Nordycka baśń. Między bogami a prawdą
Dobry serial historyczny musi zawierać fakty i fikcję zmieszane w odpowiednich proporcjach. Nordyccy wojownicy, ich tradycje i mitologia oraz prawda historyczna - tacy są Wikingowie.
Dobry serial historyczny musi zawierać fakty i fikcję zmieszane w odpowiednich proporcjach. Nordyccy wojownicy, ich tradycje i mitologia oraz prawda historyczna - tacy są Wikingowie.
Realizacji takiego projektu podjął się kanał History, co mogło wzbudzać dość poważne obawy. Programy na nim nadawane są dość kontrowersyjne - w zupełnie jednak inny sposób niż, dajmy na to, te od HBO. History bowiem namiętnie serwuje papkę z kosmitów, kryptyd i zjawisk paranormalnych podlaną serią teorii spiskowych i oznaczoną bardzo wątpliwą etykietką "prawda historyczna". Dlatego też do Wikingów trzeba było podejść z pewnym wahaniem, ale na szczęście od pierwszego odcinka serial był miłym zaskoczeniem (może wpływ na to ma fakt, iż jest produkowany przez kanadyjską wersję kanału, a nie amerykańską).
Produkcja niezbyt zaspokoi potrzeby prawdziwych miłośników historii. Ubrania nie te, wygląd nie ten, ba, polityka też dość inna od tej ze skandynawskiej ziemi sprzed kilku wieków. Na to wszystko jednak można przymknąć oko, bo serial nie ma ambicji stać się encyklopedią. Dzięki zmianom wikingowie wyglądają groźnie i dumnie, a fabuła staje się bardziej dramatyczna. Twórcy jednak lekcje odrobili - główni bohaterowie nie są całkiem fikcyjni, mamy odwołania do prawdziwych wydarzeń i legend, wierzenia przedstawione są całkiem poprawnie. To duże osiągnięcie, gdy weźmie się pod uwagę, że o wikingach nie wiadomo aż tak dużo - niestety, nie zachowały się ich pamiętniki, o ile w ogóle mieli czas na notowanie czegokolwiek między tymi wszystkimi krwawymi rzeziami. Dlatego też cała reszta jest tworem wyobraźni autorów.
Zacznijmy od bohaterów. Ragnar Lodbrok, główny protagonista serii, jest postacią legendarną. Nie ma dowodów na to, by istniał, lecz od niego tradycyjnie wywodzą się prawdziwi herosi ery wikingów. Pochodził jednak z zupełnie innego środowiska niż serialowy odpowiednik; podejrzewam, że jako syn szwedzkiego króla (w innej wersji: krewny króla duńskiego) nie był wcale skazany na los niezbyt zamożnego rolnika. Istnieje jednak między nimi całkiem spore podobieństwo: zamiłowanie do napadów na cudze ziemie, płynąca z nich sława i zdobywanie coraz większej władzy. Swoją drogą dobrze, że twórcy nie chcieli być zbyt dokładni i nie przetłumaczyli jego przydomka - Ragnar Lodbrok brzmi o wiele poważniej niż Ragnar Włochate Portki.
Partnerki Ragnara również zapisały się w podaniach. Lagertha i tam była słynną wojowniczką, która uratowała przyszłemu mężowi życie (o czym wspomniała w serialu). Nie wiem, czy walczące kobiety były w tamtych czasach popularne, ale raczej nie było to niezwykłe zjawisko. Z legend również pochodzi historia o tym, jak Ragnar, by zdobyć jej serce, musiał pokonać dzikie zwierzęta strzegące jej domu. Drugą ukochaną była Aslaug - córka jednych z najbardziej znanych bohaterów skandynawskich i germańskich legend, Sigurda i Brynhildy. Zarówno sytuacja w serialu, gdzie niedługo urodzi Ragnarowi syna, jak i podania wskazują na to, że będzie stawała się coraz ważniejszą postacią kosztem Lagerthy. Jeśli jednak scenarzyści pozostaną wierni trzymaniu się historii, to przez wielu lubiana tarczowniczka odegra jeszcze znaczną rolę w fabule.
W życiu tej familii wprowadzono jednak pewne zawirowania - brakuje drugiej żony Ragnara i kilku jego dzieci, poza tym Björn był synem Aslaug; nie są to jednak wiele znaczące zmiany. Poza tym nie było tam żadnego inteligentnego, oczytanego mnicha Athelstana, lecz zdecydowanie jest to interesująca postać. Wprowadza do świata pogańskich wojowników inny punkt widzenia, a jego przemiana połączona z walką z samym sobą jest ciekawie poprowadzonym wątkiem. Nie wiem, czy istnieje tu jakiś związek, ale w X wieku żył Æthelstan, uznawany za pierwszego króla Anglii, bardzo religijny człowiek kolekcjonujący relikwie i budujący kościoły. Być może to od niego pochodzi imię serialowego mnicha.
