Od szachów i warcabów do XCOM i Heroes of Might and Magic. Tak zmieniały się gry turowe
15 października rozpoczął się PyrkONline 2021, czyli wielkie święto popkultury, fantastyki, a także gier. To dobra okazja, by przyjrzeć się, jak na przestrzeni lat gry planszowe wyewoluowały w turowe gry strategiczne, które obecnie cieszą się dużym zainteresowaniem.
15 października rozpoczął się PyrkONline 2021, czyli wielkie święto popkultury, fantastyki, a także gier. To dobra okazja, by przyjrzeć się, jak na przestrzeni lat gry planszowe wyewoluowały w turowe gry strategiczne, które obecnie cieszą się dużym zainteresowaniem.
Dziś startuje PyrkONline 2021, kolejna edycja jednego z największych festiwali dla fanów popkultury w Polsce. Tym razem wydarzenie to odbywa się online i jest efektem współpracy Pyrkonu i Allegro. Możecie już także w przedsprzedaży kupić bilety na przyszłoroczną imprezę, czyli Pyrkon 2022 na ebilet. W trakcie imprezy nie zabraknie atrakcji także dla fanów gier, zarówno tych planszowych, jak i komputerowych czy konsolowych, a więc jest to doskonała okazja, by poruszyć temat powiązań między tymi dwiema formami spędzania wolnego czasu.
Gry turowe, pieszczotliwie zwane „turówkami”, to gatunek, który przez długie lata utożsamiany był przede wszystkim z pecetami. I nic w tym dziwnego, bo to właśnie tam debiutowały niezwykle popularne serie, takie jak Heroes of Might and Magic, Cywilizacja, czy UFO, które inspirowały kolejne pokolenia twórców. Korzenie takiej formy zabawy sięgają jednak zdecydowanie dalej w przeszłość, bo ich przodków można doszukać się… kilka tysięcy lat przed naszą erą.
Trudno tak naprawdę jednoznacznie stwierdzić, co było pierwszą turową, strategiczną grą planszową we współczesnym rozumieniu tych słów. Może być nią senet ze starożytnego Egiptu, ale nie ma co do tego pewności, bo jego zasady się nie zachowały. Nie udało się też ich w żaden jednoznaczny sposób odtworzyć. Inaczej sytuacja wygląda w przypadku nieco młodszych warcabów. Tu faktycznie mamy pewność, że była to klasyczna „turówka”, bo w praktycznie niezmienionej formie grywa się w nie także dziś. Zabawa – na pozór bardzo prosta, bo jej podstawy można opanować błyskawicznie – skrywa sporo głębi oraz taktyki.
Jeszcze więcej wspólnego z dzisiejszymi grami turowymi miały szachy, młodsze od warcabów o ponad 2000 lat. Wymyślona prawdopodobnie w Indiach zabawa również rozgrywa się na planszach podzielonych na 64 kwadratowe pola w dwóch kolorach, ale na tym podobieństwa się kończą. Głównym celem jest tu doprowadzenie do matu, czyli sytuacji, w której wrogi król jest szachowany w taki sposób, że nie ma możliwości ucieczki. Sporym urozmaiceniem są też same bierki, czyli piony i figury szachowe wykorzystywane do rozgrywki. Mają one różne wartości punktowe oraz poruszają się po planszy na różne sposoby. Wiele wieków później podobne systemy zostaną przeniesione także na grunt gier wideo w postaci różnych typów jednostek czy klas postaci z unikalnym wyposażeniem, zdolnościami i talentami.
Szachy są istotne także z innego względu, bo to właśnie one w pewnym sensie połączyły rozgrywkę "fizyczną" z tą cyfrową. W 1976 roku na mikrokomputerach Kim-1 zadebiutowała gra Microchess, która przenosiła znaną i lubianą zabawę do wirtualnego środowiska. Choć aplikacja była prosta, a jej oprawa dziś może co najwyżej wywołać uśmiech, to w momencie premiery okazała się sporym sukcesem, co pociągnęło za sobą porty na inne ówczesne komputery, w tym Apple II czy Commodore PET. Rok później zadebiutowało Empire, w którym gracze przejmowali kontrole nad miastami, rozwijali je, rekrutowali armie i dokonywali podboju. Brzmi znajomo? Tak, to jedna z produkcji, która zainspirowała późniejszą serię Cywilizacja.
Kolejne lata, kolejne gry. Deweloperom w latach 80. również zdarzało się jeszcze wracać do szachów, ale szybki rozwój technologii (pozwalający m.in. na tworzenie zdecydowanie bardziej zaawansowanej grafiki) sprawił, że coraz częściej decydowano się na ambitniejsze, bardziej rozbudowane produkcje. Na szczególne wyróżnienie zasługuje Nobunaga's Ambition z roku 1983, stworzone przez japońską firmę Koei. Zadaniem grających, podobnie jak wcześniej w Empire, było dbanie o kwestie zarówno militarne, jak i ekonomiczne, a rozgrywka toczyła się w turach. Gra ukazała się wyłącznie na rynku japońskim i nie została przetłumaczona na angielski, przez co prawdopodobnie niewielu graczy z Zachodu ją kojarzy. Jest ona natomiast istotna z tego względu, że zapoczątkowała serię, która kontynuowana jest do dziś. Jej ostatnia jak do tej pory odsłona, zatytułowana Nobunaga's Ambition: Taishi, trafiła w 2017 roku na pecety, konsole PlayStation 4 i Xbox One oraz urządzenia mobilne z systemami Android i iOS.
