wspaniale. Życzę każdemu takich partnerów. Współpraca opierała się na wzajemnym zaufaniu i poczuciu, że tworzymy coś ważnego, co ma serce i potencjał. To było bardzo budujące doświadczenie.
A czy zdarzały się improwizacje na planie?
Tak, zarówno na próbach, jak i w trakcie zdjęć. To jest wpisane w ten zawód – coś nagle się pojawia, jakaś intuicyjna reakcja, która zostaje w filmie. Czasem te nieplanowane momenty są najprawdziwsze.
fot. Dominika Szwugier / Bellatofifest 2025A ty sama lepiej czujesz się w komediach czy w dramatach?
Lubię oba gatunki – i dramat, i komedię. Może trudniej byłoby mi zagrać poważną superbohaterkę z kina akcji. Wyszłoby to chyba zbyt groteskowo (śmiech). Ale kto wie... Jeśli superbohaterka byłaby „dziwna”, urocza i nie do końca oczywista, to bardzo chętnie! (śmiech)
Czyli bardziej niszowa, osobliwa superbohaterka?
Właśnie taka! Jak Monia – jest trochę dziwna, trochę się siebie wstydzi, ale ma siłę. Taką postać mogłabym pokochać.
A jaką funkcję pełnią twoim zdaniem festiwale filmowe – jak ten, na którym aktualnie jesteśmy – zwłaszcza dla młodych aktorów?
Festiwale są magiczne. To święta kina – możliwość spotkania z innymi twórcami, wymiany myśli, wspólne oglądanie filmów. To czas celebracji, ale też rozmowy o tym, co robimy. Bardzo to cenię.
To będzie piękne doświadczenie – widzowie już oglądają film. Trzymam kciuki za ciekawe pytania!
Dziękuję! A wszystkich zapraszam – od października film wchodzi do kin w całej Polsce.
I mam nadzieję, że to dopiero początek – następne role, następne festiwale, może niszowa superbohaterka?
Kto wie! Wszystko przede mną!