Kolejną niezwykle ważną osobą jest Rollo. Jako postać historyczna jest dość oderwany od reszty - po pierwsze, zdecydowanie żył naprawdę, a po drugie, było to jakieś kilkadziesiąt lat po początku podboju Anglii. Faktycznie został ochrzczony i porzucił rodzimą wiarę, jednak prawdopodobnie nie był zawistnym nieudacznikiem, ponieważ ostatecznie został herosem i potężnym władcą. Równie prawdziwy był król Nortumbrii, Ælla, o którym wiemy tyle, że żył i faktycznie lubował się w dołach wypełnionych wężami.
Zupełnie innym bohaterem jest Floki. Nie ma w nim niczego historycznego, za to nosi w sobie cechy mitologiczne. Jego imię w dość oczywisty sposób nawiązuje do boga Lokiego, po którym odziedziczył też kilka cech charakteru: zamiłowanie do prowokowania i wprowadzania zamętu, a także trochę niestabilną osobowość. Skandynawski Loki nie ma w sobie wiele z tego stworzonego przez Marvela, a tym bardziej sportretowanego przez Hiddlestona. Owszem, był całkiem czarujący, ale w swej prawdziwej postaci (którą potrafił zmieniać) tradycyjnie był przedstawiany raczej jako niezbyt urodziwy osobnik w dość zabawnym stroju. Do tego urodził kilka całkiem niezwykłych i przerażających zwierząt, do czego uwielbiany przez fanki Tom niekoniecznie by pasował. Jednak jedną z jego ważniejszych cech było to, że był tzw. tricksterem - po prostu lubił namieszać, co czasem prowadziło do nieobliczalnych konsekwencji. Tę właściwość dzieli z nim Floki. Nie jest ani dobry, ani zły, choć raczej jest sympatyczny. Bez jego umiejętności Ragnar nie wybrałby się na zachód, ale też bez niego kilkukrotnie uniknąłby niezbyt potrzebnego rozlewu krwi. Floki jest jednak dobrym przyjacielem, który potrafi wiele zrobić dla swych kompanów. Do tego widzowie spoza Szwecji mieli szansę poznać kolejnego Skarsgårda - może nie tak urodziwego, ale Gustaf bardzo dobrze spisuje się w swojej roli.
Należy jednak dodać, że mimo tak oczywistych skojarzeń Floki jest w rzeczywistości uosobieniem boga Heimdalla. Nawiązaniem są tu na przykład złote zęby wikinga. Według legendy, podczas Ragnaroku Heimdall stoczy walkę z Lokim, a w jej wyniku obaj zginą. Być może własnie tak skończy się historia wzajemnej niechęci Flokiego i Rollo.
Jego postać otwiera wątek mitologicznych i religijnych treści, które tu i tam zawarli twórcy, poczynając od drobnych akcentów - takich jak oczy Ragnara. Od czasu do czasu, w znaczących scenach, jedna z jego tęczówek zmienia kolor. Można to uznać po prostu za efektowny zabieg, ale wszak ten narząd to także tzw. zwierciadło duszy, coś podkreślającego zmiany w życiu wojownika. W mitologii nordyckiej oczy zajmowały miejsce symboliczne, a jeden z najważniejszych bogów, Odyn, poświęcił jedno z nich dla zdobycia wiedzy. Kolory tęczówek zmieniały się i u Lokiego, co symbolizowało jego zaburzenia, czasem też płonęły szaleńczą czerwienią - być może do tego nawiązuje obrazek z zapowiedzi drugiego sezonu, z ogniem w Ragnarowym oku. Odyn zresztą pojawia się w serialu na początku pierwszego odcinka, gdy po walce duchy poległych zabierane są do Valhalli, a on w postaci zakapturzonego starca w towarzystwie swych kruków przechadza się wśród ciał.
Sama Valhalla to marzenie każdego wikinga. Zginąć dumnie na polu bitwy, by po wieki biesiadować z bogami i towarzyszyć im w walce, w tym w tej ostatecznej - podczas Ragnaroku. Dlatego wikingowie też tak szaleńczo rzucali się w wir walki i nie bali się śmierci, bo tylko ci, którzy zginęli jak prawdziwi wojownicy, mogli dostąpić tego zaszczytu. Są to jedne z najbardziej znanych na świecie mitologicznych pojęć, chociaż zwykle nie do końca wiadomo, o co w tym wszystkim chodzi. Vikings w miarę nieźle przybliżyli te historie - może niezbyt dokładnie, ale na tyle dobrze, by kojarzyć, o czym mowa. Jak na tego kalibru produkcję to dobry wynik. W serialu padły także takie pojęcia jak: Asgard, Yggdrasill i Midgard, ale bez przybliżania żadnych szczegółowych informacji na ich temat.
