New York Comic Con: dzień drugi – relacja
Drugi dzień konwentu był bardziej niż owocny. Nasz korespondent poznał obsadę serialu Humans, porozmawiał z Andym Serkisem i Mattem reevesem o War for the Planet of the Apes, a także poznał… Stana Lee.
Drugi dzień konwentu był bardziej niż owocny. Nasz korespondent poznał obsadę serialu Humans, porozmawiał z Andym Serkisem i Mattem reevesem o War for the Planet of the Apes, a także poznał… Stana Lee.
New York Comic Con to szaleństwo, którego po prostu nie da się ogarnąć. Zaręczam Wam, że się nie lenię, wstaję z rana i wyciskam z konwentu, ile się da. A mimo to pewnie doświadczam z 15% atrakcji. Oczywiście, wiele w tym „winy” bycia w grupie „Press”, bo wywiady i tym podobne zajmują czas. Jednak i bez tego przegapia się tak wiele, że człowiek myśli tylko: „Muszę tu wrócić i następnym razem skupić się na tym i na tym.”
Dobrze, a co udało mi się zrobić/zobaczyć? Cóż, chwilę spędziłem ponownie na Sali targowej, tym razem metodycznie zwiedzając wszystkie alejki. Zajęło mi to w sumie kilka godzin, porozrzucanych po całym dniu, ale mogę powiedzieć, że widziałem wszystko. I dobrych rzeczy jest tu tak wiele, że aż musiałem się ograniczać, bo… mam limit bagażu w powrotnym samolocie. (Tak, oto tzw. problemy pierwszego świata). Nie powstrzymałem się jednak przed kupnem figurki Lady Deadpool oraz Batmana, na podstawie rysunku Mike’a Mignoli – to mój skarb!
Poza tym dzień upłynął pod znakiem gwiazd i wywiadów.
Czytaj także: Relacja z 1. dnia New York Comic Con
Zacząłem od ekipy serialu Humans AMC (kto nie widział, może łapać powtórki od 3 listopada na AMC, co czwartek o godz. 21:00 – polecam, bo jestem fanem), którą niniejszym oznaczam medalem Najmilszej i Najbardziej Geekowskiej Obsady Ever. Serio, jeżeli chcecie oglądać coś, co tworzą fani jak wy – Humans są dla Was. Zacząłem od producentów i scenarzystów Sama Vincenta i Jonathana Brackleya, którzy bardzo, bardzo, bardzo dobrze znają się na swojej robocie – tworzenie Humanszaczęli od spotkań ze specami od Sztucznej Inteligencji, historię zaś prowadzą bardzo umiejętnie, myśląc o wielu szczegółach i wyraźnie mając ciekawy pan dla całości. Są przezabawni i mają ogromną wiedzę.
Kolejni byli Tom Goodman-Hill i nowy w obsadzie Sam Palladio. Pierwszy jest psychofanem Iana M. Banksa oraz Philipa K. Dicka, drugi natomiast uwielbia komiksy, najbardziej Sagę Briana K. Vaughana (a to dostał u mnie plusa). Ukoronowaniem wywiadów byli zaś Colin Morgan (grał tytułową rolę w serialu o Merlinie) oraz zjawiskowo piękna Gemma Chan, czyli twarz Humans. Piękna, szalenie inteligentna (nocami ogląda TED Talks, jej ulubiony film to GATTACA, a o SI może nawijać w kółko) i geekowska – moja koszulka z Eleven tak się jej spodobała, że po wywiadach doradzałem jej, gdzie takowe kupować.
Po tych wywiadach, jak i po odbywającym się później panelu (na którym, oczywiście, Gemmie wyznawano miłość) polubiłem Humans jeszcze bardziej. I bez tego byłem fanem, bo serial ten jest rzadkim przypadkiem w sumie optymistycznego SF, a przynajmniej takiego, które nie skłania się ku dystopii z powodu na efekciarskość, zamiast tego trzymając się realizmu i pokazując wszystkie aspekty Sztucznej inteligencji (Vincent i Brackley bardzo na to naciskali), jednak spotkanie z obsadą i twórcami było dla mnie pozytywnym szokiem. Wiecie, naprawdę bywa różnie i aktorzy bywają różni, ale ci byli wyjątkowi – oni serio wiedzą naprawdę wiele o SI, są zafascynowani tematem, znają fantastykę. A do tego są uroczymi fanami, dla których sam pobyt na NYCC był nagrodą, bo rwali się, by wszystko oglądać (zwłaszcza Sam Palladio, który wychodził z siebie, tak się cieszył na bycie na konwencie).
I w sumie to by mi wystarczyło, bym miał udany dzień, na tym jednak nie koniec. Później udałem się na panel filmu War for the Planet of the Apes w Madison Squere Garden, który w zasadzie był pogadanką z Andym Serkisiem. Aktor/dyrektor poopowiadał nam o swoich rolach, zwłaszcza zaś o performance capture, o którym potrafi nawijać bez przerwy i które ewidentnie go fascynuje. Pokazano nam trochę klipów z nadchodzącego filmu: wiemy, że ton będzie mroczniejszy, że będzie większy rozmach, bo to de facto film wojenny. Wiem też jednak, że to nie będzie po prostu kolejny blockbuster. Wystarczy posłuchać Serkisa, później zaś, w trakcie wywiadów z prasą dorzucił się do tego reżyser Matt Reeves (niepozorny, ale wulkan energii i żartowniś, którego wszędzie pełno) oraz producent – oni mają historię Caesara przemyślaną w najdrobniejszych szczegółach, przy czym skupiają się na nim, na jego rozterkach, jego walce o idealny świat i jego w tej walce porażkach. Efekciarskość, rozwalanka, wybuchy – to przychodzi później i ewidentnie, naprawdę bardzo ewidentnie nie to kręci Serkisa i Reevesa, którzy bardzo wyraźnie po prostu kochają tę postać Caesara. I jeżeli ten film będzie w połowie tak dobry, jak można wnioskować z ich pasji, dostaniemy coś wspaniałego.
Dobra, mało wrażeń? Cóż, powiem Wam, że w życiu to trzeba mieć fart. A ja miałem, fart wielkości Nowego Jorku. Otóż, wychodząc z wywiadów z Serkisem i spółką i nawigując po zapleczu Madison Squere Garden, w jednym z pokoików, którego drzwi były otwarte, dostrzegliśmy… [tu wchodzą werble, napięcie wzrasta]… STANA LEE!
Tak, tego Stana Lee, Boga Komiksu. Otóż Stan czekał na swój panel, który miał się zaraz odbyć, a ponieważ w naszej grupce były panie, powiedział tylko „I’ll do anything to say hallo to the ladies.” i zaprosił nas do środka. Uścisnął nam dłonie, mnie uraczył tekstem „You're not a lady.” (tak, rozczarowałem Stana Lee), potem zaś zapozował z nami do grupowego zdjęcia. Mieliśmy z nim tylko chwilę, bo panel miał się zaraz rozpocząć, ale mimo wszystko – spotkałem Stana Lee. Nie przez stolik, nie w tłumie, ale w maleńkim pokoiku na zapleczu Madison Squere Garden.
Takie rzeczy tylko na New York Comic Con.
Źródło: zdjęcie główne: Marcin Zwierzchowski
Kalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1989, kończy 35 lat
ur. 1988, kończy 36 lat