Lata 80. przyniosły też debiuty innych, znanych i rozwijanych przez dłuższy czas serii, takich jak Romance of Three Kingdoms czy Warlords. Prawdziwie przełomowy okazał się rok 1991, w którym Microprose wypuściło Sid Meier's Civilization. Była to jeszcze jedna produkcja o budowaniu własnej cywilizacji, w której przechodziło się prawdziwą drogę od zera do bohatera. Na starcie mieliśmy do dyspozycji jedynie pojedyncze jednostki, które z czasem przeradzały się w ogromne, tętniące życiem imperia. Połączenie kolorowej i efektownej (oczywiście jak na tamte czasy) oprawy, przejrzystości i nieco niższego progu wejścia niż konkurencja okazało się przepisem na wielki sukces. Narodził się "syndrom jeszcze jednej tury". Krytycy prześcigali się w spisywaniu pochwał dla twórców, co miało bezpośrednie przełożenie na sprzedaż i wyniki finansowe. Pięć lat później pojawił się sequel, ale do czasu jego premiery pierwsza Cywilizacja sprzedała się w nakładzie przekraczającym 850 tysięcy sztuk, co było fenomenalnym, godnym pozazdroszczenia rezultatem.
Pięć lat po premierze Sid Meier's Civilization doczekaliśmy się debiutu Heroes of Might and Magic, czyli początku kolejnej serii-legendy. Tym razem zabierano nas do świata fantasy, w którym obok średniowiecznych zamczysk, rycerzy i łuczników istniały też potwory i magia. Dwie pierwsze części HOMM spotkały się z uznaniem graczy oraz krytyków, ale prawdziwym sukcesem było Heroes of Might & Magic III z roku 1999. Główne zasady pozostawiono bez zmian, natomiast wszystko zostało podkręcone i wyniesione na zupełnie nowy poziom. Usprawniono oprawę, rozgrywka stała się jeszcze bardziej emocjonująca i uzależniająca, a przy trybie wieloosobowym przy jednym pececie można było spędzać długie godziny, co wielu graczy z Polski zresztą robiło. O jakości gry najlepiej świadczy fakt, że tytuł ten nawet dziś jest w pełni grywalny, przystępny i atrakcyjny nawet dla niektórych młodszych graczy, którzy nie mieli z nim do czynienia w latach 90. Pomaga w tym m.in. reedycja HD z 2015 roku oraz mody dostępne do oryginalnej wersji.
Wspominając o historii i rozwoju gier turowych, nie można pominąć też innego ich podgatunku, w którym zrezygnowano z rozbudowanych elementów strategicznych na rzecz walki i taktyki. Tu na wzmiankę zasługuje przede wszystkim cykl XCOM, którego fundamentem było UFO: Enemy Unknown z roku 1994. Pojedynki z kosmicznymi najeźdźcami przypominały wariację na temat szachów, bo kluczem do zwycięstwa było odpowiednie planowanie ruchów i eliminowanie sił przeciwnika przy jednoczesnym ograniczaniu strat po własnej stronie. Podobnie jak wcześniej Cywilizacja i HOMM, także i XCOM dał początek wielkiej marce, która w późniejszych latach doczekała się sequeli, spin-offów, a także wielu naśladowców, często bardzo egzotycznych: wystarczy wspomnieć na przykład o Mario + Rabbids: Kingdom Battle, które łączyło taktyczny gameplay z uniwersum Mario oraz szalonymi Kórlikami z portfolio Ubisoftu.
Swoją własną wariację na temat tur zaserwowali też Japończycy. Starsze gry z serii Dragon Quest czy Final Fantasy trudno wyobrazić sobie inaczej niż z walką rozgrywaną właśnie w systemie turowym. I choć ten drugi cykl w ostatnim czasie zaczął wyraźnie stawiać na akcję, to nie jest to standardem, bo już Ryu Ga Gotoku Studio w części szóstej swojego sztandarowego cyklu Yakuza zrobiło coś zupełnie odwrotnego. Efektowne, dynamiczne pojedynki w czasie rzeczywistym w Like a Dragon zastąpiono... starciami z podziałem na tury.
Taka forma rozgrywki w ostatnich latach cieszy się też dużym zainteresowaniem ze strony twórców niezależnych, którzy chętnie opierają swoje produkcje na tego typu mechanikach. Doskonałe przykłady to Into the Breach, Banner Saga czy Wargroove, ale także romansujące z karciankami Slay the Spire czy Monster Train.
W czym tkwi sekret "turówek"? Prawdopodobnie między innymi w ich przystępności. Nawet jeśli mają one skomplikowane zasady, to brak scen akcji czy sekwencji wymagających zręcznych palców sprawia, że mogą zainteresować się nimi nawet te osoby, które na co dzień nie grają. Duże zróżnicowanie pod względem rozgrywki i klimatu sprawia, że praktycznie każdy może znaleźć wśród nich coś dla siebie.
Turowe gry z ostatnich lat, które warto sprawdzić
Co ciekawe, choć mogłoby się wydawać, że gry planszowe i komputerowe są dla siebie konkurencją czy wręcz naturalnymi wrogami, to prawda wygląda nieco inaczej. Do sprzedaży trafiają zarówno cyfrowe wersje znanych planszówek, jak i fizyczne wydania produkcji, które kojarzone są raczej z komputerami czy konsolami. Na dodatek jedne i drugie, pomimo upływu lat, w dalszym ciągu mają się bardzo dobrze, co bez wątpienia jest świetną wiadomością dla ich fanów!
Źródło: Materiały opracowany we współpracy z Allegro
Kalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1975, kończy 49 lat
ur. 1945, kończy 79 lat