Również interesująco przedstawiono religijne zwyczaje. Nie ma ich tu wiele, ale też brakuje obszernych źródeł poruszających takie tematy. Wiadomo obecnie, że wikingowie byli albo paleni, albo grzebani w swych łodziach, ale czy przyjmowało to taką formę jak pogrzeb jarla? Tego nie wiemy, aczkolwiek z zapisków Ibn Fadlana (arabskiego podróżnika) wynika, że mogło to czasem tak wyglądać. Co prawda to wydarzenie miało miejsce na Rusi, ale wtedy wpływy wikingów sięgały naprawdę daleko. Podczas pogrzebu, którego był świadkiem, również zabito niewolnicę, by ta udała się w ostatnią podróż ze swoim panem, a rytuał prowadził Anioł Śmierci. Nie był to odosobniony przypadek, ale nie można tego uznać za powszechnie panujący zwyczaj. Poszczególne rejony Skandynawii miały bowiem swoje własne tradycje. Inną z nich były spotkania w Uppsali, które odbywały się co kilka lat. Faktycznie w hołdzie bogom składano nie tylko zwierzęta, ale i ludzi, choć raczej byli to niewolnicy niż sami wikingowie. Nic dziwnego, że z krainy z taką historią wywodzi się najmroczniejszy death metal! Z pewnością wiele osób zainteresowała też tajemnicza, zdeformowana postać, która przepowiada bohaterom, co przygotowali dla nich bogowie. To seiđmann - ktoś w rodzaju szamana. Byli oni dość popularni (chociaż częściej ich rolę przyjmowały kobiety). Mieli związek z magią, ale nie czarowali, nie byli też kapłanami. Leczyli ziołami, używali runów, wprowadzali się w stan transu i dzięki temu odbywali podróże astralne.
Kanał History przyłożył się nie tylko do podań o wikingach, ale też do zapisków angielskich mnichów, którzy po raz pierwszy spotkali się z nordyckimi wojownikami. Scena, gdy podczas sztormu na niebie pojawia się smok z chmur, może nie wygląda zbyt realistycznie, ale tak właśnie zostało to przez nich opisane. Faktycznie byli przekonani, że nadszedł Armagedon. Po miesiącu dzikich burz przybyli jedynie wikingowie bez apokaliptycznych bestii, ale wątpię, czy mnisi odetchnęli z ulgą. Prawdziwym tekstem jest również wiadomość, którą otrzymał Ælla. Nie są to niezbędne elementy fabuły, ale bardzo miło, że twórcy zadbali o takie smaczki. To samo tyczy się też faktu, że pokuszono się o krótkie wstawki oryginalnych języków używanych przez wikingów i Anglosasów. Takie rzeczy świadczą o dużej dbałości o widza.
Vikings to serial, który trudno nazwać wybitnym. Historia Ragnara w prawdziwym świecie nie mogłaby mieć miejsca. Fabuła wypłynęła z tygla wypełnionego urywkami historycznych faktów, zasłyszanymi opowiadaniami i wyobraźnią. Zawsze można doszukiwać się głębszych nawiązań w produkcjach, ale trzeba się zastanowić, czy naprawdę mają one miejsce. Nie wiem, czy sens mają dociekania na temat tego, czy Lagertha i Aslaug przedstawiają inne aspekty Freyi - może to być całkiem logiczne, ale nie ma gwarancji, że twórcy też o tym pomyśleli. Niestety, wikingowie żyją w cieniu Gry o tron, która z jednej strony wzbudziła zainteresowanie podobnymi historiami, a z drugiej wysoko ustawiła poprzeczkę. Porównania między nimi raczej temu serialowi nie pomagają, ale są też niezbyt potrzebne, bo w tym świecie tak rozbudowana politycznie fabuła byłaby zwyczajnym nonsensem. Nie ulega jednak wątpliwości, że kolejne odcinki ogląda się bardzo przyjemnie i czeka się na więcej.
Osobom, które lubią klimaty surowej Skandynawii, walki na topory i tarcze oraz odrobinę religijnej magii, Wikingów z czystym sercem należy polecić. Nadrobić zaległości wypada tym bardziej, że według niektórych znawców mitów Ragnarok już się zaczął. Co prawda są pewne szanse, by przeżyć Zmierzch Bogów, ale na wszelki wypadek lepiej zacząć oglądać już teraz.
Polska premiera drugiego sezonu Wikingów już dzisiaj, 22 kwietnia, o 22.00 w HISTORY.
Kalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1957, kończy 67 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1986, kończy 38 lat
ur. 1989, kończy 35 lat